0.1

15.4K 644 822
                                    

Charakterystyczne piknięcie poinformowało go o udanej zapłacie. Płatność kartą w tych czasach była praktyczna, aczkolwiek czasem niebezpieczna. W końcu nigdy nie wiadomo czy sprzedawca nie jest hakerem, który tylko czeka aż jakiś bogacz zapłaci na jego urządzeniu. Na szczęście mężczyzna znany pod przydomkiem „Deku” wiał grozą z odległości przynajmniej piętnastu metrów, tak więc nikt nie miał odwagi na robienie mu podobnych psikusów.

Bez słowa obrócił się i przeciągnął, wychodząc z pomieszczenia, gdzie odebrał papiery i dokumenty swojego nowego towarzysza. Oświetlenie w tutejszych piwnicach do najlepszych nie należało, dlatego został zmuszony do wędrowania po podziemiach jedynie w świetle mrugających, pomarańczowych lampeczek. Miejsce nie rzucało się w oczy, w zasadzie z wyglądu przypominało coś w połączeniu nocnych klubów i lochów, jakie znajdowały się w zamkach.

Towar oznaczony numerkiem 8 czekał już na niego w przeznaczonym do tego pokoju. Gdy tylko ciało milionera przekroczyło jego próg, przestraszone oczy zostały skierowane w tamtą stronę. Wywołało to u niego uśmiech, uwielbiał, gdy ludzie się go bali. Melodyjnym krokiem, kołysząc się na boki podszedł do niższego od siebie o jakieś dwadzieścia centymetrów chłopaka i wsadził ręce do kieszeni.

– Nie przywitasz się ze mną? – spytał niby smutnym głosem, jednak można było tam wyczuć znaczącą przewagę rozbawienia.

W odpowiedzi usłyszał zawistne prychnięcie, które raczej nie świadczyło o optymistycznym podejściu blondyna do niego.

– Dzień dobry.

– Dla ciebie dzień dobry, panie Midoriya – poprawił jego wypowiedź niezwłocznie, stanowczym głosem.

– Dobrze, dzień dobry, panie Midoriya – powtórzył posłusznie, zupełnie jak zabawka, co usatysfakcjonowało piegowatego.

– Grzeczny chłopiec. Możemy ruszać, po drodze zadam ci parę pytań i przedstawię zasady, jakie będą cię obowiązywały podczas pobytu u mnie.

Mówiąc to, wyciągnął z kieszeni spodni jakiś przedmiot, jednak z powodu mroku nie można było dostrzec co to jest. W pewnej chwili blondyn poczuł uścisk na szyi i dobrze mu znany odgłos łańcuchów. Zaskoczony dotknął rękami tamtego miejsca, jeszcze bardziej się szokując, gdy uświadomił sobie, że jego nowy Pan założył mu obrożę. I to nie byle jaką! Po materiale jaki wyczuł, mógł się domyśleć iż wykonana jest ze specjalnej skóry, która na celu ma zapewnienie mu jako takiego komfortu. Zjeżdżając dłońmi trochę dalej, jego palce natrafiły na zimny metal, który łączył obrożę z jedną częścią łańcucha. Drugą końcówkę trzymał ten wysoki typek, który rzekomo przejebał na niego sto tysięcy. Czerwonooki przełknął ślinę i podniósł z brukowej podłogi swoją niewielką torbę, jaką posiadała tutaj każda pojedyncza jednostka wystawiona na sprzedaż.

Chciał o coś zapytać, jednak jego właściciel nie pozwolił mu dojść do słowa, ruszając z miejsca. Łańcuch okazał się dłuższy niż Katsuki myślał, bo miał może z dwa i pół metra długości, co dawało im dość sporo przestrzeni prywatnej i odpowiedni dla nich dystans. Czując krótkie szarpnięcie natychmiast dołączył do swojego Pana, chcąc dorównać mu kroku. To nie tak, że się go bał czy coś. Po prostu ten mężczyzna miał wokół siebie taką mroczną i zarazem psychopatyczną aurę, która mówiła w podświadomości wszystkich, aby z nim nie zadzierali. Pomimo tego, dwudziestolatek odnosił wrażenie, że teraz życie stanie się lepsze niż bywało kiedyś. Może w końcu będzie lepiej potraktowany, przestaną patrzyć na niego tylko jak na zabawkę do spełniania potrzeb, głównie tych seksualnych.

– Um... Przepraszam, czy mógłb-

– Milcz! – uniesiony głos natychmiast zakleił usta mniejszego. – Zasada pierwsza: nie odzywaj się bez mojego pozwolenia. Jasne?

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz