Lekkie powiewy wiatru muskały młodą twarz Bakugo, który z rozmarzeniem wpatrywał się w niebo. Siedział na wygodnym krześle przy stoliku, w towarzystwie swojego Pana. Na tarasie za domem panowała przyjemna cisza, a położenie budynku nie zasłaniało promieni słonecznych, w których teraz się wygrzewali. Od rana niebo rozchmurzyło się i teraz pogoda była typowa dla lata. Jeśliby zamknąć oczy i bardzo się skupić, szelesty liści drzew przypominały szum fal. Dzięki odrobinie wyobraźni można było przenieść się w zupełnie inny świat. Świat marzeń. Świat, pozbawioy bólu, cierpienia i tego, co na codzień nas dręczy.
Chłopak nie potrafił zliczyć, ile dni musiał czekać żeby zaznać spokoju choć na taki krótki czas? Jak długo trwał w niepewności, w oczekiwaniu na lepsze jutro? Nie było wątpliwości, że z pewnością trwało to wieczność. Właściwie teraz jego życie też nie było doskonałe. I nigdy nie będzie, bo tak naprawdę nie czeka go żadna przyszłość. Z tym wykształceniem, które posiada ciężko będzie znaleźć jakąkolwiek pracę. Dobrze płatną pracę.
Dlaczego nad tym myślał? Zaczynał mieć świadomość, że przecież nie zostanie tutaj na zawsze. Prawdopodobnie zginie lub zostanie zwrócony na licytacje. Co prawda Midoriya już dwukrotnie uświadomił mu, że chłopaka czeka inny los niż zakładał, i jednak jest dla niego promyk nadziei. Zwłaszcza, że właściciel nie chciał go zranić. W pewnym stopniu zdawał sobie sprawę ze swojego okrucieństwa. Na przeprosiny i tak było już za późno, więc to bez różnicy.
– Hej, Kacchan... – mężczyzna zabrał głos, a po chwili wiatr zawtórował mu, kołysząc drzewami nieco mocniej niż dotychczas.
– Hm? – uchylił powieki i spojrzał kątem oka na towarzysza, który właśnie odkładał na stolik filiżankę z kawą. Pod jego nogami wygrzewała się kocica w towarzystwie szczeniaka Ikkiego, który spoczywał tuż obok, pilnując swojej opiekunki.
Zielonooki westchnął cicho i zapatrzył się w rozmówcę. Widać, że to co chciał powiedzieć sprawiało mu trudność. W ostatnim czasie i tak sporo rozmawiali.
– Właściwie, już nie traktuję cię jako mojego zakupu – powiedział, opierając się na łokciu. – Teraz... Jesteś po prostu moim towarzyszem. Współlokatorem, z którym próbuję złapać dobry kontakt. Nie mam odwagi nazwać cię po tym wszystkim moim przyjacielem... Nie chcę tutaj tworzyć jakiegoś długiego monologu, więc po prostu przejdę do sedna. Skoro już nie jesteś moją zabawką – przerwał, nawiązując z nim kontakt wzrokowy – to oznacza, że jesteś wolny.
Bakugo zamrugał parę razy, jakby sam nie do końca wierzył, czy usłyszane słowa są prawdziwe. Nie spodziewał się, że Pan powie coś takiego. A może już nie powinien się tak do niego zwracać? Sklecona przez mężczyznę wypowiedź bezpośrednio oznajmiała jego przekaz. Co więc sprawiało, że blondyn nie był w stanie jej pojąć?
– W-wolny? – podniósł się z miejsca i przeszedł parę kroków tam i z powrotem. Było to tak energiczne, że Izuku niemal wystraszył się, że tamten zamierza uciec. Teraz miał do tego pełne prawo. Nic go tutaj nie trzymało.
– Tak. Jesteś wolny. Obwieszczam ci to całkowicie oficjalnie i na poważnie – zielonowłosy także wstał. – W każdej chwili możesz stąd odejść...
Katsuki zatrzymał się naprzeciwko zielonowłosego i zrobił delikatny uśmiech. Jego policzki pokryte były rumieńcem, a oczy błyszczały z niedowierzaniem. Od wielu lat czekał, aż usłyszy od kogoś te słowa. „Wolność”. Czy ciężko zdefiniować to słowo? Tak. Trudno ubrać w słowa proste wytłumaczenie tego zwrotu, choć najbanalniej mówiąc, Katsuki stał się teraz niezależny. Nikt go nie kontrolował, nie ograniczał. Czy w końcu nadszedł ten dzień? Tak. Jego reakcja była jednak zupełnie inna, niż tamten zakładał, że będzie. Bakugo z przeszłości byłby wściekły, gdyby usłyszał swoją następną wypowiedź.
CZYTASZ
Chłopak za 100tysięcy║Dekubaku
Fanfiction„-Boli? -B-boli... -I dobrze, bo ma boleć." Popełnił błąd. Zakochał się w mężczyźnie, którego nienawidził. W bezlitosnym potworze, przez którego cierpiał i wylał morze łez. Ale serce podpowiadało: „zrób to, daj mu szansę!". A on był typem osob...