Znowu się zaczyna

185 13 2
                                    

Wróciłam do domu o drugiej po południu, oczywiście Nathan i tak zrobił mi aferę, że sobie pozwalałam na takie zaczepki ze strony Jordana. Prawdę mówiąc, byłam przyzwyczajona do jego charakteru i nawet po tylu latach nie robił na mnie ogromnego wrażenia. Mogłabym nawet powiedzieć, że w tamtej chwili było lepiej, niż kilka lat wcześniej, przed rozpoczęciem leczenia, z chłopakiem kłóciliśmy się o bzdety. Na myśl nasunął mi się mój pierwszy dzień studiów. Kiedy to Austin się do mnie przyczepił, a Jordan w domu zrobił mi aferę o numery znajomych z wydziału. Później ta sytuacja w parku i awantura w domu. To, co robił w tamtym czasie, było tak naprawdę niczym i to może dlatego nie robiło na mnie żadnego wrażenia. 

James już się szykował na zawody, co chwilę odbierał telefony od rodziców, którzy niestety nie mogli zjawić się w Miami, aby dowiedzieć się, że wszystko jest w porządku. Widziałam stres na twarzy brata, ale co mu się dziwić, zawody niosły za sobą odpowiedzialność. Każdy zawodnik mógł doznać większej lub mniejszej kontuzji. 

― Ile potrzebujesz czasu, żeby się ogarnąć? ― zapytał, rzucając telefon na kanapę. ― Muszę być tam szybciej, dzieciaki mnie poprosili. ― zastanowiłam się chwilę. 

― Tylko się przebiorę. ― kiwnął głową i poszedł do kuchni, a ja do swojej sypialni. Z szafy wyciągnęłam  szarą, przylegającą bluzkę na długi rękaw oraz czarne spodnie z paskiem. Postanowiłam ubrać również czarne szpilki, nieważne, że to było wydarzenie sportowe.  ― Jestem gotowa. ― mój brat dokładnie przyjrzał się mi, po czym się uśmiechnął. 

― Dla kogo tak się wystroiłaś? ― zapytał, podając mi talerz z makaronem. ― Masz dziesięć minut na zjedzenie. ― dodał, zanim cokolwiek powiedziałam. ― Więc? 

― Nikt mi nie powiedział, że nie mogę iść tam w szpilkach. ― powiedziałam ze śmiechem. ― Poza tym, muszę się znowu przyzwyczaić. Idę na bankiet z Jordanem. ― uniósł brew. ― To dotyczy śledztwa, może się czegoś dowiem. ― kiwnął głową. 

― Obiecaj mi, że to wszystko nie skończy się tak, jak poprzednim razem. Nie chcę znowu, abyś przeżywała to samo, co kilka lat temu. ― podeszłam do brata i go przytuliłam. ― Nie daj się zabić mała, dla mnie. 

― Postaram się. ― tylko tyle mogłam powiedzieć. ― Ten zawód niesie za sobą konsekwencję, rodzice też byli tego świadomi. ― pokiwał głową, moja odpowiedzieć nie uszczęśliwiła go. ― Zrobię wszystko, żeby nie wpakować się takie samo gówno ani dać się zabić. ― na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. ― Pójdę umyć zęby i możemy jechać. 

Na miejscu byliśmy kilka minut przed trzecią, wokół kręciło się wiele osób, ale to nic dziwnego. Dzieciaki w odpowiednich do tego salach omawiali jeszcze swoje taktyki z trenerami, inni sprawdzali, czy wszystko się zgadzało, a jeszcze inni się obijali. James w drodze wyznał mi, że Jay zaprosił swoją dziewczynę, która miała tego dnia przyjechać. Był zestresowany, cały czas ręce mu się trzęsły, a głos się łamał. 

― Mogę Cię na chwilę prosić. ― zwrócił się do mnie Jay, który pojawił się obok nas z jakąś dziewczyną. ― Co z Jamesem? ― spojrzał na bruneta, ale szybko oderwał od niego wzrok. To było zasługą tej kobiety, która spiorunowała go wzrokiem. 

― A jak myślisz? ― zapytałam opryskliwie. ― Cierpi, przez Ciebie. ― powiedziałam z wyrzutem. ― Obecność tej kobiety w niczym nie pomaga, musiałeś ją zaprosić? Albo, chociaż do nas z nią podchodzić? ― Jacob mnie przytulił, mimo że byłam na niego zła, to odwzajemniłam uścisk. W dalszym ciągu był moim przyjacielem i nie chciałam tego zmieniać. 

― Pomóż mi Ave. ― szepnął. ― Nie dam rady tak dłużej. ― odsunął się i złapał za moją dłoń. ― Przeczytaj to po zawodach i nie pokazuj Jamesowi. ― kiwnęłam głową, chowając kopertę do torebki. ― Muszę iść. ― posłał mi delikatny uśmiech, po czym wrócił do tej dziewczyny. 

― Co tu robi Jordan? ― zapytał James, wskazując na szatyna, idącego w naszą stronę. ― Zaprosiłaś go? ― zdziwił się. ― Nie mów, że znowu się do niego zbliżasz. 

― Uparł się, że przyjedzie, chciał mi wyjaśnić coś związanego z tym bankietem. Nie mogę zdradzić szczegółów. ― kiwnął głową. Gdy Jordan do nas podszedł, zauważyłam na jego twarzy jeszcze większego siniaka niż miał wcześniej, a do tego rozwalony łuk brwiowy. ― Co Ci się stało? ― zapytałam. 

― Penelopa znalazła identyfikatory. ― westchnął. ― Zrobiła mi awanturę, że jestem tak w Ciebie zapatrzony, że zamiast jej imienia, wpisałem Twoje. ― uniosłam brew. ― A jak powiedziałem, że zabieram Cię, to wpadła w szał. Rzuciła we mnie wazonem i uderzyła z dwa, trzy razy. 

― Powinieneś to zgłosić. ― powiedział James. ― To nie jest normalne. ― przyznałam bratu rację. Za to Jordan stwierdził, że to nie jest dobry pomysł, bo w końcu mieli dziecko. Na moje, on po prostu bał się o swoje ego. ― Muszę już iść, jak chcecie, możecie iść na te balkony, będziecie wszystko dobrze widzieć. 

Kiedy mój brat się oddalił, my poszliśmy we wskazane miejsce. Usiedliśmy w najlepszym miejscu, bo nie dość, że wokół nas nie było miejsca i mieliśmy swobodę w rozmowie, to jeszcze wszystko widzieliśmy. Początkowo żadne z nas nic nie mówiło, nie wiedziałam, jak miałam zacząć temat matki jego dziecka. To nie było normalne, fakt, że mieszkali pod jednym dachem, nie oznaczał, że on był na jej wyłączność. Jordan jasno powiedział, gdyby nie córka, to już dawno by ją pogonił. 

― O czym myślisz? ― zapytał w końcu. Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami, mężczyzna jeszcze nade mną stał, więc z daleka musiało to wyglądać dosyć zabawnie. ― Denerwujesz się przed tym bankietem? ― w końcu postanowił obok mnie usiąść, jednak moja odpowiedź była taka sama, jak wcześniej; wzruszyłam ramionami. 

Sama nie wiedziałam, czy się bałam. Idąc tam, w jakiś sposób się narażałam i to nie tylko wtedy, gdybym coś kombinowała, a grzecznie udawała kobietę Jordana. Anderson mógł być niebezpieczny, mógłby komuś zlecić dogłębne przeszukanie albo zrobić coś innego, co wiązałoby się z poważniejszymi konsekwencjami, niż sama świadomość tego, że jednak nie byłam w związku z moim ex. 

― Pomogę Ci coś znaleźć, ale niczego tam nie kombinuj. Nie łaź po pomieszczeniach, które mogą być pod okiem ochrony ani nie oddalaj się dalej niż do  łazienki. To ważne, bo jeśli Matt się dowie, że współpracuje z psiarnią, to mogę zapomnieć o kontrakcie. Postaraj się zaufać mi. Proszę. 

― Postaram się, ale niczego nie obiecuje. ― powiedziałam po chwili. Nie mogłam i nie chciałam mu zagwarantować, że nie będę kombinować. Musiałam zrobić tak, byśmy oboje z tego wyszli cało. 

######

SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz