Byliśmy w drodze do domu Jordana, Lucas jechał swoim samochodem, bo stwierdził, że tak będzie lepiej, a Nath nie miał z tym żadnego problemu. Oczywiście nie obyło się bez tego, że oboje chcieli, abym z nimi jechała, co mnie kompletnie rozśmieszyło. Zachowywali się jak dwa młode byczki, które ze sobą rywalizowali na każdej płaszczyźnie. Kogo wybrałam? Nathana, ale wytłumaczyłam się, że to z powodu tego, że razem pracowaliśmy, nie byłam z FBI i nie zamierzałam się przenosić. Lubiłam swoją pracę taką, jaka była. Całą drogę zastanawiałam się, jak mam przejść do sedna. Niby mogłam zacząć po nim jechać, tak jak kiedyś, ale było mi żal jego dzieci. Przez jego głupotę i wielkie ego mogły zostać bez ojca. To było okropne, on był okropny!
― Ave? ― spojrzałam na Nathana, który zatrzymał się pod ogromną willą. Na podjeździe widziałam trzy samochody, więc spodziewałam się, że cała familia była w domu. ― Nie musisz z nim rozmawiać, ostatnio powiedziałaś mu jasno, na czym stoi. Jeśli będzie się rzucał, to obiecuję, że przypadkiem złamię mu nos. ― zaczęłam się śmiać.
― Nie narażaj się dla mnie. Poradzę sobie, najwyżej będziesz miał inną partnerkę. ― poklepałam go po plecach, po czym wysiadłam z wozu. Lucas opierał się o swój samochód i patrzył na mnie z wymowną miną. ― Ty też się nie narażaj. ― powiedziałam, kiedy chciał coś powiedzieć.
― Spokojnie, nie będę. ― zaśmiał się wesoło. ― Chciałem zapytać, czy pójdziesz ze mną na obiad. ― uniosłam brew.
― Zazwyczaj nie mam czasu na jedzenie, a jak już to jadam z Nathem. ― powiedziałam zgodnie z prawdą.
― Idziemy? ― zapytał zirytowany brunet, który trzymał moją rękę. Spojrzałam na niego i już wiedziałam, o co w tym chodziło. Nie chciałam być zamieszana w ich porachunki.
Lucas zadzwonił dzwonkiem, a niecałe trzydzieści sekund później, otworzyła nam prawdopodobnie żona Jordana. Zmierzyła mnie wzrokiem, wcale się z tym nie kryjąc, ja też skorzystałam z okazji i się jej przyjrzałam: długie nogi, figura modelki, blond włosy, wielkie, na oko, powiększone usta i cycki też. Myślałam, że Jordan miał lepszy gust.
― Wejdźcie. ― powiedziała, przepuszczając nas. Musiałam ominąć, kiedy któryś z moich partnerów przedstawił jej całą sytuację.
Weszliśmy do salonu, spojrzałam po wszystkich z grobową miną, Jordan wlepiał we mnie swoje ciemne gały, tak samo, jak reszta, ale on jako jedyny, nie był zdziwiony. Spojrzałam też na Lee, która sporo urosła i zmieniła się od naszego ostatniego spotkania. Czarnowłosa była bardzo ładna, już w tym wieku miała wielkie perspektywy na modelkę, a oprócz tego, była bardzo podobna do brata, Miałam tylko nadzieję, że nie z charakteru.
― Ave! ― dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, bo to była jedyna osoba z tej rodzina, która nigdy nie wbiła mi noża w plecy. ― Tęskniłam za Tobą! Co tu robisz?
― Detektyw Ave White, Nathan Floyd, a to Lucas Carter z FBI. ― przedstawiłam nas. Mój głos był wyprany z jakichkolwiek uczuć, praca to praca, musiałam się zachowywać profesjonalnie.
― Czego tu chcecie? ― zapytała matka chłopaka. Spojrzałam na Nathana, a on westchnął. Wiedział, że to był zły pomysł, abym szła do tego domu, a do tego był bardziej, niż pewien, że będzie musiał mnie wielokrotnie ratować.
― Panie Tayler, jest Pan aresztowany za utrudnianie śledztwa i składanie fałszywych zeznań. ― jego ojciec zapytał o szczegóły. ― Przykro mi, nie możemy nic Państwu wyjaśnić, ale zdaje się, że Pan Tayler nie jest szczególnie zdziwiony naszą wizytą.
CZYTASZ
SŁONKO, TO PRZEZNACZENIE
Novela JuvenilTo miała być sprawa jak każda inna. Morderstwo w korporacji, poszukiwanie zabójcy i końcowy happy end. Jednak jeden szczegół, a dokładniej jedna osoba, zmieniła wszystko. Każde wspomnienie wróciło, a on jakby się nie zmienił. Ciągle był takim samym...