To się nie powinno wydarzyć!

212 17 0
                                    

Nie mogłam powiedzieć, że Jordan się nie postarał, bo bym skłamała. Miło spędziłam z nim czas, co było nieco przerażające, ale też, cieszyłam się z tego, że nie próbował mnie zdominować tak jak za każdym razem. Miałam wrażenie, że wyleczenie się z tej choroby wiele mu dało, był nieco bardziej opanowany, nie wkurzał się, gdy palnęłam coś głupiego i szanował moje prywatne sprawy. Oczywiście nie ukrywał faktu, że nie podobała mu się moja relacja z Nathanem, jednak ja starałam się tego nie komentować, nie chciałam robić niepotrzebnej afery. 

― Dasz się jeszcze porwać na spacer? ― zapytał czarnowłosy. ― Chyba że się gdzieś śpieszysz? ― zaprzeczyłam, chociaż powinnam wrócić do domu. ― Chodź. ― kiedy wstaliśmy od stolika, złapał mnie za rękę, którą powinnam od razu zabrać, jednak ja splotłam nasze palce. ― Tego też mi brakowało. ― mruknął, ciągnąc mnie w stronę plaży. 

Szliśmy w ciszy, każde z nas było pogrążone we własnych myślach. Zastanawiało mnie to, czy na jednej kolacji się skończy, czy Jordan będzie miał jeszcze więcej warunków, które byłyby związane ze mną. Miałam nadzieję, że po tej "randce", nie tyle, ile nasze stosunki się w jakiś sposób zmienią, to on nie będzie utrudniał nam śledztwa. Powinien być świadomy tego, jak bardzo bliscy ofiary mogli cierpieć. W końcu dziewczyna była w przybliżonym wieku do nas. Miała całe życie przed sobą. 

― O czym myślisz? ― zapytał, zatrzymując się. ― Chyba nie o tym, jak ode mnie uciec? ― spojrzałam mu w oczy z cwaniackim uśmiechem i już miałam się odwrócić i pobiec, ale przypomniało mi się, że bieganie w wysokich butach po piasku, to nie najlepszy pomysł. ― Nie ma za co. ― powiedział, łapiąc mnie w talii. ― Serio chciałaś uciec? 

― Nie do końca. ― mruknęłam. ― To miało być dla żartów, a wyszło, jak wyszło. ― mężczyzna pokręcił głową, cicho się śmiejąc. ― Nie musisz mnie już trzymać. ― powiedziałam po chwili, chociaż jego bliskość mi nie przeszkadzała. 

― Niby nie, ale lubię, jak jesteś blisko. ― uśmiechnął się szeroko. ― I wiesz, czego jeszcze mi brakowało? ― uniosłam brew, a on od razu wpił się w moje usta. 

Przez pierwsze sekundy próbowałam walczyć ze wszystkimi uczuciami. Jednak koniec końców oddałam pocałunek, co wywołało u niego delikatny uśmiech. Jedną ręką dotknęłam jego policzka, a drugą złapałam go za kark. On za to cały czas trzymał mnie mocno w talii, jakby bał się, że w każdej chwili mogłam odskoczyć od niego i uciec. A w tamtej chwili chciałam, tylko aby to trwało w nieskończoność. 

― Już nie będę miał żadnych warunków. ― powiedział, odsuwając się. ― Pomogę Wam we wszystkim. ― uśmiechnęłam się, a on się we mnie wtulił. ― Nie jest Ci zimno? ― nim zdążyłam odpowiedzieć, jego marynarka była już na moich ramionach. 

― Wracamy już? ― zapytałam, a on ponownie złapał mnie za rękę. ― Przyzwyczajasz się, co? ― zapytałam ze śmiechem, ale czarnowłosy mi nie odpowiedział. ― Jutro pewnie Nath i Lucas będą chcieli z Tobą pogadać. ― powiedziałam, gdy siedzieliśmy już w samochodzie. 

― A Ty będziesz? ― zaprzeczyłam. ― Nie wracasz do pracy? ― westchnął. ― No to chyba będę miał jeszcze jeden warunek, ale tym razem skierowany prosto do Twojego szefa. 

― Mam wrócić w poniedziałek. ― powiedziałam. ― Pozwól, że spędzę czas z bratem i przyjaciółmi. Szybko kolejnego "urlopu" nie dostanę. ― pokiwał głową, po czym zatrzymał się pod moim domem, z którego wyszedł mój brat, a tuż za nim Ethan. ― Dzięki. ― chłopak uśmiechnął się i lekko musnął moje usta. Już bez żadnego, zbędnego gadania wysiadłam z pojazdu. ― Co? ― zapytałam chłopaków, którzy stali z  założonymi rękoma. 

― Uśmiechasz się. ― stwierdzili. ― Czyli coś się między Wami wydarzyło. ― dalej się głowili ― Całowaliście się albo spaliście ze sobą? 

― Wam się całkiem poprzestawiało w głowach. ― mruknęłam, wymijając ich. Bez słowa poszłam do swojej sypialni, którą zamknęłam na klucz. Rozebrałam się, zmyłam szybko makijaż i w samej bieliźnie położyłam do łóżka. 

Zamknęłam oczy, miałam nadzieję, że szybko zasnę, ale przez kolejne minuty, a może nawet i godziny, przekręcałam się z boku na bok. W głowie miałam tę randkę, która, mimo iż należała do udanych, to prawda była taka, że to, co się wydarzyło między nami, nie powinno mieć miejsca. Może i mówił, że nic nie łączy go z tą kobietą, ale, jak również sam stwierdził, jest z nią ze względu na córkę, która pewnie chciałaby mieć i mamę, i tatę. Nie wyobrażałam sobie tego, że tym, co zrobiliśmy, mogłam zniszczyć ich rodzinę. To było takie popaprane, wszystkie moje uczucia się ze sobą mieszały. Byłam pewna, że na pewno się spotkamy, bo w końcu będzie nam pomagał, ale jak miałam go traktować? Jako byłego chłopaka? Obcego faceta, który nam pomaga w śledztwie, a może dalej tak, jakbyśmy wciąż byli razem? Chaos w mojej głowie nie dawał mi spokoju, musiałam wstać, zrobić coś, aby o tym nie myśleć. 

Związałam włosy w dwa bokserskie warkocze, po czym wyciągnęłam z szafy zwyczajne, czarne legginsy i krótką bluzę z kapturem. Wzięłam telefon i po cichu wyszłam z pokoju, mając nadzieję, że wszyscy już spali. Z jednej z szuflad wzięłam swoje bandaże bokserskie oraz zagarnęłam buty, które włożyłam, gdy byłam już na zewnątrz. Pobiegłam w stronę siłowni, która była otwarta przez całą dobę. Musiałam z siebie wypocić każdą myśl, nieważne czy była ona pozytywna, czy nie. Nie chciałam w ogóle myśleć o tym wszystkim. 

Kiedy byłam na miejscu, zapłaciłam za jednorazowe wejście i od razu udałam się na bieżnie. Biegałam tak z trzydzieści minut, które zleciały mi jak dziesięć minut. Później poszłam na salę, gdzie były hantle i inne bajery, ale ja zatrzymałam się przy worku treningowym. Zaczęłam w niego uderzać, nie zwracałam na nikogo uwagi, nie chciałam wdawać się z nikim w dyskusje, po prostu musiałam przestać o nim myśleć. 

########

SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz