Co mam robić?

210 14 0
                                    

Nie zdziwiło mnie to, że Nathan na mnie naskoczył, ino tylko weszłam do biura komendanta. W końcu ja prowadziłam śledztwo, a Jordan był początkowo podejrzanym i w końcu nie mieliśmy stu procentowej pewności, czy rzeczywiście nie zamordował tej kobiety. Joe, który chyba nigdy nie zatrzymywał swoich myśli dla siebie, kazał Nathowi pohamować zazdrość, bo to nam nie pomoże. Jeśli chodzi o komendanta, to on się tylko im przyglądał i kręcił głową na boki, zresztą podobnie jak ja. 

― Wyluzuj Nath. ― mruknęłam. ― Lepiej obgadajmy wszystko. Wchodzimy w ten plan, czy szukacie trenera bokserskiego?

― Twój brat nam nie pomoże? ― zaprzeczyłam. ― Bo? ― mężczyzna uniósł brew. Był wkurwiony tym, że Jordan aż tak się do mnie zbliżył, pewnie kilka tygodni wcześniej, też bym się na siebie wkurzyła. 

― Bo nie chce mieszać w to rodziny. Jeśli już ktoś miałby się poświęcać, to pozwól, że to będę ja. W końcu Jordana znam najlepiej, wiem, do czego jest zdolny.― Nathan tylko prychnął, po czym opuścił pomieszczenie. ― On tak na serio? ― westchnęłam i poszłam za mężczyzną. ― Widzieliście może Floyda? ― zapytałam kilku policjantów, którzy pokierowali mnie na dobrze mi już znaną siłownię. 

Weszłam na siłownie, mężczyzna obijał worek bokserski. Już z daleka widziałam, jak jego knykcie krwawią. Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia, a gdy się odwrócił, wtuliłam się w niego. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, a przynajmniej nie, kiedy był w takim stanie. Znając mnie, wściekłabym się i byśmy się pozabijali. 

― Mówiłaś, że nie chcesz do niego wrócić. ― powiedział zdyszany, podniosłam głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy. ― Co się zmieniło? 

― Nic. ― powiedziałam pewnie. ― Nie chce do niego wrócić. ― nie byłam pewna, czy to prawda, ale w tamtym momencie musiałam to powiedzieć. W innym wypadku byśmy się nie dogadali, a chciałam skończyć to śledztwo z nim i to w przyjaznych stosunkach. ― On mnie tylko przytulił... ― Nathan się spiął. ― Serio jesteś zazdrosny? 

― Nawet jeśli, to co? Zmieni to Waszą relację? A może w końcu zauważysz, że staram się do Ciebie zbliżyć? ― nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Widziałam, że od naszej randki Nath zachowywał się nieco inaczej, ale ze względu na śledztwo nie zwracałam na to większej uwagi. Jordana w tym nie było, prawda? Zaczynałam się gubić we własnych myślach, to straszne. ― Nic nie powiesz? 

― Nie wiem, co mam powiedzieć. ― westchnęłam. ― Od początku tego śledztwa wydarzyło się tyle, że nie mogę tego pojąć. Pojawienie się Jordana, Lucasa, problemy mojego brata, Ty, nie chcę, aby to wszystko... ― nim skończyłam mówić, mężczyzna wpił się w moje usta. 

― Spróbuj mi dać szansę. ― powiedział, odsuwając się. ― Udowodnię Ci, że jestem lepszy od Taylera i to w każdej płaszczyźnie. ― mrugnął do mnie, a ja nie umiałam się nie uśmiechnąć. ― Zastanów się nad tym, zgoda? ― pokiwałam głową. ― Wracajmy to obgadać.

Kolejne godziny minęły w zastraszającym tempie. Nawet nie zorientowałam się, kiedy było mocno po dziesiątej wieczorem. Przez ten czas udało nam się ustalić tylko tyle, że chłopaki spróbują załatwić kogoś, kto się zbliży do Andersona. Niestety mieliśmy ograniczony czas, więc jeśli w ciągu dwóch, maksymalnie trzech dni, nikogo nie znajdą, będę musiała iść na ten cały bankiet z Jordanem.

Jakie ja miałam zdanie?

Osobiście wolałam sama tam iść i sprawdzić to i owo, ale komendant i chłopaki uparli się na tę pierwszą opcję, w razie, gdyby miało pójść coś nie tak. Mieli trochę racji, ale bez ryzyka, nie ma rezultatów. Poza tym, chciałabym zobaczyć reakcję blondyny, która dowie się, że to mnie wybrał, nawet po tylu latach. 

A co z Nathanem? Czułam coś do niego? Chciałam mu dać szansę?

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Nie wiedziałam, czego chciałam. Moje serce, wciąż należało do Jordana, ale nie chciałam rozbijać rodziny. Mimo że on nie kochał tej Penelopy, to wiedziałam, że tym wszystkim skrzywdzilibyśmy dzieci. Nie wiadomo, co by się stało z jej synem, gdzie by się podział? 

Najgorsze w tym wszystkim było, że nie wiedziałam, z kim miałam o tym porozmawiać. Mój brat i przyjaciele, chyba by mi oczy wydłubali, gdybym im powiedziała, że chciałabym wrócić do Jordana. Kolejne pytanie, które mi się nasuwało to, to, czy na pewno Jordan chciałby znowu spróbować. To wszystko było takie pogmatwane, a moje myśli nie trzymały się sensu. 

― Jak było w pracy? ― zapytał mój brat, kiedy weszłam do domu. ― Zawsze tak późno wracasz? ― zadał kolejne pytanie. Przyjrzałam się mu, widocznie długo siedzieli na plaży, bo James był spieczony, wyglądał jak rak, co nie dość, że musiało go piec, to wyglądało nieco komicznie.

― Czasem wracam dużo później. ― powiedziałam, siadając na sofie. ― W pracy było dziwnie, Nathan zrobił mi aferę, że Jordan mnie przytulił. ― James uniósł brew. ― Nie chce mi się tego tłumaczyć, chce po prostu coś zjeść i iść spać. Co macie jutro w planach? 

― Ethan, Naomi i Rose mają jutro samolot. Mieli zostać do zawodów, ale dzisiaj zadzwoniła jego matka i muszą wracać. ― zapytałam, czy coś się stało. ― Nie, Eth zapomniał, że miał jej w czymś pomóc, a Naomi ma rozmowę o pracę. ― kiwnęłam głową. ― Pracujesz jutro? 

― Nie wiem, nic nie mówili, żebym przyjeżdżała. Pewnie jak będę potrzebna, to Nathan po mnie przyjedzie. ― westchnęłam. ― A co kombinujesz? 

― Jutro przyjeżdża Jacob i dzieciaki. Mam się z nimi spotkać, pojedziesz ze mną? ― kiwnęłam głową na zgodę. ― Dzięki, to wiele dla mnie znaczy. ― przytulił mnie, ale od razu się odsunął. ― Zrobię Ci coś do jedzenia, idź wziąć prysznic, przyniosę Ci do pokoju. 

― Kocham Cię braciszku! ― powiedziałam z uśmiechem, znikając za drzwiami. 

#######

Wypalam się...

SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz