Wolne!

225 18 1
                                    

Od razu po wyjściu z sali przesłuchań udałam się w stronę automatu z jedzeniem. Byłam głodna, praktycznie nie jadłam nic od tych przesłuchań kobiet. Chłopak szedł za mną, jak cień, ale nie protestował. Kupiłam sobie dwa batoniki i oparłam się o ścianę. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Dziwnie czułam się w jego towarzystwie i nawet mogłabym powiedzieć, że w głębi serca, targały mną emocje. Z jednej strony chciałam się na niego rzucić i przytulić, powiedzieć mu o tym, jak czułam się po tym, co się stało. A z drugiej strony, miałam ochotę mu przywalić, za głupotę i tchórzostwo. 

― Czemu powiedziałaś, że rzuciłem Cię przez rodziców? ― zapytał w końcu. Powoli dokończyłam swojego batona, próbując się uspokoić i nie zacząć krzyczeć, że był dupkiem. ― Wybacz Izzy, ale tego nie rozumiem, po tym postrzale, obudziłem się w szpitalu. Myślałem, że będziesz obok i powiesz, że w końcu będzie dobrze, a za to przyszli moi rodzice i powiedzieli, że mnie zostawiłaś i zwiałaś do innego Stanu. 

― Żałosne. ― mruknęłam, wyrzucając papierki do kosza. ― Po tym, jak przewieźli Cię do szpitala, to oprócz godzin, które spędziłam na komendzie i sądzie, to cały czas siedziałam przy Twoim łóżku. Bałam się o Ciebie, kilka razy Jay, James lub Eth mnie wynosili stamtąd. ― westchnęłam. ― Aż w końcu, po Twoim wybudzeniu, Twoi rodzice nie pozwolili mi do Ciebie wejść, mówiąc, że nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego. 

― Żartujesz? ― zaprzeczyłam. ― Czemu mieliby to zrobić? Lubili Cię. ― wzruszyłam ramionami. ― Przykro  mi Izzy. ― dotknął mojej ręki, a po moim ciele przeszło ciepło, którego dawno nie czułam. Chciałam, czy nie, musiałam zabrać rękę. 

― Czasu nie cofniesz. ― powiedziałam, chcąc nie okazywać emocji. ― Twoja żona pewnie dostanie karę pieniężną, chyba że zaraz tu przyjdzie i znowu zacznie się do mnie rzucać. ― westchnął, zauważając ją niedaleko nas. 

― To nie jest moja żona. ― mruknął. ― Jest matką mojej córki, nic poza tym. ― uniosłam brew. ― Przepraszam Cię za nią, ona i moi starzy będą mieli piekło, jak wrócę. 

― Tylko żebym nie musiała znowu badać zabójstwa Tayler. ― chłopak zaśmiał się, po czym dał mi buziaka w policzek i poszedł do blondyny. Niemal od razu naskoczył na mnie Nathan, który zaczął się drzeć, że nie powinnam z nim rozmawiać. ― Dobra, wiem. Chciałam mieć go z głowy na jakiś czas. ― westchnął. ― Posłuchaj mnie Nath, lubię Cię, ale nie chcę być zamieszana w żadną rywalizację pomiędzy Tobą a Lucasem. 

― Nie mieszam Cię do tego. ― powiedział urażony. ― Nigdy nie zamierzałem, nie wiem, o co chodzi Lucasowi. ― westchnął, a ja się do niego przytuliłam. ― Wszystko gra? 

― Spać mi się chcę. ― po raz kolejny ziewnęłam. ― Głodna jestem i brzuch zaczyna mnie boleć. ― westchnęłam. ― Idę do komendanta, chciał ze mną pogadać, może uda mi się namówić go na tydzień wolnego. Poradzisz sobie z Lucasem, co nie?

― Jeśli będę mógł do Ciebie przyjeżdżać na obiad. ― kiwnęłam głową i poszłam w odpowiednią stronę. Przed szklanymi drzwiami byłam po niecałych trzech minutach. Mężczyzna, widząc mnie, machnął ręką, abym weszła. Gdy to zrobiłam, od razu usiadłam naprzeciwko niego. 

Mężczyzna zaczął mówić mi o tym, że blondi dostanie sporą karę pieniężną oraz będzie to oznaczało, że jeśli jeszcze raz się na mnie rzuci, zostanie skazana. Mnie tam latało, ile będzie musiała zapłacić, chociaż coś czułam, że Jordan to zrobi, oraz czy pójdzie siedzieć. Najgorsze było to, że przez swoją głupotę mogła zostawić dzieci. Gdybym była większą suką, to zrobiłabym wszystko, aby została skazana na ileś tam czasu.

― Z tego, co wiem, to teraz Floyd i Carter przesłuchują Andersona. ― kiwnęłam głową. ― Jak przesłuchanie Taylera? Wiem, że macie wspólną przeszłość. ― westchnęłam. ― Nie chciałbym, aby to wpłynęło na przebieg sprawy. Widziałem Wasze pożegnanie. 

― Nie wpłynie na przebieg sprawy. ― powiedziałam poważnie. ― Normalnie to bym nawet z nim nie rozmawiała, ale zbyt długo truję mi głowę. ― mruknęłam. ― Teraz będę miała spokój, przynajmniej na jakiś czas. ― założyłam ręce na piersi.

― To fakt, będziesz miała spokój, bo wysyłam Cię na wolne. Wiem, jak uwielbiasz tę robotę, ale tak będzie lepiej dla sprawy. Nie mówię też, że Ci nie ufam, ale...

― Mnie pasuje. Może być nawet dłużej. ― mężczyzna się zaśmiał. ― Tylko mam do szefa prośbę. ― uniósł brew. ― Nathan i Lucas nie za bardzo za sobą przepadają, nie chciałabym, aby się pozabijali pod moją nieobecność. Nie chcę zmieniać partnera. 

― Rozumiem, będę miał na nich oko. ― uśmiechnęłam się szeroko. ― Uciekaj do domu, dam Ci znać, czy będziesz musiała dłużej wytrzymać bez pracy. ― pokręciłam głową, po czym pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam z pomieszczenia. 

Napisałam wiadomość do Lucasa i Nathana, że od tego dnia byli skazani na siebie przynajmniej przez najbliższe siedem dni, bo ja miałam wolne. Kiedy dostałam odpowiedzi od nich, zaczęłam się śmiać. Oboje chcieli przyjeżdżać do mnie na obiadki, co było też trochę przerażające. Postanowiłam, że jak przyjadą, szczerze z każdym z nich porozmawiam. Miałam nadzieję, że nie będę musiała nikogo z nich wybierać, bo każdy z nich wiele dla mnie zrobił, a ja po prostu nie potrafiłabym się odwrócić. Lubiłam ich, może Nathana zaczynałam bardziej lubić, ale też musiałam dać temu czas. 

W końcu bądź co bądź Floyd był przystojny i naprawdę dobrze wspominam randkę z nim, mimo że nie zaczęła się zbyt kolorowo. Uwielbiałam z nim rozmawiać, bo mnie uważnie słuchał. Czasami bywało tak, że rozumieliśmy się bez słowa, przez co wiele razy rozwiązywaliśmy sprawy. Może i to nie był dobry pomysł, aby być z partnerem z pracy, ale jak wcześniej wspomniałam, musiałam dać temu czas. Nie byłam pewna, czy aby to, co czułam, było czymś więcej niż "szczeniackim" zauroczeniem. 

Dużym problemem było też to, że pojawił się Jordan, bo chyba wciąż coś do niego czułam i prawda była taka, że ucieszyłam się, gdy powiedział, że to tylko matka jego córki, a między nimi nie było nic a nic. Jednak do zakończenia sprawy, musiałam się trzymać z daleka od niego, bo to mogłoby narobić mi wiele szkopułów, a prawdą było, że nie lubiłam mieć problemów. 

#######


SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz