Weszliśmy do sali przesłuchań. Ja oparłam się o ścianę, a Nathan usiadł naprzeciwko mężczyzny, który był spokojny, nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że się uśmiechał. Co z tymi biznesmenami było nie tak? Nathan przesłuchiwał mężczyznę w towarzystwie adwokata, który absolutnie zabronił mu coś mówić. Całość trwała może piętnaście minut. Nie mieliśmy się nawet do czego przyczepić, do momentu aż technicy dowiedzieliby się, kim był człowiek, który zostawił ślady.
Nie wiedziałam dlaczego, ale w duchu modliłam się, aby nic nie należało do Jordana. Nie chciałam go często widywać, a najlepiej to gdybyśmy w ogóle się nie widywali. To byłoby dobre dla mnie i dla niego. Zwłaszcza że kiedyś rzucił mnie przez swoich rodziców.
― Mamy wolne jak na razie? Czy musimy gdzieś jechać? ― zapytałam Nathana, który oparł się o swoje biurko i spojrzał na mnie podejrzliwie. ― Nie patrz tak, tylko odpowiedz.
― Co kombinujesz White? ― zmrużył oczy. Z westchnieniem powiedziałam, że musiałam się wyżyć, bo w końcu kogoś zabiję. On powiedział, że jak będę potrzebna, to mnie zawoła.
Poszłam więc do swojej szafki, w której zawsze miałam jakieś luźniejsze ubrania. Wyciągnęłam torbę, po czym poszłam na siłownię. W szatni nie było nikogo, więc bez żadnego zbędnego gadania przebrałam się w czarne legginsy i tego samego koloru top. Wyciągnęłam swoje bandaże i zawijając je, weszłam na salę treningową. Było tam kilka osób, które zwróciły na mnie uwagę. Nie były to osoby, z którymi na co dzień przebywałam, a osoby z FBI. Nie zwracając na nich uwagi, podeszłam do worka treningowego i zaczęłam "trening". Musiałam wyładować z siebie całą złą energię, bo dla kogoś mogło się to skończyć tragicznie.
― Spokojnie koleżanko, rączki sobie połamiesz. ― zaśmiał się jeden z nich, podchodząc do mnie. ― Taka ładna panienka nie powinna być w policji, tylko na wybiegu. ― mrugnął do mnie, a reszta zarechotała.
― Czego chcesz koleś? ― nie obchodziło mnie to, że byli wyżej ode mnie. Nigdy nie obchodziło mnie to, kto kim jest. Mówiłam to, co mi cisnęło na język. ― Zajmij się podnoszeniem ciężarów, bo niedługo policja nie będzie dla Ciebie odpowiednim miejscem.
― Kochanie, nie wiesz chyba, do kogo skaczesz. ― uniosłam brew. ― Skoro jesteś taka cwana, to może chcesz się zmierzyć? Zobaczymy dla kogo policja to odpowiednie miejsce. ― zgodziłam się bez namysłu. Co miałam do stracenia? Nic.
Stanęliśmy w ringu, chłopak śmiał się, że to będzie szybka akcja, ale chyba nie wiedział, na co się pisał. Kiedy jeszcze byłam na studiach, to miałam szkolenia z walki wręcz. Uczono nas tam nie tylko gry fair play. Nasza walka wyglądała tak, że początkowo dawał mi fory, nabijał się ze mnie i "pocieszał", że jak połamie mi nos, to zawiezie mnie do szpitala, aby mi go nastawili. Jak to się skończyło? Facet leżał na ziemi i zwijał się z bólu, trzymając właśnie za kinol. Cała walka nie trwała długo, nawet nie wiedziałam, czy sześćdziesiąt sekund.
― Zawieść Cię do szpitala? ― zapytałam przesłodzonym głosem. Pozostali weszli do ringu i kucnęli przy swoim koledze. Byłam bardziej niż pewna, że się na mnie rzucą, ale nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego, zaczęli się nabijać, że kobieta spuściła mu łomot.
― To Twoja sprawka? ― nie wiadomo skąd obok znalazł się Nathan. ― Nie żartowałaś, z tym że kogoś zabijesz. ― zaśmiał się i spojrzał na pozostałych. ― Dziewczynka z wydziału zabójstw rozwaliła Waszego szefa, jak się z tym czujecie?
― Może chciałabyś pracować z nami? Przydałaby nam się taka kobieta w szeregach. ― uniosłam brew, mówiąc, że na razie nie skorzystam z propozycji.
― Dobra White, chodźmy. Musimy jeszcze kogoś przesłuchać. ― spojrzałam na niego wymownie. ― Nie będziesz zadowolona. ― przeklęłam pod nosem.
Pożegnaliśmy się z mężczyznami, po czym wyszliśmy z sali treningowej. Poszłam do szatni i w ekspresowym tempie się przebrałam. W biegu poprawiłam włosy, po czym udałam się do sali przesłuchań. Nathan stał oparty o ścianę koło wejścia, a Jordan siedział na krześle. Spojrzałam na swojego partnera, aby zaczął przesłuchanie, bo w końcu nie powiedział mi, dlaczego on był na komisariacie.
― Pan Tayler ma dla nas kilka informacji. ― powiedział, a ja uniosłam brew. ― Dotyczące właściciela i ofiary. ― tym razem spojrzałam na Jordana.
― W takim razie, co ma Pan nam do powiedzenia? ― czarnowłosy uniósł brew, miałam wrażenie, że zaraz się zaśmieje. ― Proszę nie utrudniać chociaż raz.
― Izzy, możesz przestać udawać, że mnie nie znasz? ― westchnęłam. ― Po tym wszystkim chcesz być ze mną na per Pan, per Pani? ― zmroziłam go wzrokiem. ― Dobra, ta kobieta i Matt mieli romans, trwał on pół roku. Rozstali się jakieś dwa tygodnie temu, bo dowiedział się, że go okradała. W ciągu tych miesięcy zwinęła mu pół miliona dolarów, a nie licząc tego, sprzedawała jego akcje konkurencji.
― Po co tutaj przyjechałeś? Anderson zadzwonił do Ciebie po pomoc? Abyś pomógł mu pozbyć się zwłok? ― Nathan pokręcił głową ze śmiechem.
― Nie, umownie jestem na wakacjach, ale w międzyczasie mieliśmy podpisać kontrakt, który umożliwi naszym firmom wspólnych klientów. ― kiwnęłam głową.
― Skoro to już wszystko, to może Pan iść. ― odezwał się Nath. Jordan wstał z krzesła i miał już wychodzić, ale się odwrócił i chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego.
######
CZYTASZ
SŁONKO, TO PRZEZNACZENIE
Teen FictionTo miała być sprawa jak każda inna. Morderstwo w korporacji, poszukiwanie zabójcy i końcowy happy end. Jednak jeden szczegół, a dokładniej jedna osoba, zmieniła wszystko. Każde wspomnienie wróciło, a on jakby się nie zmienił. Ciągle był takim samym...