To nie może być on!

268 22 1
                                    

Mój wolny czas skończył się szybciej niż miał. Byłam z tego powodu wściekła, czego nie ukrywałam. Nathan od razu powiedział, że mi to wynagrodzi, ale to po tym, jak skończymy sprawę. O co chodziło? O morderstwo w dużej firmie, czyli poważna sprawa, w sumie jak każda inna. Nathan był nieco podenerwowany, więc szef tej firmy musiał być jakimś bardzo wpływowym rekinem. Na miejscu byliśmy po godzinnej jeździe, gdzie w międzyczasie zadzwonili do nas technicy z informacją, że przyjadą z opóźnieniem. Mieliśmy dopilnować, aby nikt nie zniszczył możliwych śladów. 

― Co powiesz na kolacje? Dzisiaj wieczorem? ― spojrzałam na mojego partnera z uniesioną brwią. ― Prywatnie, nie służbowo. ― mrugnął do mnie. 

― Zapraszasz mnie na randkę? ― zapytałam, ze śmiechem. Jednak kiedy kiwnął głową, uśmiech zniknął, a pojawiły się wątpliwości. ― Najpierw zapoznajmy się ze sprawą, potem Ci odpowiem. ― z westchnieniem pokiwał głową. 

Weszliśmy do budynku,  już z daleka można było zauważyć spore zgromadzenie wokół zwłok. Policjanci starali się ich pozbyć, ale ich starania poszły na marne. Dopiero kiedy mój partner zarządził, aby zostali potencjalni świadkowie, ludzie zaczęli się rozchodzić. Kucnęłam nad zwłokami, to była młoda kobieta, która miała wbity nóż w serce. Założyłam rękawiczki, mówiąc Nathanowi, żeby pogadał z personelem, a ja się przyjrzę ciału. Nie miał z tym problemu, dobrze wiedział, że mogłam wiele zrobić, nawet bez sprzętu techników. 

Nie minęło nawet pięć minut, a do budynku weszło dwoje techników, z którymi miałam dobry kontakt. Dobrze wiedzieli, że już przejrzałam, to co mogłam i zaczęli wypytywać. Powiedziałam im, że znalazłam małego pendriva oraz telefon, który mógł należeć do ofiary. Ta kobieta zginęła w nocy. Kiedy wszystko było sprawdzone i można było zabrać ofiarę, poszłam w stronę Nathana, który rozmawiał z wysokim, czarnowłosym mężczyzną. Nie zwróciłam na niego uwagi, zwłaszcza że stał do mnie tyłem.

― Znaleźliście coś? ― zapytał, kiedy podeszłam do nich. Patrząc na swojego partnera, powiedziałam mu o rzeczach i odciskach palców. ― To jest Pan Tayler, przyjaciel właściciela tej firmy. Przyjechał jako pierwszy do firmy, ponoć właśnie do właściciela. 

Dopiero wtedy spojrzałam na mężczyznę obok. Miałam wrażenie, że nogi zrobiły mi się jak z waty. To był Jordan, we własnej osobie, co on tam robił? Był podejrzany? A co jeśli to były jego odciski palców? W głowie rodziły mi się nowe pytania, ale nic nie wydukałam. Nathan pomachał mi kilka razy ręką przed twarzą. 

― Ktoś przesłuchuje właściciela? ― zapytałam nagle. Nathan odpowiedział, że już go zawieźli na komendę. ― Świetnie, to ja sprawdzę jego biuro, czy coś. ― zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć, ja już byłam w windzie. 

Dlaczego to musiał być właśnie on? Dlaczego?! To mógłby być każdy! Każdy! Byłam kłębkiem nerwów, gdyby ktoś na mnie naskoczył, dostałby kulkę. Miałam nadzieję, że mój durny umysł robił sobie ze mnie jaja i to był ktoś bardzo podobny i przypadkowo miał tak samo nazwisko. Przykładowo nazywałby się Taylor Tayler.

― Dobra skończ gadać, weź się do pracy. Jordan to Twoje najmniejsze zmartwienie. Zginęła kobieta, musisz odnaleźć mordercę. To się liczy, tylko i wyłącznie. ― westchnęłam i zaczęłam przeglądać szuflady, półki i nawet włamałam się do sejfu. Na sam koniec odpaliłam laptopa, gdzie znalazłam kilka ciekawych informacji, które mogły pogrążyć właściciela, a tak dokładniej Matthew Andersona. 

Kiedy wróciłam do głównego holu, miałam nadzieję, że Jordana już tam nie będzie, ale się pomyliłam. Stał w tym samym miejscu i przyglądał mi się, nie zmieniłam się jakoś szczególnie. Mogłabym nawet powiedzieć, że w ogóle, tylko na moim ciele pojawiło się mnóstwo tatuaży, moje włosy były nieco  dłuższe i w sumie na tym się kończyło. 

― Mogę Cię na chwilę prosić? ― Jordan nie ukrywał, że mnie znał, co mi nie pasowało ani trochę. Wiedziałam, że Nath będzie wypytywał, o wszystko. Odeszłam z nim kilka kroków, uprzednio przekazując laptopa mężczyźnie. ― Jesteś detektywem? Myślałem, że marzyłaś o karierze technika kryminalnego. ― westchnęłam. 

― Plany się pozmieniały. ― powiedziałam beznamiętnie. ― Jestem w trakcie ustalenia, kto zamordował tę kobietę, nie mam czasu na pogaduszki. Wybacz. ― odwróciłam się i szybkim krokiem udałam się do wyjścia. Chwilę później dołączył do mnie Nathan.  ― Nie wypytuj, nie mam ochoty o tym gadać. 

― Twoja przeszłość, Twoja sprawa. ― powiedział z uśmiechem. ― Znajdźmy mordercę. ― wsiedliśmy do samochodu, Nath na miejsce kierowcy, ja pasażera. Widziałam, że Jordan patrzył przez okno, miał obojętny wyraz twarzy, co mnie bardzo niepokoiło. ― Myślisz, że to Tayler? Wydał mi się dziwny. 

― Nie wiem, możliwe. ― kazał mi to rozwinąć. ― Jordan ma rozdwojenie jaźni. Niby kiedyś podjął się leczenia, ale nie wiem, czy je ukończył. Był na dobrej drodze. ― westchnęłam. 

― Wasze rozstanie nie było za przyjazne, co? ― spojrzałam na niego, mężczyzna się zatrzymał i otarł łzę, która spływała mi po policzku. ― Jeśli nie będę musiał, nie będę o niego pytał. ― kiwnęłam głową. 

######

SŁONKO, TO PRZEZNACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz