XI

243 9 0
                                    

W końcu nadszedł wieczór. Ubrana w krwisto czerwoną suknię sięgającą do ziemi i wysokie szpilki, razem z Diną, która wyglądała obłędnie W krótkiej błękitnej sukience i wysokich sandałach stałyśmy w miejscu i czekaliśmy na przybycie gości. Gdy do naszych uszu dobiegł dźwięk silnika jakiegoś samochodu, narzuciłyśmy się na siebie płaszcze i poszłyśmy na zewnątrz taka już rola alfy i bety. Musimy przywitać gość, wychodząc im naprzeciw. Tego akurat nie mogę zmienić i nawet nie mam zamiaru tego robić. To jest doskonały czas na przedstawienie się innym i na rozmowę w cztery oczy. Chociaż na pewno nie w dzisiejszy przypadku. Moje złote oczy Alfy zobaczyły bardzo drogi samochód a z jego przodu i tyłu stały kolejne dwa auta, tylko że te wydawały się o wiele tańsze. Z jednego z j nich już po chwili wyszedł jakiś mężczyzna, który poszedł, do tego miał luksusowego pojazdu i otworzył tylny drzwi od strony kierowcy. W tym momencie wyszła z niego starsza kobieta ubrana w sukienka, która sięgała aż do szyi, a przez swoją długość nie było widać nawet czubków butów tej pani oraz mężczyzna ubrany w dobrze skrojony garnitur. Podeszłam do nich, dumnie unosząc głowę, pokazując przy tym, że jestem kimś ważnym w tej watasze.

 -Witajcie. Jestem...-przywitałam się z nimi

 -A gdzie należyty szacunek?- spytała się mnie lekko wkurzona kobieta. 

Chciałam jej odpowiedzieć coś w stylu „nie zasługuje pani na szacunek", ale w porę przemówił prawdopodobnie jej mąż 

-Kornelio daj spokój- powiedział władczym głosem. Wtedy też zrozumiałam, że stoją przede mną przywódcy watahy

 -Alfo, Luno

-No widzisz Harry, w końcu się poprawiła- powiedziała uszczypliwie matka stada 

-Nie mam zamiaru się z tobą teraz kłócić kochanie- zwrócił się mężczyzna do swojej żony- wystarczy, że już urządziłaś cyrk. Alfo wybacz mi za zachowanie mojej przeznaczonej- zwrócił się w ostatnim zdaniu do mnie

-Wybaczam- powiedziałam. 

Dalej jednak nie mogłam porozmawiać z moimi pierwszymi gośćmi, ponieważ podjechały kolejne samochody. Zostawiłam moją zastępczynię w towarzystwie Alfy i jego żony, a sama poszłam przywitać się z kolejnymi gośćmi. Po kolei witałam się z każdym gościem, po czym oddawałam ich w ręce moich zastępczyni, która prowadziła ich do sali rad. W końcu, jako ostatnia zjawiłam się w pomieszczeniu, w którym dzisiaj dużo się wydarzyło. Teraz nadszedł czas, bym się im przedstawiła i opowiedziała coś o sobie.

 -Witajcie Alfy. Witajcie Luny. Nazywam się Vivien Taylor i od wczoraj pełnię stanowisko przywódcy swojej watahy. Nie znacie mnie zapewne, ale wiecie, że jak każdy z tego stada byłam, najniższa w hierarchii.-powiedziałam to, po czym podeszłam do stołu i usiadłam na miejscu, które zajmowałam kilka godzin wcześniej.

420 słów

Alpha soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz