Nadchodził wieczór. Góry o tej porze wyglądają pięknie. Zza horyzontu wyjawił się czubek księżyca. Z nieba zniknęły wszystkie niepotrzebne temu krajobrazowi chmury, a na ich miejsce wpłynęły gwiazdy plecione złotą nitką. Niebo przybrało ciemnofioletową i ciemnogranatową barwę. Taki widok zastały dziewczyny i Louis, gdy skończyli kolację i zasiedli z tyłu domu na tarasie.
Louis opowiadał dziewczynom różne zabawne z jego życia historie, a potem dziewczyny, które okryte grubymi swetrami siedziały na drewnianych krzesełkach, mówiły swoje historie z życia wzięte. Czasem zapadała głucha cisza, gdy Louis zapatrzony w horyzont pokazywał dłonią dziewczynom piękne miejsca i zakątki jego miasteczka. Jego dom - jak już była mowa na początku - umieszczony był wysoko w górach, stąd te widoki.
I tak minął cały wieczór dziewczyn i Lou.
Następnego ranka dziewczyny obudził głośny dźwięk otwieranych drzwi do ich pokoju. Od razu poderwały się do pozycji siedzącej i ze zdziwienie spojrzały na małą twarzyczkę jakiejś dziewczynki.
Miała jasne włosy splecione w dwa warkoczyki opadające na jej delikatne ramionka. Oczy miała duże piwne, a cerę wyjątkowo jasną. Była malutka. Sięgała ledwo do klamki od drzwi, które teraz były otwarte na oścież. Na nóżkach miała różowe skarpetki, a na nich białe buciki. Ubrana była w czerwoną kurtkę. Spojrzała na dziewczyny spod łba, jak kotek, który chce dostać swoją ulubioną przekąskę. Chwyciła dłońmi końce swojej kolorowej sukienki i się odezwała.
- Czy widzieliście może pana Poopy? - Spytała tak cichutko i tak delikatnie, że dziewczynom aż zmiękło serducho.
- Kim jestm pan Poopy? - Spytała się jej Valeria, która wstała i nałożyła na siebie szlafrok.
- Kim ty jesteś? - Spytała się Alex, która również wstała z łóżka i przetarła oczy.
- Nazywam się Holy i mam pięć lat. - Powiedziała i spuściła głowę cała zawstydzona.
- Pójdę do Louisa. - Powiedziała Valeria i wyszła z pokoju zostawiając Alex samą z tajemniczą dziewczynką o imieniu Holy.
- A więc... Holy, tak? - Alex kucnęła przed dziewczynką i spojrzała na jej małą posturę.
Mała kiwnęła twierdząco głową.
- Ja jestem Alex. - Alex podała Holy dłoń. Dziewczynka nieśmiało złapała ją swoimi dwoma i powiedziała:
- Wow, ale delikatne! - Uśmiechnęła się uroczo, tak że Alex zmiękły nogi i usiadła na ziemi po turecku sięgając Holy do łokci.
- Ale co? - Spytała Alex.
- Twoje rączki! - Spojrzała na Alexandrę i się uśmiechnęła.
- Moje dłonie? - Spojrzała na swoje dłonie, a potem na Holy. - Dłonie, jak dłonie.
- Może ty widziałaś pana Poopy? - Od razu zmieniła temat i również usiadła po turecku dotykając swoimi kolanami kolan Alex. Spojrzała na dziewczynę wielkimi piwnymi oczami.
- Pan kupka? Skąd taka nazwa? To jakś miś? - Spytała Alexandra i uśmiechnęła się łagodnie do dziewczynki.
- Nie. - Zaprzeczyła dziewczynka.
- Nie? - Spojrzała Alex na Holy ze zdziwieniem.
- To mój króliczek. - Powiedziała.
"To wyjaśnia, czemu nazwałaś go pan Kupka" - Pomyślała sobie Alex w myślach i zapytała.
- Skąd się tu wzięłaś, Holy?
Dziewczynka chwile się zastanawiała, a potem odpowiedziała.
CZYTASZ
"Shake? Nie, dzięki!"
Teen FictionMałe rzeczy są początkiem czegoś wielkiego. Jak ten shake. Niby nic wielkiego, a jednak. Zazwyczaj takie incydenty nie są początkiem dobrej znajomości, lecz wręcz przeciwnie. Ale zawsze zdarzają się wyjątki!