rozdział 27

311 23 1
                                    

Była noc. Wszyscy spali wtuleni w kołdry przytulając się do swoich połówek. No przynajmniej Val przytulała się do Camerona, bo Nasha nie było w łóżku. W łóżku, w którym spał, spała tam tylko sama Alex. Przeciągając się podczas snu coś ją zbudziło. Otworzyła lekko oczy i zorientowała się, że Nasha nie ma obok niej. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i zauważyla, że w korytarzu pali się światło. 

Zmarszczyła brwi. "Kto o tej porze chodzi coś jeść?" pomyślała domyślając się, gdzie może zastać chłopaka. Spojrzała na zegarek stojący na szawce nocnej. "Normalny człowiek nie je o czwartej nad ranem. No chyba, że tym człowiekiem jest Valeria - to zrozumiałe." dodała w myślach i powoli wygrzebała się spod kołdry. Gdy stanęła na równe nogi przeciągnęła się i ślimaczym krokiem ruszyła w stronę kuchni, w której spodziewała się zastać Nasha.

- To ja raczej powinnam jeść co chwila i wstawać w nocy, bo jestem w ciąży, a nie... - Nie dokończyła, bo zauważyła, że nie ma go w kuchni. - Hm. - Podrapała się po ramieniu i wróciła na korytarz. 

Dopiero teraz zauważyła, że w salonie pali się lampa stojąca obok kanapy w rogu. Wstawiła głowę do pomieszczenia i zastała tam szukającą czegoś w szufladzie Valerię. Podeszła do niej po cichu.

- Co robisz? - Spytała zaspana Alex. Valeria mocno się wystraszyła, bo aż podskoczyła i spiorunowała przyjaciółkę wzrokiem.

- Przestań się skradać, bo na zawał zejdę. - Powiedziała i położyła rękę na serce.

- Co robisz? Widziałaś Nasha? - Spytała Alex podchodząc bliżej do przyjaciółki. - I po co ci to? - Alex wskazała palcem na dłoń Val, w której znajdowały się tabletki.

- Eh. Jakoś pół godziny temu usłyszałam, że ktoś chodzi w korytarzu. Wstałam, żeby zobaczyć co sie dzieje i zobaczyłam Nasha w łazience. 

- Coś się stało?! - Spanikowała nagle Alex.

- Nie, nie. Tylko wymiotuje. - Val machnęła ręką. - Musiał się czymś zatruć.

- Biedaczek. - Alex spojrzała z niemrawym wyrazem twarzy na Valerię. 

- Rzyga jak kot od równo trzydziestu minut. - Powiedziała lekko uśmiechnięta Val, a Alex w tym czasie ruszyła do łazienki.

Gdy do niej weszła zobaczyła Nasha stojącego nad zlewem i myjącego twarz zimną wodą. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na plecach. Ten też się wystraszył, ale nie dał tego po sobie poznać. Wytarł twarzy o ręcznik wiszący obok i obrócił się do swojej dziewczyny.

- Jak się czujesz? - Spytała.

- Dobrze. - Skłamał.

- Przecież widzę, że czujesz się strasznie. - Pogłaskała go po policzku. 

- Rozgryzłaś mnie. - Wzruszył ramieniem i uśmiechnął się jednym kącikiem ust.

- Valeria zaraz da ci tebletkę i od razu poczujesz się lepiej. - Powiedziała Alex i złapała chłopaka za rękę.

- Dobrze. - Grier wziął jej delikatną dłoń i pocałował lekko jej wierzch.

Ich rozmowę przerwała Val, która weszła do łazienki i dała do ręki chłopaka jedną białą tabletkę i w drugą szklankę wody.

- Masz. Jak będzie ci nadal niedobrze to w salonie na stole leży kolejna tabletka. - Powiedziała Valeria i uśmiechnęła się lekko.

- Dzięki. - Odpowiedział Nash i przytulił dziewczynę jednym ramieniem. 

Val wyszła z łazienki i wróciła do Camerona, który właśnie leżał z szeroko otwartymi oczami i spoglądał na nią, gdy ta wchodziła pod kołdrę. Przytuliła się do niego, a on ją przyciągnął do siebie jeszcze bliżej całując w skroń. Po kilku minutach zasnęli.

Alex w tym czasie została z Nashem. Wyszli z łazienki, zgasili w niej światło i w korytarzu i usiedli w salonie na kanapie. Dziewczyna wtuliła sie w jego ciepły tors, a on ją objął jego silnymi ramionami.

- Dzięki, że jesteś. - Powiedział Nash po chwilowej ciszy. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem z jego słów i pocałowała go w policzek. Po około 15 miutach zasnęli oboje wtuleni w siebie na kanapie.

Dobra. Teraz można powiedzieć, że każdy spał przytulony do swojej drugiej połówki.

Jednak noc jeszcze nie skończyła się na Valeri. Podczas snu zaczęła się wiercić, przekręcać z boku na bok i szybko oddychać. Usłyszał to przez sen Cameron, który otworzył i spojrzał na dziewczynę. Leżała nieprzykryta kołdrą, bo całą zwaliła na podłogę, z czego też nie skorzystał Cam. Teraz dziewczyna zaczęła ciężko dyszeć i ruszać się w różne strony. Cameron przysunął się do dziewczyny i szturchnął ją w ramie. Ona obudziła się nagle i rozpłakała. 

- Co sied dzieje? Skarbie... - Powiedział Cam i przytulił do siebie dziewczynę, która rozpłakała się na dobre. Gdy nie odpowiedziała znów zapytał. - Miałaś koszmar? - A ta kiwnęła tylko głową i spojrzała zapłakanymi oczami na Camerona, który ucałował jej czoło.

- Śniło mi się, że wszyscy zgineliście. - Znów zapłakała i wytarła oczy.

- Ale przecież tu jestem... Nie płacz. - Przytulił dziewczynę jeszcze bardziej do siebie.

- To był najgorszy koszmar w moim życiu. - Pociągnęła nosem. - Nie darowałabym sobie, gdybyście zgineli. Chyba sama bym wtedy ze sobą skończyła... - Powiedziała i poczuła jak ciało Camerona sie spina. Odsunął ją od siebie i spojrzał w jej oczy.

- Była byś do tego zdolna? - Spytał.

- Tak. - Odpowiedziała po dłuższej chwili. - Nie miałabym wtedy dla kogo żyć. 

Cameron znów ją do siebie przytulił.

- Ale mam ciebie tutaj i teraz. To mnie upewnia, że pozosaniesz ze mną na zawsze. - Oplotła ciaśniej swoje małe ręce wokól jego tali, a on objął ją.

- Kocham Cię, nie zapominaj o tym. - Wyszeptał i pocałował dziewczynę.

*10 rano*

Właśnie dziewczyny zbierały się z chłopakami, żeby jechać do domu chłopaków do ich i swoich  rodziców. Nash czuł się trochę lepiej, ale nawet na śniadanie zjadł tylko jedną kaapkę i napił się wody. Nie chciał się najadać, bo bał sie tego, czego dzisiaj w nocy doznał.

Valeria ubrała się w jasnoróżową sukienkę i do tego ubrała brązowe buty na kournie. Alex założyła niebieską sukienkę i granatowe buty na koturnie. Chłopacy, jak to chłopacy, założyli na siebie koszulki, spodnie i trampki. Tak ubrani wszyscy wyszli z domu i skierowali się do mieszkania chłopaków.

Była przepiękna pogoda. Zamierzali fajnie wykorzystać ten czas, a konkretnie wspólnie z ich rodzicami i rodzeństwem pojechać za miasto na plażę, którą odkryli Nash z Cameronem przejeżdżając obok niej. Była nieduża, ale bardzo "przytulna". Nikt tam nie chodził, bo wszyscy woleli iśc na plażę w mieście, więc mała plażyczka za miastem miała dzisiaj za zadanie:
a) być pusta (bez ludzi),
b) być czysta,
c) i... żeby fajnie spędziło się na niej dzisiejszy dzień.

"Shake? Nie, dzięki!"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz