Była noc. Wszyscy spali wtuleni w kołdry przytulając się do swoich połówek. No przynajmniej Val przytulała się do Camerona, bo Nasha nie było w łóżku. W łóżku, w którym spał, spała tam tylko sama Alex. Przeciągając się podczas snu coś ją zbudziło. Otworzyła lekko oczy i zorientowała się, że Nasha nie ma obok niej. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i zauważyla, że w korytarzu pali się światło.
Zmarszczyła brwi. "Kto o tej porze chodzi coś jeść?" pomyślała domyślając się, gdzie może zastać chłopaka. Spojrzała na zegarek stojący na szawce nocnej. "Normalny człowiek nie je o czwartej nad ranem. No chyba, że tym człowiekiem jest Valeria - to zrozumiałe." dodała w myślach i powoli wygrzebała się spod kołdry. Gdy stanęła na równe nogi przeciągnęła się i ślimaczym krokiem ruszyła w stronę kuchni, w której spodziewała się zastać Nasha.
- To ja raczej powinnam jeść co chwila i wstawać w nocy, bo jestem w ciąży, a nie... - Nie dokończyła, bo zauważyła, że nie ma go w kuchni. - Hm. - Podrapała się po ramieniu i wróciła na korytarz.
Dopiero teraz zauważyła, że w salonie pali się lampa stojąca obok kanapy w rogu. Wstawiła głowę do pomieszczenia i zastała tam szukającą czegoś w szufladzie Valerię. Podeszła do niej po cichu.
- Co robisz? - Spytała zaspana Alex. Valeria mocno się wystraszyła, bo aż podskoczyła i spiorunowała przyjaciółkę wzrokiem.
- Przestań się skradać, bo na zawał zejdę. - Powiedziała i położyła rękę na serce.
- Co robisz? Widziałaś Nasha? - Spytała Alex podchodząc bliżej do przyjaciółki. - I po co ci to? - Alex wskazała palcem na dłoń Val, w której znajdowały się tabletki.
- Eh. Jakoś pół godziny temu usłyszałam, że ktoś chodzi w korytarzu. Wstałam, żeby zobaczyć co sie dzieje i zobaczyłam Nasha w łazience.
- Coś się stało?! - Spanikowała nagle Alex.
- Nie, nie. Tylko wymiotuje. - Val machnęła ręką. - Musiał się czymś zatruć.
- Biedaczek. - Alex spojrzała z niemrawym wyrazem twarzy na Valerię.
- Rzyga jak kot od równo trzydziestu minut. - Powiedziała lekko uśmiechnięta Val, a Alex w tym czasie ruszyła do łazienki.
Gdy do niej weszła zobaczyła Nasha stojącego nad zlewem i myjącego twarz zimną wodą. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na plecach. Ten też się wystraszył, ale nie dał tego po sobie poznać. Wytarł twarzy o ręcznik wiszący obok i obrócił się do swojej dziewczyny.
- Jak się czujesz? - Spytała.
- Dobrze. - Skłamał.
- Przecież widzę, że czujesz się strasznie. - Pogłaskała go po policzku.
- Rozgryzłaś mnie. - Wzruszył ramieniem i uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
- Valeria zaraz da ci tebletkę i od razu poczujesz się lepiej. - Powiedziała Alex i złapała chłopaka za rękę.
- Dobrze. - Grier wziął jej delikatną dłoń i pocałował lekko jej wierzch.
Ich rozmowę przerwała Val, która weszła do łazienki i dała do ręki chłopaka jedną białą tabletkę i w drugą szklankę wody.
- Masz. Jak będzie ci nadal niedobrze to w salonie na stole leży kolejna tabletka. - Powiedziała Valeria i uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki. - Odpowiedział Nash i przytulił dziewczynę jednym ramieniem.
Val wyszła z łazienki i wróciła do Camerona, który właśnie leżał z szeroko otwartymi oczami i spoglądał na nią, gdy ta wchodziła pod kołdrę. Przytuliła się do niego, a on ją przyciągnął do siebie jeszcze bliżej całując w skroń. Po kilku minutach zasnęli.
Alex w tym czasie została z Nashem. Wyszli z łazienki, zgasili w niej światło i w korytarzu i usiedli w salonie na kanapie. Dziewczyna wtuliła sie w jego ciepły tors, a on ją objął jego silnymi ramionami.
- Dzięki, że jesteś. - Powiedział Nash po chwilowej ciszy. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem z jego słów i pocałowała go w policzek. Po około 15 miutach zasnęli oboje wtuleni w siebie na kanapie.
Dobra. Teraz można powiedzieć, że każdy spał przytulony do swojej drugiej połówki.
Jednak noc jeszcze nie skończyła się na Valeri. Podczas snu zaczęła się wiercić, przekręcać z boku na bok i szybko oddychać. Usłyszał to przez sen Cameron, który otworzył i spojrzał na dziewczynę. Leżała nieprzykryta kołdrą, bo całą zwaliła na podłogę, z czego też nie skorzystał Cam. Teraz dziewczyna zaczęła ciężko dyszeć i ruszać się w różne strony. Cameron przysunął się do dziewczyny i szturchnął ją w ramie. Ona obudziła się nagle i rozpłakała.
- Co sied dzieje? Skarbie... - Powiedział Cam i przytulił do siebie dziewczynę, która rozpłakała się na dobre. Gdy nie odpowiedziała znów zapytał. - Miałaś koszmar? - A ta kiwnęła tylko głową i spojrzała zapłakanymi oczami na Camerona, który ucałował jej czoło.
- Śniło mi się, że wszyscy zgineliście. - Znów zapłakała i wytarła oczy.
- Ale przecież tu jestem... Nie płacz. - Przytulił dziewczynę jeszcze bardziej do siebie.
- To był najgorszy koszmar w moim życiu. - Pociągnęła nosem. - Nie darowałabym sobie, gdybyście zgineli. Chyba sama bym wtedy ze sobą skończyła... - Powiedziała i poczuła jak ciało Camerona sie spina. Odsunął ją od siebie i spojrzał w jej oczy.
- Była byś do tego zdolna? - Spytał.
- Tak. - Odpowiedziała po dłuższej chwili. - Nie miałabym wtedy dla kogo żyć.
Cameron znów ją do siebie przytulił.
- Ale mam ciebie tutaj i teraz. To mnie upewnia, że pozosaniesz ze mną na zawsze. - Oplotła ciaśniej swoje małe ręce wokól jego tali, a on objął ją.
- Kocham Cię, nie zapominaj o tym. - Wyszeptał i pocałował dziewczynę.
*10 rano*
Właśnie dziewczyny zbierały się z chłopakami, żeby jechać do domu chłopaków do ich i swoich rodziców. Nash czuł się trochę lepiej, ale nawet na śniadanie zjadł tylko jedną kaapkę i napił się wody. Nie chciał się najadać, bo bał sie tego, czego dzisiaj w nocy doznał.
Valeria ubrała się w jasnoróżową sukienkę i do tego ubrała brązowe buty na kournie. Alex założyła niebieską sukienkę i granatowe buty na koturnie. Chłopacy, jak to chłopacy, założyli na siebie koszulki, spodnie i trampki. Tak ubrani wszyscy wyszli z domu i skierowali się do mieszkania chłopaków.
Była przepiękna pogoda. Zamierzali fajnie wykorzystać ten czas, a konkretnie wspólnie z ich rodzicami i rodzeństwem pojechać za miasto na plażę, którą odkryli Nash z Cameronem przejeżdżając obok niej. Była nieduża, ale bardzo "przytulna". Nikt tam nie chodził, bo wszyscy woleli iśc na plażę w mieście, więc mała plażyczka za miastem miała dzisiaj za zadanie:
a) być pusta (bez ludzi),
b) być czysta,
c) i... żeby fajnie spędziło się na niej dzisiejszy dzień.
CZYTASZ
"Shake? Nie, dzięki!"
Teen FictionMałe rzeczy są początkiem czegoś wielkiego. Jak ten shake. Niby nic wielkiego, a jednak. Zazwyczaj takie incydenty nie są początkiem dobrej znajomości, lecz wręcz przeciwnie. Ale zawsze zdarzają się wyjątki!