Kolejny i zarazem 3 dzień w Paryżu. Pogoda dopisywała od samego ranka. Było trochę po ósmej rano. Słońce już dawno było na niebo i oświetlało ulice Paryża swoimi gorącymi i jasnymi promieniami, które dochodziły nawet do najmniejszych zakamarków miasta.
W hotelu było dość spokojnie. Ogólnie dla dziewczyn podobało się to miejsce, ale najgorsze było w tym, że w tym samym hotelu mieli swoje pokoje chłopacy. Jedyny w tym plus to to, że mieli oni swoje pokoje na siódmym piętrze, a dziewczyny na parterze.
Alexandra jeszcze spała. Bowiem wróciła do domu po pierwszej w nocy i po wczorajszym dniu była bardzo zmęczona, więc od razu poszła spać. Valeria przyjechała do hotelu, bo odwiózł ją Cameron. Grzecznie mu podziękowała i przytuliła, a on dał jej całusa w policzek. Gdy weszła do pokoju od razu rzuciła się na łóżko.
Val już wstała i właśnie się myła. Gdy skończyła prysznic i mycie włosów, wyszła z kabiny i owinęła się ręcznikiem. Zaczęła suszyć włosy. Po kilku minutach usłyszała pukanie do ich drzwi. Wyłączyła suszarkę i poszła otworzyć. Jej oczom ukazał się kelner z wózkiem, na którym stały talerze z jedzeniem. Obok nich stały dwie butelki soku pomarańczowego i woda. Całoś wyglądała pięknie.
- Petit-déjeuner pour les femmes (śniadanie dla pań). - Oznajmił.
- Je suis désolé, mais je parle à peine français (przepraszam, ale słabo mówię po francusku). - Odpowiedziała.
- Żartuje przecież. Śniadanie dla pań. - Powiedział wysoki blondyn i uśmiechną się szczerze. Valeri podobał się ten chłopak, ale nie dała nic po sobie poznać. Uznała, że jest przystojny.
- Em... dziękuję, ale my niczego nie zamawiałyśmy. - Poprawiła ręcznik i jeszcze raz spojrzałą na wózek pełen jedzenia.
- Wiem. To jest od niejakiego Camerona Dallasa i Nasha Griera spod 103. Czy mogę?
- Tak, tak. Proszę. - Ustąpiła mu miejsce i pozwoliła, żeby wjechał do środka. - Ale to smakowicie wygląda. - Powiedziała i nachyliła się nad wózkiem.
- Prawda? Mója tata posiada niezwykły talent. - Złączył palce swoich dłoni za plecami i się wyprostował.
- Twój tata tu gotuje? - Spojrzała na niego.
- Yhym. Jest szefem kuchni i jednocześnie właścicielem hotelu.
Val wytrzeczyła oczy.
- Naprawdę? - Spytała i wzięła z talerzyka kawałek chrupiącej bułki, na której znalazł się boczek z czosnkiem i bazylią. Too wszystko było polane olivą. Ugryzła kawałek.
Chłopak pokiwał twierdząco głową.
- Pycha. - Powiedziała, a chłopak widząc uśmiech na twarzy dziewczyny sam się uśmiechną.
- Co nie? Spróbuj jeszcze tych bułeczek. - Wskazał na kolejny talerz.
- Spróbuję.
Chłopak ukazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- A jeśli mogę spytać... dlaczego tu pracujesz, skoro to hotel twojego taty? - Ugryzła kolejny kawałek chrupiącej bułki z boczkiem i zamknęła dzrwi prowadzące do sypialni, w której spała Alexandra.
- Cuż... Moj ojciec powiedział, że kiedyś muszę przejąc ten interes, ale najpierw muszę poznać pracę każdego z pracowników. Dlatego teraz na przykład jestem kelnerem. - Wskazał dłońmi na swój strój. - Jutro zaczyna się moja kolejna praca. Będę sprzątał. - Ustawił się jak superbohater, a dziewczyna się zaśmiała. Dołączył on do niej. - Jestem Francois, ale mów mi Franco. - Podał jej dłoń, ona wytarła swoje ręce o ręcznik i też podała mu dłoń.
CZYTASZ
"Shake? Nie, dzięki!"
Novela JuvenilMałe rzeczy są początkiem czegoś wielkiego. Jak ten shake. Niby nic wielkiego, a jednak. Zazwyczaj takie incydenty nie są początkiem dobrej znajomości, lecz wręcz przeciwnie. Ale zawsze zdarzają się wyjątki!