10 DNI PÓŹNIEJ
- Tak, wylądowaliśmy. Teraz idziemy po walizki. - Mówiła Alex trzymając jedną ręką telefon, a drugą dłoń Nasha. - Tak mamo, wiem. Wiem, mówisz mi to już trzeci raz w ciągu tej rozmowy. - Alex spojrzała rozbawiona na Nasha, który uśmiechnął się do niej uroczo. - Dobra mamo. Zadzwonie później, pa! - Dziewczyna szybko się rozłączyła, bo nie chciała dłużej rozmawiać z jej rodzicielką.
Alex schowała telefon do torebki.
- To co: zabieramy walizki i do domu? - Spytał chłopak przeczesujac jedną ręką włosy.
- Yhym. - Alex pokiwała głową. - Cameron z Valerią moją na nas czekać?
- Cameron powiedział, że mamy przyjechać do domu i potem może pójdziemy coś zjeść na miasto. Co ty na to?
-Jestem za. - Zaśmiała się dziewczyna.
Po odebraniu walizek wyszli z lotniska i skierowali się do samochodu Nasha, który zostawili tu dwa tygodnie temu, jak przyjechali na lotnisko. Wsiedli do auta wcześniej pakując do bagażnika walizki. Pojechali do domu.
*dom dziewczyn*
- Valeria, gdzie są te kieliszki? - Spytał Cam grzebiąc w przeszklonej szafie stojącej w salonie.
- No tam na górze. - Odpowiedziała dziewczyna stawiając na stół talerze.
- O, mam! - Powiedział i wziął 4. Postawił je na stole i objął Valerię. - Zazdroszczę im. - Powiedział po chwili.
- Komu? Czego? - Spytała Valeria marszcząc brwi.
- No Alex i Nashowi. Niedługo zostaną rodzicami. Zapewne wyprowadzą się do jakiegoś wspólnego domu, może nawet poza LA.
- Chcesz to i my zamieszkajmy razem, ale po ślubie. - Valeria zaśmiała się, ucałowała chłopaka w policzek i wróciła do kuchni. Tam zaczęła kroić warzywa na sałatkę.
Chłopak poszedł za nią i usiadł na krześle przy małym stoliku.
- Ale chodzi mi o to, że oni jakby mają już ułożoną sobie przyszłość. W sensie dziecko...
Dziewczyna oderwała się na chwilę od krojenia i obróciła głowę w stronę chłopaka.
- Czyli ty... - Zaczęła.
- Chcę zostać ojcem, Valeria. Zawsze o tym marzyłem. - Westchnął. - Wyobrażasz sobie to? Takiego małego brzdąca biegającego po domu i krzyczącego 'Tata! Mama!'. Takiego malucha, którego można by było nauczyć grać w football, nauczyć pływać.
- A jeśli byłaby to dziewczynka? - Spytała rozbawiona Val i obróciła się całkowicie w stronę chłopaka.
- To wtedy miałaby piękny pokój, miałaby mnóstwo lalek i domków.
- Ja jak byłam mała to nie byłam zachwycona takimi zabawkami. Wolałam się bawić z siąsiadem, który miał super wielgachną wyścigówkę. - Dziewczyna pokazała rękoma wielkość auta. - Ale cie rozumiem.
Cameron się zaśmiał i wstał. Pocałował dziewczynę.
- Wiem co powiesz... 'Nie Cameron, może potem pomyślmy o dziecku', prawda? - Spytał chłopak.
Dziewczyna przez chwilę się nie odzywała. Chłopak wpatrywał się w jej oczy.
- A właśnie nie. Nie potem. - Uśmiechnęła się w stronę narzeczonego.
CZYTASZ
"Shake? Nie, dzięki!"
Teen FictionMałe rzeczy są początkiem czegoś wielkiego. Jak ten shake. Niby nic wielkiego, a jednak. Zazwyczaj takie incydenty nie są początkiem dobrej znajomości, lecz wręcz przeciwnie. Ale zawsze zdarzają się wyjątki!