3

672 39 8
                                    

Budzę się i zaczynam wpatrywać w sufit. Non namalowała na nim rośliny, gdy pojechałam na tydzień do domu kilka miesięcy temu. Ciemnozielone łodygi plączą się ze sobą, a kwiaty o różnych barwach rozdzielają niektóre zawijasy, jak gdyby próbowały pogodzić obie strony. Ale prawda jest taka, że to wszystko to jedna długa nić należąca do jednego korzenia, która walczy sama ze sobą. Do teraz zastanawiam się, czy tym malunkiem chciała oddać mój charakter.

Przekrzywiam głowę, widząc, że w jednym miejscu odprysnęła farba. Postanawiam, że zapytam o to później. Podnoszę się z łóżka, przeciągam i odsłaniam jasnożółte zasłony na boki. Stąd widzę tylko dalszą część wzgórza, a nawet turystyczną ścieżkę, która prowadzi na punkt widokowy. Pojechałyśmy tam raz na rowerach, ale wspólnie stwierdziłyśmy, że nasz balkon oferuje znacznie lepszy obrazek krajobrazu. Może dlatego, że należy tylko do naszej dwójki i jest magiczny, tak jak całe nasze mieszkanie. Wiem, że to Shannon uczyniła je takim, jakie jest. Zawsze miała w sobie tę artystyczną stronę, którą musiała pielęgnować, urządzając nasze skromne wnętrza.

Spotykamy się na balkonie. Przynoszę jej owsiankę, a ona podsuwa mi kawę w słoiku pod nos. Umiemy zadbać o siebie bez słów. Siadam na kolorowej poduszce z pchlego targu i opieram stopy o barierkę.

- Dziś będzie gorąco - mówi dziewczyna, a ja odchylam głowę i zamykam oczy. Słońce jeszcze nie wzeszło na tyle, żeby mnie razić, ale lubię czuć na powiekach ten poranny wiaterek. Każdy marzy o tym, żeby wiał cały dzień.

- Non? - zaczynam, gdy biorę pierwszego łyka kawy. - Czemu na moim suficie jest odpryśnięta farba? Zaraz nad moją głową - tłumaczę. Gdy odpowiada mi cisza otwieram oczy i patrzę na dziewczynę, która zakrywa usta dłonią i bezgłośnie chichocze.

- Myślałam, że nigdy nie zauważysz.

- Ach, czyli to sekret? - pytam z zadziornym uśmiechem, a rudowłosa przewraca oczami.

- Nie. Po prostu informacja, która czekała aż zostanie przytoczona - specjalnie zbacza z tematu, więc unoszę jedną brew, aby ponaglić ją do mówienia. - W porządku. Pamiętasz jak dwa tygodnie temu siedziałaś w studiu do czwartej nad ranem?

Jak mogłam zapomnieć. Był to jedyny dzień, gdy nie nienawidziłam tamtego budynku, ani pomieszczenia do nagrań od niepamiętnych czasów. Tata pracował nad ostatnimi szczegółami płyty muzyka country, który zapałał do mnie sympatią już na samym początku. Kilka dni przed premierą wysłał mi zaproszenie, żebym wprowadziła jakieś poprawki nim wypuści płytę w świat. A ja, mimo że country nie jest moim światem, siedziałam z nimi do czwartej i pracowałam, jakbym szlifowała swój własny album.

- A pamiętasz Borisa z mojej pracy? Zaprosiłam go na kolację i zamknęłam drzwi do swojego pokoju na klucz, bo... nie chciałam, żeby tam wszedł - mamrocze, a ja zasłaniam dłonią usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - No i się upiliśmy. Nie mogłam znaleźć klucza, a kanapa była za wąska, więc poszliśmy do ciebie.

- Wciąż bardziej interesuje mnie farba na suficie niż fakt, że byłaś z jakimś kolesiem na moim łóżku - mówię, a dziewczyna głośno wzdycha i bierze łyka kawy nim kontynuuje.

- Chciał... dominować. - szepcze, a ja zaciskam usta w linię. - Ale naprawdę nie wiem dlaczego zanim zaczął zdejmować mi ubrania, to zajął się biżuterią. Był strasznie gwałtowny. Zdjął mi z palca największy pierścionek jaki mam i chciał go rzucić za siebie, ale trafił w sufit... pamiętam, że ten skrawek farby spadł mu na włosy.

- O Boże, Non - kręcę głową, a dziewczyna zakrywa dłońmi twarz.

- Wiem. Ostatecznie się nie przespaliśmy i kazałam mu wrócić do domu - mówi, a ja śmieję się pod nosem. - Kolejnego dnia spotkaliśmy się w windzie. Postanowiliśmy, że zapomnimy, że to się kiedykolwiek wydarzyło.

LORI | Alex TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz