Wciskam się w czarną sukienkę i zakrywam krągłości dużym miodowym swetrem. Usta maluję bordową pomadką, włosy zostawiam rozpuszczone. Wychodzę z pokoju i rozglądam się po mieszkaniu. Zawsze jest tu taki porządek, że gdyby zjawił się tu niespodziewany gość, to nie musiałabym ruszyć ręką. Gdyby był tu bałagan, to też bym tego nie zrobiła; miejsca, w których żyję są odbiciem mojego charakteru.
Ale mieszkam też z Non, która lubi swoje zorganizowane pojemniki z pastelowymi pokrywkami i idealnie złożone kocyki.
Jest mi niemal głupio, że wychodzę bez niej, ale nie mogłam odrzucić propozycji Walta. A tak naprawdę mój organizm nie mógł odrzucić możliwości wrócenia do ulubionego klubu jazzowego, który mój tata wybrał na dzisiejszy wieczór dla zespołu. Gdy dostałam zaproszenie coś ukłuło mnie w sercu. Pewnie wspomnienia. Śpiewałam tam kilka razy moją jedną jedyną piosenkę, a publiczność zawsze reagowała z taką samą ekscytacją.
Dlatego zaciskam palce na skórzanej torebce i jadę rowerem w dół wzgórza. Z końca długiej ulicy widzę ludzi, którzy powoli znikają na schodach do piwnicy rudej kamienicy, gdzie znajduje się klub. Zgniatam papierosa między palcami, gdy zatrzymuję się przy czarnej barierce, do której przymocowuję rower.
- Hej, Lori - odwracam się do źródła głosu. Widzę Matta i Jamiego. Obaj ubrani na czarno. Obaj z dłońmi w kieszeniach.
- Hej. Jak tam? - pytam z grzeczności. Wcześniej nie zamieniłam z nimi słowa. Zaciągam się papierosem, żeby nie musieć udawać ekspresji na twarzy.
- Twój tata powiedział wiele dobrych rzeczy o tym klubie. Dlatego uznaliśmy, że wpadniemy - spoglądają po sobie, a ja uśmiecham się pod nosem.
- Myślałam, że to oficjalne spotkanie - przekrzywiam głowę do ramienia. - Tata zawsze zabiera tu klientów, żeby porozmawiać w przyjemnych warunkach.
- Na razie nie ma o czym. - śmieje się Matt. - Jesteśmy w dupie.
- Alex ciągle coś pisze, a potem wkurwia się na cały świat i wrzuca całe zeszyty do kominka - mówi Jamie, a ja mrużę oczy i unoszę kącik ust.
- Na pewno się w końcu zainspiruje. To dobre miejsce, żeby zakochać się bardziej w muzyce - mruczę pod nosem i odwracam w kierunku drzwi. - Wiecie czy są już w środku?
- Są.
Schodzimy na dół. Wszędzie jest ciemno i większość miejsc jest już zajętych, ale dwie kanapy, obok których siedzi tata, Walt i Nick są zarezerwowane. Witamy się i zajmujemy swoje miejsca. Siadam na przeciwko basisty i nikle się uśmiecham.
- Lori, nie wiedziałem, że kiedyś śpiewałaś - zaczyna od razu Walt, a ja tężeję na twarzy. Spoglądam kątem oka na tatę, który wzrusza jednym ramieniem. Wypuszczam gorące powietrze przez uchylone usta i kiwam głową.
- Stare czasy - uśmiecham się chytrze, a on kręci rozbawiony głową.
- Mogłem się domyślić po tym, jak zmieniłaś tę piosenkę - mówi. Na scenę wchodzą pierwsi muzycy. Kilku poznaję. Jedni z najlepszych niszowych artystów, którzy zasługują na całą tę sławę, którą mają słabe gwiazdki popu.
- Arthur - słyszę imię taty wypowiedziane tym chrypiącym, niskim głosem. Odwracam wzrok od sceny i widzę Alexa, który idzie w stronę mojej kanapy. Biała koszula zaciska się na jego umięśnionych ramionach. - Lorraine - zwraca się teraz do mnie. Posyłam mu cyniczny uśmiech.
- Alexander - odpowiadam i przesuwam się na meblu, żeby mógł usiąść. Willow nie ma. Utrzymujemy bezpieczną odległość. Przychodzi kelnerka. Zamawiam martini, on whiskey. Zaczyna się koncert.
Nagłośnienie jest świetne. Nie jest nachalne, można swobodnie rozmawiać, ale nie można uciec od najmocniejszych dźwięków. Od kontrabasu i fortepianu, na którym sama kiedyś grałam. Moje nozdrza rozszerzają się, gdy patrzę na tych niesamowitych muzyków, którzy kiwają się przy swoich instrumentach. Czuję każdy dźwięk w ciele, nawet nie mogę powstrzymać drgawek lub łez zbierających się pod powiekami.
- Lorraine - na ziemię sprowadza mnie głos taty. Pospiesznie mrugam, żeby odgonić łzy i odwracam się w ich kierunku.
- Pytałem, dlaczego skończyłaś z muzyką? - pyta Walt, a ja wzdycham. Biorę łyka martini i przybieram ignorancką postawę.
- To już nie moja bajka - uśmiecham się. Cynizm, który naturalnie objawia się w mojej mimice zazwyczaj zniechęca ludzi do drążenia tematu, ale po minie Walta widzę, że nie zrezygnował. Po prostu spyta kolejny raz, jak tylko nadarzy się okazja. Jest menadżerem zespołu; oczywiście, że się nie poddaje.
- Czyli nie jesteś amatorką - mówi cicho Alex. Patrzę na niego z ukosa i śmieję się, zderzając usta z zimnym kieliszkiem.
- Czujesz się z tym lepiej? - pytam, a on mruży oczy.
- Nie odpuścisz z tą piosenką - mówi, a ja wzruszam ramionami.
- Odpuściłam w momencie, gdy zobaczyłam twoją reakcję na zmianę tekstu - mamroczę, połykając kolejny łyk alkoholu.
- Moją reakcję?
- Niewdzięczną. - uśmiecham się, przejeżdżając palcami po zimnym szkle, na którym odcisnęła się szminka. - Jestem ostatnią osobą, która oczekuje splendoru, ale naprawdę zachowujesz się jak dupek. - mamroczę, aby reszta nas nie słyszała.
- To nie tak, że chciałabyś, żeby ktokolwiek wiedział, że przyczyniłaś się do napisania tekstu mojej piosenki - mówi, unosząc jedną brew. Jego oczy wydają się niemal czarne przy słabym oświetleniu klubu.
- Masz absolutną rację - nie powstrzymuję dłużej uśmiechu.
- Coś czuję, że się nie dogadamy - przygryza dolną wargę.
- Tak. - przekrzywiam głowę do ramienia. - To utrudnia mi przyznanie ci znowu racji.
Moglibyśmy ciskać w siebie piorunami jeszcze długo, ale muzycy zaczynają grać mój ulubiony utwór. Kieliszek wydaje się nagle dziwnie śliski, więc odstawiam go na drewnianą ławę i odwracam się całym ciałem do sceny. Sweter zsuwa mi się z ramienia, gdy ruszam głową w rytm muzyki. Zamykam oczy. Wyobrażam sobie każdy dźwięk, jako rysunkowy kształt w poklatkowym filmie. Przesuwają się, podskakują przy zmianach tonacji. Tak samo jak moje palce na moim udzie.
Otwieram oczy dopiero, gdy utwór się kończy. Na szczęście Walt i tata rozmawiają, a Jamie, Matt i Nick ulotnili się do baru. Nikt nie widział, jak przeżywam to wszystko na nowo.
Mój oddech jest przyspieszony, gdy siadam prosto i chwytam drżącą ręką kieliszek. Zerkam kątem oka na Alexa i w momencie, gdy widzę jak mi się przygląda czuję się niemal zawstydzona. Maskuję to sztucznym uśmiechem, dokańczam alkohol jednym łykiem i podnoszę się z kanapy.
- Miło było się z wami zobaczyć, ale będę już lecieć - zwracam się głównie do Walta. Mężczyzna kiwa z ciepłym uśmiechem głową i wraca do rozmowy. Zerkam ostatni raz na Alexa, który oblizuje dolną wargę, patrząc na mnie jak na obiekt w muzeum i idę do baru.
- Już uciekasz? - pyta Matt, a ja kiwam głową. Kładę mu rękę na ramieniu i uśmiecham się.
- Miłego wieczoru - mówię, a wszyscy żegnają się i w końcu mogę wyjść.
Dopiero na zewnątrz mogę zaczerpnąć powietrza. Biorę dwa głębokie oddechy, odczepiam rower od barierki i ruszam w dół ulicy ze świadomością, że czeka mnie jeszcze wjechanie na wzgórze.

CZYTASZ
LORI | Alex Turner
Hayran KurguNikt nie obiecywał, że praca w branży muzycznej będzie prosta. Lorraine zrozumiała to od razu, gdy wypuściła jeden singiel. Podejmuje więc decyzję, aby w pełni oddać się studiowaniu, gdy jej ojciec nawiązuje współpracę z jednym z najpopularniejszych...