Sięgam do kieszeni granatowych spodni i wyciągam wizytówkę, jakby to miało cokolwiek zmienić.
Klamka zapadła. Stoję pod knajpą w centrum miasta, gdzie mamy zjeść lunch. Odmówiłam mu drinka, na co zareagował śmiechem. Wspomniał, że nie przychodzi sam. Odmówiłam kolejny raz.
Na sali widzę go w towarzystwie drugiego mężczyzny. Wydaje się być ode mnie starszy o kilka lat. Blond włosy sięgają mu za ramię, a długie nogi ledwo mieszczą się pod czarnym stolikiem.
Biorę głęboki wdech, przeczesuję palcami włosy i wchodzę do środka. Kevin Danvers podnosi się z krzesła od razu, gdy mnie zauważa.
- Dobrze cię widzieć - mówi i ściska moją dłoń. Widzę, że korci go, żeby ucałować jej wierzch, ale w ostatnim momencie się powstrzymuje. Może zauważa, że nie jestem jedną z tych. Może zauważa ostrzeżenie na mojej chłodnej twarzy. - To Austin. Gitarzysta Rambling Creek.
- Podobno idziesz nam na ratunek - mamrocze. Widzę, że jest rozbawiony całą tą sytuacją, a mnie to odrobinę poprawia humor. Wymieniamy więc porozumiewawczy uśmiech, gdy siadamy na przeciwko siebie.
- Ale kto powiedział, że na ratunek? - przewraca oczami Kevin, otwierając zamaszystym ruchem kartę. - Lori jest po prostu płomieniem. A wy jesteście bourbonem. Rozumiesz? Mieszanka wybuchowa.
- Co masz na myśli, mówiąc o ratunku? - pytam Austina kompletnie olewając Kevina.
- Nagraliśmy jedną płytę. Teraz jesteśmy w dupie, ale Kev nie da nam spokoju, dopóki nie nagramy kolejnej. Zainwestował w nas za dużo pieniędzy - odpowiada, a ja mrużę oczy i zerkam na producenta, licząc, że temu zaprzeczy. Nie robi tego.
- Wiecie, że jestem dla was kompletną niewiadomą, prawda? - pytam. Austin wzrusza ramionami, a Kevin rzuca kartę o stół i przywołuje gestem kelnerkę.
- Nie jesteś kompletną niewiadomą. Widziałem, co robisz z głosem i gitarą - mówi, gdy młoda dziewczyna w czarnym fartuszku zatrzymuje się przy naszym stoliku.
Nawet nie zdążyłam zajrzeć do karty, ale bezspornie Kevinowi wystarcza kilka chwil, żeby zapomnieć o dobrych manierach i poczekaniu na resztę. Korzystam, że zamawia sobie stek o szczególnym stopniu dosmażenia i wybieram swój lunch.
- Bruschettę z gruszką i gorgonzolą i kieliszek chardonnay - mówię, a kelnerka zapisuje wszystko w swoim małym notatniku.
- Mówiłaś, że nie wyjdziesz na drinka - zwraca mi uwagę formalnym tonem.
- Wino to nie drink - unoszę brew. Kevin mruży oczy, kelnerka przystępuje z nogi na nogę, a Austin parska śmiechem na całą restaurację.
- Ja pierdolę - komentuje wszystko blondyn, wiążąc włosy w kok.
Dowiaduję się odrobinę więcej. Wciąż mam w głowie pustkę, ale przynajmniej wiem, że Austin gra na gitarze elektrycznej, Willy na perkusji, a ich frontman Jude to dumny palant z obsesją na punkcie bycia oryginalnym. A przy okazji palant, który nie chce mieć w swoim zespole nowego członka, o czym wspomina mi gitarzysta.
Kevin od razu oponuje i mówi, że mam się nie przejmować. Że widzi we mnie potęgę, która razem z uporem Jude'a weźmie nas wszystkich na szczyt. No i facet nawet się nie kryje z tym, że robi to wszystko dla pieniędzy. Jego zadaniem jest zrobić z małych grup światowe gwiazdy i podobno od dawna mu to wychodzi. Ale zna się też na swoim fachu. Zna się na muzyce, jak mało kto.
Później wyciąga laptopa i odpala całą płytę zespołu, przy której spędzamy godzinę. A ja słucham, wytężając wszystkie zmysły. Do kilku piosenek zakładam słuchawki, żeby zrozumieć lepiej konstrukcję dźwięków i głos solisty.
CZYTASZ
LORI | Alex Turner
FanfictionNikt nie obiecywał, że praca w branży muzycznej będzie prosta. Lorraine zrozumiała to od razu, gdy wypuściła jeden singiel. Podejmuje więc decyzję, aby w pełni oddać się studiowaniu, gdy jej ojciec nawiązuje współpracę z jednym z najpopularniejszych...