14

597 51 21
                                    

Słyszę, jak tata rozmawia z kimś przez telefon, a gdy kończy dowiaduję się, że Willow przystała na propozycję i zgodziła się pojechać na dwumiesięczne leczenie do ośrodka. Mimo że wiem, że to dobrze, to trzęsą mi się dłonie, jak gdybym wkopała ją w coś, czego będzie żałować. A nawet z nią o tym nie rozmawiałam.

- To częsty przypadek w tej branży, Lori. Nie przejmuj się - mówi jeszcze tata, kładąc mi dłoń na plecach. Wychodzi z kanciapy i siada przy laptopie, zakładając te absurdalnie wielkie słuchawki na głowę.

Piosenek na płytę jest już coraz więcej. Podobnie, jak mojej pracy. Coraz więcej ludzi dowiaduje się, że współpracujemy z Arctic Monkeys i domaga się wywiadów, na które nikt nie ma ochoty. Grzeczne odmawianie albo wysyłanie wymówki o treści „Zastanowimy się" stało się moją codzienną zabawą. Ale może chociaż to pozwala mi nie myśleć o Alexie i sytuacji spod drzwi mojego mieszkania.

ja: will pojechała na odwyk

nonny: to dobrze
może teraz będziecie się obściskiwać z A bez poczucia winy ;)
żartuję!
jezu, jestem okropna

ja: jesteś

nonny: wiem, że ciągle o nim myślisz

ja: nieprawda

nonny: to normalne
nie byłaś w związku całe życie, to jak masz nie myśleć o takim facecie?

Pocieram dłońmi twarz, opierając łokcie na blacie biurka. Jestem zmęczona nauką, zmęczona odpisywaniem na maile i zmęczona byciem częścią tego zespołu. Cóż, może gdybym oficjalnie do niego należała, to nie miałabym takich myśli.

Uśmiecham się głupio na samo wyobrażenie siebie w zespole muzycznym. Zespole rockowym. Tak naprawdę nigdy nie chciałam być solistką. Ta jedna piosenka była wyjątkiem. Potem ktoś miał się mną zainteresować i zaproponować dołączenie do zespołu. Tak miało wyglądać moje idealne życie.

- Lori - odwracam się gwałtownie, słysząc jego głęboki głos. Nie widziałam go od trzech dni. Przez ten czas spora część jego życia odleciała na zupełnie inną planetę. Mianowicie musiał pożegnać Will, a dziś osobiście odwieźć ją do ośrodka.

Przez chwilę zastanawiam się, jak to strawiła. Jakim wzrokiem na niego patrzyła, gdy siedział w samochodzie, jak tachała z obcym człowiekiem w uniformie walizkę do tego jasnożółtego budynku. Może już nie jest jasnożółty? Takim go jednak pamiętam. I tak też pamiętam obrazek mojej mamy, która patrzyła na mnie ze złością i niezrozumieniem. Może Willow też tak wyglądała.

- Lorraine - powtarza, a ja przełykam ślinę i odsuwam się od biurka, przejeżdżając dłonią po policzku. Wygląda na zmęczonego.

- Wszystko w porządku? - pytam. Słyszę w swoim głosie troskę, ale postanawiam nie karcić się za to, że czuję takie emocje przy zwykłej rozmowie. Jeszcze.

Patrzy przez ramię na mojego tatę, po czym chwiejnie wsuwa się do środka i zamyka drzwi, jednocześnie zsuwając zasłonkę na szkło, aby upewnić się, że naprawdę jesteśmy sami. Głośno wzdycha i przeczesuje palcami włosy.

- Dobrze się czujesz? - ponawiam pytanie, a on wzrusza jednym ramieniem i podchodzi do biurka, kładąc długi palec na odtwarzaczu.

- Czy to źle, że nic nie czuję? - mamrocze pod nosem, naciskając wszystkie przyciski, a ja wzdycham równie głośno, co on wcześniej. - Ewentualnie ulgę. To chyba jeszcze gorsze.

LORI | Alex TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz