11

589 48 4
                                    

- To niedorzeczne.

Stoimy z Non pod klubem - jednym z tych szpanerskich, gdzie wszyscy ubrani są w drogie ciuchy i upijają się szampanem, bo odlot zapewnia im coś innego. Nawet nie chcę myśleć o tym, co dzieje się w środku. Tak naprawdę nie muszę sobie tego nawet wyobrażać, bo nim zdążam powiedzieć Non, że chętnie wrócę do domu, to ona już ciągnie mnie na czerwony dywanik pod szklanymi drzwiami. I to pod tymi dla VIP-ów, przez co zalewa mnie jeszcze większa fala zażenowania. Niestety do wejścia upoważnia nas zaproszenie, które dostałam dziś po południu od Matta.

- Shannon Pitts i Lori Carter - mówi dziewczyna do ochroniarza, który mruży oczy nad kartką papieru wczepioną pod gumkę zielonej teczki. Szuka palcem obu nazwisk, po czym odczepia od pozłacanego słupka grubą czerwoną linę, a my wchodzimy do środka. Absurd.

Jesteśmy w centrum San Francisco dlatego nie jestem ani trochę zaskoczona, gdy ledwo jesteśmy w stanie przecisnąć się przez tłum. Trzymam się kurczowo Non, która uparcie brnie do przodu w kierunku szklanych, podświetlanych na niebiesko schodów, które prowadzą do strefy dla buców. Strefy, w której nigdy nie chciałam się znaleźć. Ale niestety udaje nam się dotrzeć na samą górę, gdzie jeszcze raz sprawdzają nasze nazwiska i lądujemy na kanapie obok chłopaków. Non obok Nicka, ja obok Non. Z idealnym widokiem na Alexa, w którego szyję wczepione są małe usta Will.

- Nie mogliśmy po prostu pójść do pubu? - wzdycha Non, próbując zdjąć z siebie czarny, puchaty sweter. Mimo oślepiających neonowych świateł widzę, że się rumieni, gdy Nick pomaga jej odczepić zaplątane w kołnierz włosy.

- Chcieliśmy zobaczyć prawdziwe centrum. Ciągle chowamy się na przedmieściach - mówi Jamie, a ja oblizuję wargi i rozglądam się po wszystkich. Byle nie patrzeć na Alexa.

Nie, nie ma we mnie takiej emocji jak zazdrość. Ale nie mogę patrzeć na to z jaką obojętnością podchodzi do sytuacji, w której jego dziewczyna pokłada się na jego nogach, całując uparcie jego szyję, gdy on dzień wcześniej przyciskał swoje ciało do innej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to ja jestem tą inną. To ja jestem tą, która się na to wszystko zgodziła, bo była tak zamroczona całą jego osobą. Może wciąż jest.

Postanawiam to sprawdzić, unosząc wzrok znad szklanego stolika. Nasze spojrzenia od razu się krzyżują. Może patrzymy na siebie zaledwie kilka sekund, ale w mojej głowie trwa to kilka godzin. Czuję się tak za każdym razem, gdy mruży te swoje duże oczy, próbując zrozumieć o czym teraz myślę, jaki kolejny ruch powinien wykonać, żeby mnie udobruchać. A czemu to robi? Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.

- Idę do baru - informuję. Przytrzymuję jeszcze chwilę jego spojrzenie, po czym podnoszę się z kanapy. Ku mojej uciesze Non też wstaje i wypycha mnie poza lożę.

- Myślałam, że wywiercicie sobie nawzajem dziury w twarzach - mówi mi do ucha, a ja przełykam ślinę i wypuszczam ze świstem powietrze.

- Nie rozumiem, czemu nas tu zaprosili - mamroczę, gdy siadamy na wysokich stołkach. Non wywraca oczami, jadąc palcem po menu drinków.

- Bo nas lubią. Ty z nimi pracujesz, ja się z tobą przyjaźnię. - wymienia. - Dlaczego nagle wszystko analizujesz?

- Nic nie analizuję - uśmiecham się złośliwie, a ona w końcu unosi na mnie wzrok. Chwilę skanuje moją twarz, po czym na jej twarz wraca ulga. 

- Takiej Lori dziś potrzebuję - wzdycha, po czym zamyka kartę i przywołuje barmana ruchem ręki. - Po trzy kieliszki wódki, podwójnie.

- Rozumiem, że coś się dziś wydarzyło w pracy? - śmieję się, a dziewczyna przewraca oczami i opiera brodę o dłoń.

LORI | Alex TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz