27

410 30 9
                                    

- Ulubiony film?

- Zakochany kundel.

- Słabe.

- Nie wierzę, że znasz lepszy.

- Titanic? - pyta Jude, unosząc jedną brew, a ja prawie pluję lodami na jego odkryte kolano. Zaczynam kaszleć, a szatyn z niechęcią klepie mnie po plecach, mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw.

- Doprowadzisz do mojej śmierci prędzej niż mi się zdawało - bełkoczę po chwili, wciąż próbując pozbyć się lodowatej wanilii z krtani.

- Może taki jest mój cel od samego początku? Zabrać cię na lody waniliowe na deptaku w San Francisco, a następnie cię nimi udusić albo przynajmniej zepsuć ci krtań.

- Zepsuć krtań? - patrzę na niego oburzona. - To najgorsze, co możesz powiedzieć piosenkarce.

- Więc od teraz nazywasz się piosenkarką?

Zaciskam usta w linię i powstrzymując słaby uśmiech spuszczam wzrok na nogi. Obserwuję, jak krople lodów zsuwają się po wafelku do namokniętej różowej chusteczki.

Piosenkarka. Chyba nigdy nie myślałam, że będę miała taki tytuł. A raczej, że dobrowolnie się nim okrzyknę. Zawsze wolałam miano artystki, a nawet cholernej muzykantki, którą z kolei nazywała mnie Non.

- Cofam to - mruczę, a Jude wzdycha i wstaje z ceglanego murku, aby wyjąć paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni.

- Zaczyna mi się nudzić ta szopka z poznawaniem ciebie. To, że uważasz Zakochanego kundla za najlepszy film musi być żartem.

Patrzę na niego przez dłuższą chwilę. Odpala powoli papierosa, zakrywając go dłonią, aby płomień z czerwonej zapalniczki mu nie uciekł. Włosy falują mu na wietrze, a gdy zerka na mnie kątem oka widzę, jak słońce odbija się w jego błękitnych tęczówkach.

Tak naprawdę mogłabym go przejrzeć. Widzę, że chce się bawić, a jego życie nie jest dla niego priorytetem. Narkotyki, gburowatość i zgarnianie dziewczyn do pokoju hotelowego po koncercie, to pewnie jedne z jego głównych zajęć. Zajęć, które na pewno zdążyły mu się już znudzić, mimo że jest jeszcze młody. Ale muzyka jest dla niego ważna. Muzyka jest w nim, a jego głos naprawdę może rozbudzić całe wnętrze. 

I wbrew wszystkiemu, co mogłabym powiedzieć oraz z Alexem, który szarpie moim sercem, gdy tylko wezmę oddech w towarzystwie Jude, wiedziałam, że to ten szatyn może zaoferować mi przyszłość.

- Przyzwyczajaj się do poznawania mnie, Jude - mówię cicho, a na jego twarz pierwszy raz wpływa powaga, a nawet coś przypominającego... troskę?

- Jesteś pewna? - pyta po chwili, a ja oblizuję usta, wbijając wzrok w gwiazdkę na jego naszyjniku. - I za dwa dni nie zrobisz mnie w chuja, wsiadając do samolotu twojego kochasia?

- Jeszcze raz o nim wspomnisz, a zaraz sam wsiądziesz do samolotu i to bez jedynej osoby, która postawi twój zespół na nogi. I może przy okazji ciebie - warczę, a szatyn unosi prawy kącik ust i rozbawiony kręci głową.

- Dobra, księżniczko. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteśmy razem w zespole - jego głos ocieka sarkazmem, gdy wyciąga dłoń w moim kierunku. Ściskam ją, jednocześnie wspomagając się nią, by wstać z murka.

- Do zobaczenia za dwa dni.

Dzwonię do Alexa czternasty raz. Serce wali mi tak mocno, że boję się, że wypadnie mi z piersi. Jestem pewna, że panele w moim salonie zaczynają blaknąć, bo szuram po nich stopami od godziny, próbując złapać jakikolwiek kontakt z brunetem.

LORI | Alex TurnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz