Kolejnego dnia wracam do studia z wiadomością od taty, że piosenka nazywa się oficjalnie Temptation Greets You Like Your Naughty Friend, a raper zwany Dizzee pojawi się w studiu w przeciągu dwóch tygodni.
W piosence słyszę wyraźne zmiany instrumentalne. Jest dużo lepsza. Siadam przy stole i obserwuję, jak tata wymachuje rękoma do chłopaków za szybą. Nagrywają podkład. Alexa nie ma na razie z nimi. Ale tyle rzeczy w pomieszczeniu zaczyna przypominać, że jest tu prawie każdego dnia.
Wszędzie leżą pogryzmolone kartki papieru - wszelkiego rodzaju burze mózgów, linijki różnych piosenek i pomysły przelane na papier tym ładnym, nieco koślawym pismem. Jego dwie kurtki zajmują wieszak przy drzwiach, trzy papierowe kubki po kawie stoją między głośnikami pod szybą. A niektóre rzeczy przeszły nawet zapachem jego wody kolońskiej. Czuję go tu bez przerwy.
- Nie chcesz wprowadzić żadnych zmian? - odwracam głowę przez ramię. Alex stoi z tym papierowym kubkiem kawy, który pewnie wyląduje zaraz obok trzech pozostałych. Jego głos ocieka sarkazmem, więc odwdzięczam się perfidnym uśmiechem.
- Nie widziałam jeszcze całego tekstu, więc trudno powiedzieć - mówię, wracając spojrzeniem do pozostałych. Alex siada na krześle obok, ale szybko zsuwa się niżej tak, że prawie na nim leży.
- Nic bym w niej nie zmieniał. Jest dobra.
- Jest dobra - przytakuję, przekrzywiając głowę do ramienia. - Masz pomysły na kolejne?
- Zawsze mam coś z tyłu głowy - zerkam na niego kątem oka, a on się uśmiecha. Możliwe, że to pierwsza normalna rozmowa, jaką przeprowadzamy. - A co z tobą?
- Co ze mną? - marszczę brwi. Kubek chwieje mu się w dłoniach.
- Nie napiszesz już nic? Nigdy? - pyta głosem wypranym z emocji. Zagryzam policzki od środka i sama zsuwam się w dół na krześle. Siedzimy w sposób w jaki dzieci siedzą w poczekalni do lekarza. Oboje z nogami rozwalonymi pod stołem i głową opadającą do ramienia.
- Nigdy - mówię po chwili. Przez chwilę wpatrujemy się pusto w Nicka, Jamiego i Matta. Słyszę, jak Alex siorbie kawę. Słyszę też, że tata uderza o coś dłonią, gdy Matt głośno przeklina.
Brunet podnosi się bez słowa, odkłada kubek od kawy obok trzech pozostałych, wchodzi za szybę i przeciąga się przy mikrofonie. Zapada cisza. Odwraca się do reszty. Mówi kilka słów, które słyszalne są jedynie dla nich samych i mojego taty, który stoi z wielkimi słuchawkami na uszach. Później bierze swoją gitarę i zaczyna grać początek. A reszta płynie dalej, jak gdyby jego wejście odmieniło całkowicie atmosferę, jak gdyby wyprowadziło wszystkie błędy na spacer. Wciąż siedząc jak dziecko w poczekalni uśmiecham się, gdy znów mówi tę jedną linijkę do mnie. A potem wstaję i zamykam się w swoim pokoju.
✿
Kolejnego dnia przychodzę do studia dopiero po dwudziestej. Korzystam, że nikogo nie ma w końcu obok i mogę popracować na własnych zasadach. Biorę jeden głośnik spod szyby i potykając się o nogawki długich dżinsów niosę go do siebie. Zostawiam otwarte drzwi, podłączam telefon i rozluźniam się na krześle. Muzyka powoli odbiera mi cały stres i sprawia, że mogę zamknąć oczy i uśmiechnąć się do siebie samej.
Podnoszę się z krzesła i tanecznym krokiem idę w kierunku drugich drzwi. Otwieram je, a gdy wchodzę do środka czuję ten zapach papierosów, który unosi się tu od zawsze. Teraz moje nozdrza atakuje też jego woda kolońska.
Unoszę klapę pianina i zaczynam grać. Nie grałam od tak dawna. Moje palce przesuwają się po klawiszach w totalnej improwizacji. Nie wiem co gram, ale czuję łzy pod powiekami, więc nie otwieram oczu. Daję się ponieść. Czasem coś powtarzam, jeśli nie brzmi dostatecznie dobrze, ale nie przerywam nawet na sekundę. Tworzę labirynt dźwięków. W końcu się zatrzymuję i uchylam powieki. Wiem, że nie jestem sama. Słyszałam, jak otwierają się drzwi.
- Dobijające - słyszę. Zagryzam policzki od środka i spuszczam głowę z cichym westchnieniem. Już chcę coś powiedzieć, ale słyszę, że się zbliża. - Podobało mi się. Co to było?
- Improwizacja - mamroczę, unosząc znów głowę. Staje za pianinem i patrzy mi prosto w oczy. Przydługie kosmyki włosów opadają mu na czoło, a przez dużą lnianą koszulę widzę zarys jego ciała.
- Tak po prostu zaimprowizowałaś taki utwór? - pyta, mrużąc oczy. Uśmiecham się i zerkam na klawisze. Podchodzi bliżej. W końcu staje za mną i nachyla się do mojego ucha. Drży mi dłoń. - Zagrasz to drugi raz?
- Nie pamiętam... - zaczynam, ale przerywa mi huk. Odwracam twarz w kierunku pomieszczenia i widzę Willow, która stoi nad przewróconym krzesłem. Alex klnie pod nosem i wychodzi, a ja podnoszę się ze stołka.
- Co ty odpieprzasz, Will? - pyta Alex, a dziewczyna kręci szybko głową i zaczyna się dziko śmiać, uderzając go pięścią w pierś.
- Jak mogłeś mnie wczoraj zostawić?! - krzyczy, podchodząc jeszcze bliżej niego.
- Już o tym rozmawialiśmy. Coś ci się pokręciło - syczy, a dziewczyna zaczyna ciągnąć się za końcówki włosów. Zastanawiam się, czy nie interweniować, ale rezygnuję, gdy zaczyna płakać.
- Nic mi się nie pokręciło! Wyszłam, a ty nawet nie zauważyłeś - szlocha, upadając na krzesło.
- Jesteś przećpana, Will. Rozmawialiśmy o tym wczoraj. Powiedziałaś, że wrócisz do domu.
- A wróciłam?! - drze się do tego stopnia, że się krzywię.
- Chuj wie, co zrobiłaś, Will. - warczy, nachylając się nad jej twarzą. - Co znów wzięłaś?
- Nie twój pierdolony interes - śmieje się. Czarne łzy płyną jej po policzkach. Mam wrażenie, że są jak koty, które chcą zaatakować się nawzajem na ulicy o czwartej nad ranem.
- Nie będziesz ćpać będąc ze mną - mówi poważnie. Zaczyna cała drżeć. Jej noga podskakuje w diabelskim tempie.
- Pieprzysz teraz ją? - pyta, kiwając w stronę szyby. Na szczęście zdążyłam schować się już w małym korytarzyku, oddzielającym oba pomieszczenia. Zamykam oczy i uderzam cicho głową o ścianę.
- A co gdybym powiedział, że tak? - syczy. Morduję go wzrokiem, gdy nie patrzy.
- To wszystko twoja wina. - mówi, unosząc drżące palce do platynowych włosów. - Wszystko miało być takie piękne, a nic nie ma sensu. Zniszczyłeś mnie.
- Pierdolisz od rzeczy, Will. Napij się wody i pójdziemy spać - mamrocze zrezygnowany, odsuwając się od niej na bezpieczną odległość. Nasze spojrzenia się krzyżują, gdy blondynka podchodzi w końcu do baniaka z wodą. Kręcę z niedowierzaniem głową, a on klnie cicho pod nosem. - Nie pieprzę się z nią, Will.
- Wiem, że nie - śmieje się gorzko. - Jest dla ciebie za brzydka.
I są to tak przypadkowe słowa. Rzucone gdzieś w powietrze, pozbawione jakiegokolwiek sensu. Zagryzam policzki od środka, wciągam zimne powietrze nosem i wkładam palce do tylnych kieszeni spodni. Patrzę przez chwilę na swoje żółte trampki, po czym uśmiecham się pod nosem.
Przypomina mi się, że gdy wydawałam pierwszą piosenkę chciałam, żeby dziewczyny, które nie wyglądają, jak modelki z okładek mogły znaleźć we mnie wspólne niedoskonałości. Chciałam, żeby łączyła nas muzyka, nie wygląd. Chciałam pokazać, że mogą wszystko.
Do teraz pozostałam przy tych wartościach. Dlatego ignoruję jej słowa i z uśmiechem pokazuję Alexowi środkowy palec, gdy oboje wychodzą ze studia. A potem wracam do pianina ze świadomością, że pamiętam większość granej wcześniej melodii. Zapominam o pracy i dopracowuję ją, dopóki całkowicie się nie ściemnia.

CZYTASZ
LORI | Alex Turner
FanfictionNikt nie obiecywał, że praca w branży muzycznej będzie prosta. Lorraine zrozumiała to od razu, gdy wypuściła jeden singiel. Podejmuje więc decyzję, aby w pełni oddać się studiowaniu, gdy jej ojciec nawiązuje współpracę z jednym z najpopularniejszych...