Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ROZDZIAŁ TRZECI ━━━━
(sezon 1)
Niespodziewana siła szarpnęła Riley do tyłu, wciągając ją wbrew woli wgłąb szpitalnej sali. Ze zduszonym okrzykiem zaskoczenia poderwała wstrząśnięty wzrok, a naturalnie blada twarz przybrała chorobliwie białej wręcz barwy. Kobieta odczuła paraliżujące wrażenie serca zamierającego w piersi, doszczętnie przerażonego rozpościerającym się przed nią widokiem.
Zamarła, gdy pochylił się nad nią, wciąż odziany w szpitalną tunikę spod której wystawały fragmenty zakrwawionego bandaża. Tkanina była przesiąknięta ciemnoczerwonym płynem, będącym dowodem makabrycznej rany na jego ramieniu. Klatka piersiowa pacjenta drżała w dziwnym, nienaturalnym ruchu, ukrywając coś złowrogiego czającego się w jego sylwetce. Z jego ust wydobywały się zduszone, ochrypłe dźwięki, tak jakby od wewnątrz coś go dusiło.
Nie brzmiał jak człowiek. I zdecydowanie też tak nie wyglądał.
Upiorną skórę zdobiły chorowite, fioletowo-niebieskie ślady, przypominające następstwa brutalnego pobicia. Jego twarz była wykrzywiona i sprawiała wrażenie wręcz brudnej, a zapadnięte oczodoły spowijały mocno kontrastujące z wyblakłą tęczówką cienie.
Przekrwione białka kontrastowały z wypłowiałą źrenicą, a choć zdawały się rozbiegać we wszystkich kierunkach, były niezachwianie utkwione w jednym punkcie.
W samej Riley.
— Proszę pana, proszę się odsunąć. — kobieta uniosła niepewnie dłonie, powoli i ostrożnie wycofując się z zasięgu przeraźliwej postaci w drzwiach. Nie odrywała podszytego strachem wzroku z pacjenta, który jeszcze parę minut wcześniej leżał nieprzytomny i nic nie wskazywało na to, że jego stan miałby się wkrótce zmienić. A jednak stał przed nią, lecz w dziwny sposób odmieniony. Tak, jakby cała jego postać wręcz wrzeszczała o jakiejś pokręconej formie odczłowieczenia.
— Proszę nie podchodzić! — kobieta podniosła głos, gdy ten ruszył prosto na nią, zupełnie nie zważając na jej desperackie prośby. Potworne, rozwarte szczęki odsłoniły przed nią ociekające krwią zęby, gotowe zatopić się prosto w wyciągniętej dłoni bezradnej dziewczyny.
Odepchnęła go, robiąc żałosny unik przed jego obnażonymi zębami, lecz mężczyzna nacisnął na jej drobne ramiona, skutecznie zamykając ją w ślepym zaułku przy ścianie. Docisnęła dłonie do klatki piersiowej napastnika, za wszelką cenę próbjąc uniemożliwić mu zbliżenie się — jego szczęka poruszała się nad nią w nienaturalny sposób, tak jakby miała swój własny umysł.