xiii. zawahanie

891 61 23
                                    

          Czas stanął na moment w miejscu.

          W powietrze wzbiły się tumany kurzu z podłogi i dziury w tynku, jaka powstała wskutek przebicia klatki piersiowej Tony'ego na wylot. Ogłuszający dźwięk wystrzału odbijał się przez kilka sekund między ścianami, drażniąc bębenki nieprzyjemnym hałasem. Lokal wypełniał zapach metalu. Po podłodze płynęła rzeka krwi.

          Odważyła się otworzyć oczy i zdjąć dłonie z uszu dopiero, gdy Glenn dotknął jej ramienia trzęsącą się dłonią. Riley rozchyliła nieco ściśnięte mocno powieki i zaryzykowała spojrzenie do góry, odnajdując wzrokiem twarz przyjaciela. Koreańczyk wpatrywał się przed siebie z lekko otwartymi ustami. Na twarzy miał mieszaninę przerażenia i szoku. 

          Wygramoliła się spod lady i wyprostowała, stając obok młodszego mężczyzny. Dopiero wtedy objąć mogła pełny obraz strzelaniny, jaka miała miejsce przed kilkoma sekundy. Tony leżał martwy przy ścianie, która ozdobiona była jego krwią. Na jego brudnym podkoszulku rozciągała się szkarłatna plama, a z dziury w rozerwanej przez pocisk głowie wylewał się mózg. Jego kolega, Dave, spoczywał po drugiej stronie pomieszczenia, za barem. Na podłodze przy ladzie formowała się już kałuża krwi.

          Jej oczy, szeroko otwarte ze strachu oczy, odnalazły wreszcie sylwetkę Ricka. Szeryf stał nad cielskiem Tony'ego niczym kat, wciąż trzymając w dłoni wymierzony w niego rewolwer. Grimes mocno zaciskał szczękę, niemal wypalając wzrokiem dziurę w trupie. Jego twarz nie wyrażała jakichkolwiek emocji. Była surowa i zimna, podobnie jak jego poprzedni czyn.

          — O kurwa... — wyszeptał Glenn, nie mogąc powstrzymać drżenia swojego głosu. Złapał Riley za przedramię i wyprowadził ją zza baru, zbliżając się do Ricka. Dziewczyna, mimo bycia przyzwyczajoną do widoku nieboszczyków, nie potrafiła utrzymać na nim wzroku. Z jednej strony zdawała sobie sprawę, że w tej sytuacji były tylko dwa wyjścia: przeżyć mogła albo jej grupa, albo tamci dwaj nieznajomi... mimo wszystko sam fakt bycia obecną przy odebraniu komuś życia, przy zabójstwie, przyprawiał ją o nieprzyjemne dreszcze i odruchy wymiotne. 

          Wciąż nie przepracowała jeszcze do końca kwestii zabijania zainfekowanych... ale żywi ludzie? 

          Rick podniósł na nich nieco otępiały wzrok, badając ich blade twarze.

          — Nic wam nie jest? — mruknął zachrypniętym głosem.

          Glenn spojrzał na niego nerwowo, przestępując z nogi na nogę.

          — Tak... — szepnął, bez większego przekonania. Rick przeniósł pytający wzrok na szatynkę. Stała przy Glennie i wyginała palce u dłoni, patrząc wszędzie, byle tylko nie na leżące u jej stóp ciało. Spotkała spojrzenie Ricka i zmusiła się do pokiwania energicznie głową, chociaż było jej daleko do czucia się w porządku. 

          Ale to nie był czas na mazgajenie się. 

          Rick patrzył kontrolnie po trójce osób stojących obok niego. Tak jakby starał się wykalkulować, co sądzili o jego czynie. W jaki sposób podchodzili do tego, co zrobił. 

          Hershel patrzył na niego z ustami zaciśniętymi w wąską linię. Mierzył Ricka przeszywającym spojrzeniem, ale ostatecznie pokiwał głową, jakby chciał dać mu znać, że rozumie

          — Wracajmy — zarządził staruszek, który sprawiał wrażenie nagle otrzeźwionego. 

          Rick przeszukał ciało Tony'ego, odnajdując w kieszeniach jego spodni kilka nabojów. Zabrał trupowi shotguna i przewiesił go sobie przez ramię. Glenn uczynił to samo z Dave'm, niechętnie przetrzepując denata i zabierając jego własność. 

𝐅𝐈𝐑𝐄𝐒𝐓𝐀𝐑𝐓𝐄𝐑━━ᴅᴀʀʏʟ ᴅɪxᴏɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz