Rozdział 271

437 27 126
                                    

Harry's POV:

- Ej, koleś! Wstawaj! Carla zaraz tu będzie, a ty zajmujesz naszą jedyną łazienkę - głos Jamesa dzwoni mi w uszach i gołymi stopami pociera mój policzek.

- Pierdol się - mamroczę, ponownie zamykając oczy. Gdybym mógł się ruszyć, połamałbym mu te palce.

- Styles, rusz swoją dupę. Idź się położyć na kanapie, jesteś taki duży, że zajmujesz prawie całe pomieszczenie, a ja chcę się odlać i przynajmniej umyć zęby - jego palce u nóg dotykają mojego czoła, a ja zmuszam swoje ciało do wstania. Czuję się jak pieprzona torba pełna ciężkich cegieł, a oczy i gardło strasznie mnie palą.

- On żyje! - krzyczy James.

- Zamknij tę mordę - zakrywam uszy, omijam go i idę do salonu. Puste butelki po piwie i czerwone kubki są zbierane do worków na śmieci przez półnagą Janine i za bardzo entuzjastycznego Marka.

- Jak się spało na podłodze w kiblu? - pyta Mark z papierosem w ustach.

- Zajebiście - wywracam oczami i siadam na kanapie.

- Byłeś nieźle nawalony. Kiedy ostatnio tak dużo piłeś? - pyta.

- Nie wiem - pocieram skronie, a Janine podaje mi kubek. Kręcę głową, ale ona podsuwa mi go bliżej.

- To tylko woda.

- Nie trzeba - zbywam ją. Nie chcę się zachowywać wobec niej jak kutas, ale, kurwa, jest irytująca.

- Byłeś taki najebany, myślałem, że ten... jak było mu na imię... Louis - serce mi bije na wspomnienie jego imienia. - Myślałem, że rozwali to miejsce! Jaki z niego mały zadzior!

Wyobrażenie sobie tego, jak Louis na mnie krzyczał, rozwalał butelki o ścianę oraz odszedł, zalewa moje wspomnienia. Ten ciężar bólu pcha mnie głębiej w kanapę i czuję, że znowu puszczę pawia.

Tak będzie najlepiej.

Wiem to.

- Mały? Nie powiedziałabym - Janine wywraca oczami. Natychmiast staję w jego obronie.

- Wiem, że tak naprawdę to zazdrościsz mu wyglądu - chłodno odpowiadam, walcząc z palącą chęcią wylania wody na jej twarz. Jeśli myśli, że w jakiś sposób jest ładniejsza od Louisa, to zażywa większą ilość kokainy, niż można się spodziewać.

- Nie jest tak szczupły jak ja - mówi.

- Siostrzyczko, nie obraź się, ale on jest gorętszy od ciebie - Mark mówi swojej siostrze. - To pewnie dlatego Harry jest taki zaaakochany - przeciąga ostatnie słowo.

- Zakochany? Proszę cię! Wykopał go  stąd na zbity pysk - śmieje się Janine, a ja czuję ukłucie w żołądku.

- Ja nie... - nie mogę nawet skończyć tego zdania stabilnym głosem. - Więcej o nim nie wspominaj. Nie będę marnować na niego swojego czasu - grożę rodzeństwu. Janine coś mówi pod nosem, a Mark chichocze, kiedy opróżnia popielniczkę do worka, który trzyma w swojej dłoni.

Kładę głowę na poduszki za moimi plecami i zamykam oczy. Nigdy nie będę w stanie być trzeźwy, nigdy. Nie, jeśli będę chciał pozbyć się tego bólu oraz nie czuć tego ciężaru na klatce piersiowej.

Jestem podenerwowany, niecierpliwy, wykończony i mdli mnie, co czyni to najgorszą mieszanką na świecie.

- Ona tutaj będzie za dwadzieścia minut! - mówi James. Otwieram oczy i widzę, że jest już ubrany i chodzi w kółko po małym salonie.

- Wiemy, więc mógłbyś się łaskawie zamknąć? Przechodzimy przez to przynajmniej raz w miesiącu - Janine zapala jointa, a ja sięgam po niego w momencie, kiedy ona wydmuchuje dym.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz