Rozdział 280

326 23 36
                                    

Louis' POV:

Powiedzieć, że unikam Harry'ego to za mało. Minęło kilka dni, tylko przez dwa z nich musiałem unikać go za wszelką cenę. Wiem, że jest w tym domu, ale nie mogę zmusić się, żeby go zobaczyć. Zapukał do moich drzwi parę razy, jednak miałem słabą wymówkę, żeby mu nie otwierać. Po prostu nie jestem gotowy. Wyrzuciłem go zbyt dużo razy i wiem, że Karen będzie teraz nerwowa. Ona pęka w szwach ze szczęścia i wiem, że nie chce trzymać tego długo w tajemnicy przed swoją rodziną. Powinna być szczęśliwa, dumna i podekscytowana. Nie mogę jej tego zniszczyć poprzez bycie tchórzem. Dokładnie dlatego nie mogę go unikać ani chwili dłużej. Wiem, że jest już w domu; słyszę, jak jego buty stukają o drewnianą podłogę na korytarzu. Słyszę, jak zatrzaskuje drzwi, a potem znowu je otwiera. Słyszę jego ciężkie buty tym razem poza moimi drzwiami. Czekam w ciszy, mam żałosną nadzieję, że zapuka, ale chcę dać mu odejść ten jeden raz. Nadal czekam na dzień, kiedy mój umysł się oczyści, a moje myśli będą miały sens. Im więcej czasu mija, tym coraz częściej zadaję sobie pytanie, jak jasne były moje myśli kiedykolwiek. Czy zawsze byłem taki zdezorientowany, niepewny siebie i własnych decyzji? Nie jestem pewny, ale chciałbym znać odpowiedź. Czekam, mam zamknięte oczy, a moja warga pulsuje między moimi zębami, aby wyjść do niego zanim zapuka. Jestem rozczarowany, jednak czuje ulgę, kiedy słyszę jak jego drzwi zatrzaskują się na korytarzu. Zbierając wszystkie siły i telefon do ręki, po raz ostatni sprawdzam swoje odbicie w lustrze i przechodzę przez korytarz. Kiedy podnoszę rękę, aby zapukać, drzwi otwierają się, a przede mną pojawia się patrzący na mnie Harry bez koszulki.

- Coś jest nie tak? - natychmiast pyta.

- Nic, ja... - ignoruję skręt w żołądku, jego brwi wykrzywiają się w zmartwiony gest. Jego dłonie znowu mnie dotykają, delikatnie przesuwa kciukiem po moim policzku, a ja po prostu stoję w drzwiach, mrugając do niego, w zasięgu ręki mam tylko niespójną myśl.

- Muszę z tobą o czymś porozmawiać - w końcu mówię. Słowa wychodzą cicho, a on patrzy na mnie ze zmieszaniem w jego jasnych zielonych oczach.

- Nie podoba mi się, jak to brzmi - ponuro zauważa, zabierając ręce z mojej twarzy. Siada na brzegu łóżka i kiwa, żebym do niego dołączył. Nie ufam niewielkiej odległości między nami, nawet ciężkie powietrze w tym dusznym pokoju wydaje się drwić ze mnie.

- Więc? Co się stało? - Harry podnosi brwi, rozciąga swoje ręce za sobą i z powrotem pochyla się na nich. Jego sportowe spodenki są ciasne, pasek z nich wisi tak nisko, że mogę powiedzieć, że nie ma na sobie bokserek.

- Przykro mi, że byłem tak daleko od ciebie. Potrzebuję tylko trochę czasu, aby to wszystko zrozumieć - mówię mu. To nie to, o czym chciałem z nim porozmawiać, ale widocznie moje usta mają inne plany niż moja głowa.

- W porządku. Próbuję jak najmocniej, żeby dać ci przestrzeń, ale cieszę się, że przyszedłeś do tego pokoju, ponieważ oboje wiemy, że jestem w tym gówniany i, kurwa, doprowadza mnie to do szału - wydaje mi się, że mu ulżyło, gdy to powiedział. Jego oczy spoczywają na mnie i nie mogę oderwać wzroku od intensywności za nimi.

- Wiem - nie mogę zaprzeczyć, że w ciągu ostatniego tygodnia wydaje się, że pozyskał kontrolę nad sobą. Podoba mi się to, że staje się trochę mniej nieprzewidywalny, ale to, że jego tarcza jest nadal obecna wciąż czai się w tle, czekając aż znajdzie na mnie sposób, jak zawsze.

- Rozmawiałeś z Christianem? - pytam go, muszę wrócić do tematu spod ręki zanim zajdę za daleko i zatracę się w niekończącym się bałaganie z nas.

- Nie - drwi. Wyraźnie uraziłem go. To nie idzie w dobrym kierunku.

- Przepraszam, nie chciałem być nieczuły - mówię mu. - Chcę po prostu zobaczyć, gdzie w tej chwili jest twoja głowa.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz