Rozdział 285

126 7 4
                                    

Louis' POV:

Napięcie w powietrzu jest tak wielkie, że przysięgam, że Kimberly otworzyła okno wyłącznie z tego powodu.

- Nie tak trudno jest odebrać telefon albo przynajmniej odpowiedzieć wiadomością. Przejechałem całą drogę tutaj, a ty po prostu wróciłeś do mnie godzinę temu - strofuje Harry Christiana. Wzdycham razem z Kimberly i oboje zastanawiamy się jak wiele razy Harry powtórzy to samo zdanie.

- Powiedziałem, że przepraszam, byliśmy na przedmieściach i nie miałem zasięgu - Christian prowadzi swoje krzesło na kółkach obok Harry'ego i mogę prawie usłyszeć myśli Harry'ego i widzę, jak jego stopa nieco sterczy, kiedy kontempluje, czy wybrać się na wycieczkę na krześle.

Zsuwa swoją stopę z powrotem i posyła Christianowi miłe spojrzenie, po czym obraca wysepkę i staje przede mną.

- Myślę, że to pojmuje - szepczę do Harry'ego.

- Tak, lepiej żeby ogarniał - powtórnie wysyła Christianowi to samo spojrzenie, zarabiając zdenerwowany grymas od swojego biologicznego ojca.

- Jesteś dzisiaj w nastroju, biorąc pod uwagę to, co właśnie zrobiliśmy - droczę się z nim, mając nadzieję załagodzić jego gniew.

- O której chcesz wyjechać na obiad? - pochyla się w moją stronę, a nadzieja zajmuje miejsce gniewu w jego oczach.

- Obiad? - wcina się Kimberly.

Obracam się w jej stronę wiedząc dokładnie, o czym myśli.

- To nie tak - zapewniam ją.

- Ależ to właśnie tak - mówi Harry. Pomiędzy jej wścibstwem a jego zadowolonym z siebie uśmieszkiem chcę uderzyć ich oboje. Z całą szczerością, oczywiście chcę iść na obiad z Harrym. Od dnia, w którym go spotkałam pragnąłem być blisko niego.

'Dobra, dobra, to nie zajęło tak długo' - odzywa się ta denerwująca część mnie.

Nie oddaję się Harry'emu, nie wkraczam ponownie w cykl naszego destrukcyjnego związku. Musimy porozmawiać, naprawdę porozmawiać, o wszystkim co się stało i o moich planach na przyszłość. Mam na myśli taką przyszłość jak, na przykład, Nowy Jork za półtorej tygodnia z Liamem.

Było pomiędzy nami zbyt wiele sekretów, zbyt wiele możliwych do uniknięcia wybuchów, kiedy wspomniane sekrety zostawały ujawniane w najgorszy sposób, a ja nie chcę, żeby to była jedna z tych sytuacji. Czas być dojrzałym, mieć kręgosłup moralny i powiedzieć Harry'emu co planuję zrobić.

To moje życie, mój wybór. On nie musi go aprobować, nikt nie musi, ale jestem mu winny przynajmniej powiedzenie mu prawdy, nim dowie się od kogoś innego.

- Możemy iść kiedy tylko chcesz - odpowiadam cicho, ignorując uśmieszek Kimberly.

- Idziesz tak ubrany, prawda? - uśmiecha się do mojego pomarszczonego t-shirtu i luźnych spodni. Nie miałem czasu, aby zwrócić uwagę na to, czym się okryłem, byłem zbyt zajęty myślą o Kimberly pukającej do moich drzwi i przyłapującej nas bez ubrań.

- Cisza - wywracam oczami i odchodzę od niego. Słyszę, że za mną idzie, ale zamykam za sobą drzwi łazienki na zamek. On próbuje sforsować klamkę i słyszę jego śmiech poprzedzający ciche dźwięki łomotania o drewno. Wyobrażenie jego, uderzającego głową w drzwi sprawia, że się uśmiecham.

Bez słowa wypowiedzianego do niego po drugiej stronie drzwi, włączam prysznic, zdejmuję ubrania i wchodzę do kabiny, nim woda ma szansę się ocieplić.

Harry's POV:

- Obiad, co? - Kimberly stoi w kuchni z ręką opartą na biodrze. Jak uroczo.

- Ech? - kpię z niej, przechodząc obok, jakby to był mój dom, a nie jej.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz