Rozdział 273

477 30 83
                                    

Harry's POV:

Jego krzyki wypełniają moje uszy, moja pusta klatka piersiowa i nareszcie spokój, gdzieś w środku, którego nie byłem pewien, czy będę mógł jeszcze kiedykolwiek zaznać. Tylko on potrafi, zawsze będzie potrafił.

- Co ty tu robisz? - Liam skacze na nogi i próbuje stanąć pomiędzy mną a małym łóżkiem jak jakiś pierdolony biały rycerz wyznaczony, by go bronić ... przede mną? Nadal krzyczy, dlaczego on krzyczy?

- Louis, proszę - nie jestem pewien, o co go proszę, ale jego krzyki zamieniają się w kaszel, a jego kaszel zamienia się w szlochanie, a jego szlochanie zamienia się w dławiący odgłos, z którym nie umiem sobie poradzić. Biorę ostrożny krok w jego kierunku i wreszcie łapie oddech.

- Lou, chcesz go tutaj? - pyta go Liam. Jego nawiedzone oczy nadal spoczywają na mnie, wypalając we mnie dziurę, którą tylko on może zapełnić. To zabiera każdą uncję samokontroli, by ignorować fakt, że on tu jest i naprawdę przegina.

- Daj mu wody! - mówię jego mamie. Ignoruje mnie. Nie opuszczam pokoju.

Głowa Louisa porusza się szybko tam i z powrotem, zaprzeczając mi, wzywając swojego obrońcę.

- On nie wie czego chce! Spójrz na niego! - wymachuje rękami w górze i ignoruję pomalowane paznokcie Carol wbijające się w moje ramię. Postradał zmysły, jeśli myśli, że gdzieś sobie pójdę, czy on nie wie, że nie może trzymać mnie z daleka od Louisa?

Tylko ja mogę o tym decydować.

- On nie chce cię widzieć i najlepiej by było jakbyś wyszedł - Liam staje przede mną. Nie obchodzi mnie to, że wydaje się, że jego rozmiar i mięśnie się zwiększyły od ostatniego czasu, kiedy go widziałem, jest niczym w porównaniu do mnie. Za niedługo się nauczy dlaczego ludzie nie przeszkadzają, by nawet próbować stanąć pomiędzy Louisem a mną, oni wiedzą, i on też będzie wiedział.

- Nigdzie nie idę - obracam się do Louisa. Nadal kaszle i wydaje się, że nikogo to nie obchodzi. - Może ktoś mu dać tej cholernej wody?! - krzyczę przez mały pokój i hałas odbija się od ściany do ściany. Louis skomli i przykłada swoje kolana do klatki piersiowej.

Wiem, że cierpi i wiem, że nie powinienem tutaj być, ale wiem także, że jego mama nigdy nie mogłaby być tutaj szczerze dla niego. Znam Louisa lepiej, niż ich dwójka razem wzięta i nigdy go takiego nie widziałem, z pewnością żadne z nich nie będzie miało pojęcia, co z nim zrobić, jak jest w takim stanie.

- Zadzwonię po policję, jeśli nie wyjdziesz, Harry. Nie wiem, co tym razem zrobiłeś, ale mam tego dość i nie ma tu dla ciebie miejsca. Nigdy go dla ciebie nie było i nigdy nie będzie - głos Carol jest niski i grożący, ale nie obchodzi mnie to.

Ignoruje tych dwóch intruzów i siadam na skraju łóżka Louisa z dzieciństwa. Ku mojemu przerażeniu, znowu szybko się przemieszcza, tym razem używając jego rąk zza pleców, i upada na podłogę. W sekundę wstaję na nogi, by podnieść go na moje ramiona. Głos jaki wydaje, kiedy moja skóra styka się z jego, jest nawet gorszy niż jego przerażające krzyki, które wydobywały się z niego minuty temu.

- Zostaw mnie! - złamany krzyk opuszcza jego suche usta i tnie na plastry moją klatkę piersiową. Jego małe dłonie walą w moją klatkę i wbijają paznokcie w moje ramiona, próbując się wydostać.

Tak bardzo jak zabija mnie jego widok, tak zdesperowanego, by się ode mnie uwolnić, jestem szczerze szczęśliwy, widząc jego jakąkolwiek reakcję. Nic nie mówiący Louis był dla mnie najgorszy i jego mama powinna mi podziękować, że wyciągnąłem go z tej fazy smutku.

- Puszczaj! - Louis znowu krzyczy i Liam zaczyna go bronić. Jego ręka uderza o mój solidny opatrunek i znowu płacze. - Nienawidzę cię! - jego słowa mnie wypalają, ale nadal trzymam jego upadające ciało w moich ramionach.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz