Rozdział 261

398 27 40
                                    

Harry's POV:

Co? Co się dzieje? To jeden z niewielu momentów w moim życiu, kiedy mnie zatkało. Ręka mojej mamy rusza się z włosów Vance'a do jego szczęki, a jej usta coraz mocniej napierają na jego wargi. Muszę robić hałas, prawdopodobnie wzdycham, kurwa, sam nie wiem, przez co moja mama otwiera oczy i natychmiast odpycha ramiona Vance'a. Jego głowa zwraca się w moim kierunku, szeroko otwiera oczy i cofa się od lady. Jak mogli nie usłyszeć mnie, gdy schodziłem po schodach? Dlaczego on tutaj jest, w tej kuchni? Co tu się, do cholery, dzieje?

- Harry! - mówi moja mama, jej głos jest wyskoki z przerażenia, kiedy skacze z kuchennego blatu.

- Harry, mogę... - zaczyna Vance. Podnoszę rękę, żeby ich uciszyć, gdy moje usta i mózg pracują razem, starając się nadać sens pieprzonemu widokowi przede mną.

- Jak... - jestem pogmatwany w niełączących się słowach, latających mi przez myśl. - Jak? - powtarzam, moje stopy przesuwają się do tyłu. Chcę uciec od nich tak szybko jak to możliwe, ale potrzebuję wyjaśnień w tym samym czasie. Patrzę wstecz, starając się rozpoznać ludzi, których znałem. Myślałem, że ich znałem, ale teraz nie widzę żadnego podobieństwa. To nie ma sensu. Moje pięty uderzają w tył schodów, a moja mama idzie w moim kierunku. - To nie... - zaczyna. Odczuwam ulgę, kiedy czuję, że znajomy gniew zaczyna palić mnie w ogarniającym szoku. Odsuwam jakiekolwiek luki, które mogły występować sekundy temu. Złość, mogę sobie z nią poradzić. Cieszę się w szoku, nie tak bardzo zaskoczony milczeniem. Idę do nich ponowienie zanim zdaję sobie z tego sprawę. Moja mama cofa się, odcinając się ode mnie, a Christian wychodzi parę kroków przed nią. Co?

- Co, do cholery, jest z tobą nie tak? - przerywam jej, ignorując egoistyczne łzy błyszczące w jej oczach. - Jutro wychodzisz za mąż! - mój głos drastycznie się podnosi. - I ty! - kipię złością na Christiana. - Jesteś, kurwa, zaręczony, a jesteś tutaj, żeby pieprzyć moją mamę na tym cholernym blacie kuchennym! - opuszczam rękę w ostrym ciosie na kruchą ladę. Trzask z odpryskami drewna podnieca mnie, sprawia, że chcę więcej.

- Harry! - moja mama unosi głos.

- Kurwa mać, nie krzycz na mnie! - głośno się wydzieram. Słyszę kroki nade mną, jest to sygnał, że nasze głosy obudziły Louisa i wiem, że jest w drodze, żeby mnie znaleźć.

- Nie mów tak do swojej matki - głos Christiana nie jest głośny, ale zagrożenie w jego głosie jest jasne.

- Nie mów mi, co kurwa mam robić! Jesteś nikim, kim ty, do chuja, jesteś? - moje paznokcie wbijają się w moją dłoń, a mój gniew rośnie. Gromadzi się w dużej masie, gotowy, żeby wybuchnąć.

- Ja... - zaczyna, ręka mojej mamy otacza jego ramię i ciągnie go do tyłu.

- Christianie, nie - błaga go.

- Harry? - głos Louisa dobiega ze schodów, a on wchodzi do kuchni kilka sekund później. Rozgląda się po pokoju za niespodziewanym gościem. Pierwsze co, jego oczy osiedlają się na mnie, gdy staje tuż obok. - Wszystko w porządku? - niemal szepcze i owija swoją małą rękę wokół mojego ramienia.

- Jest po prostu świetnie! Naprawdę doskonale! - wyciągam ramię z jego uścisku i macham nim przed nim. - Chociaż może wiesz co? Ostrzeż swoją koleżankę Kimberly, że jej ukochany narzeczony został przyłapany z moją mamą.

Oczy Louisa prawie wypadają po mojej wypowiedzi, ale pozostaje cicho. Żałuję, że nie został na górze, ale wiem, że gdybym był nim, też bym nie został.

- Gdzie jest twoja urocza Kimberly? Została w pobliskim hotelu z twoim synem? - pytam go, sarkazm krzyczy w moich słowach. Nie lubię Kimberly, jest cholernie wścibska i nieznośna, ale kocha Vance'a, byłem pod silnym wrażeniem, że on jest w niej tak samo zakochany. Wyraźnie, myliłem się. On nie pierdoli o niej czy o ich nadchodzącym ślubie, gdyby to zrobił nie byłoby tego.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz