Rozdział 278

256 18 29
                                    

Harry's POV:

- Zaczekaj tutaj, kiedy wejdziemy do środka. Wrócimy za mniej niż pięć minut, więc nie przestawiaj tej taksówki - instruuję kierowcę. Po pierwsze, spóźnił się, żeby mnie odebrać. Nie, żebym na to narzekał, w innym wypadku nie wpadłbym na Louisa w cholernym deszczu, samego.

Nie wypowiedział słowa odkąd wciągnąłem go do taksówki, a ja jestem zbyt zajęty usiłowaniem ujarzmienia mojego temperamentu, aby w tym momencie to skomentować. Zobaczenie go tam, w ciemności, uciekającego od czegoś... od Zayna, dodaje mojemu gniewowi pełnej siły i będzie bardzo łatwo się mu poddać.

Jednak nie mogę tego zrobić. Nie tym razem. Tym razem udowodnię mu, że mogę kontrolować zarówno swoje usta, jak i pięści. Wszedłem z nim do tej taksówki zamiast roztrzaskania czaszki Zayna o asfalt. Mam nadzieję, że on się na tym pozna. Mam nadzieję, że to pomaga mojemu przypadkowi, przynajmniej minimalnie.

Louis jeszcze nie próbował uciec i nie powiedział nic, kiedy poleciłem kierowcy, aby zabrał nas do domu jego mamy po jego szajs. To dobry znak. To musi być dobry znak. Jego ubrania są przemoczone, przylegają do każdego cala jego ciała, a włosy są pozlepiane na czole. Odgarnia ten bałagan dłonią do tyłu, wzdychając, kiedy niesforne pasma nie chcą się trzymać na miejscu. Wielkie pokłady samokontroli kosztuje mnie, aby nie sięgnąć po nie i założyć jego włosy za ucho.

Kiedy taksówka dojeżdża do garbu przed podjazdem Carol, Louis otwiera drzwi i przechodzi przez ogródek. Nie wzdryga się, kiedy spływa po nim deszcz, przysłaniając jego ciało i prawie odbierając mi go. Po przypomnieniu kierowcy, aby się stąd nie ruszał, biegnę za nim, nim deszcz zdąży nas bardziej rozdzielić.

Wstrzymuję oddech, zmuszając się do zignorowania czerwonej furgonetki zaparkowanej przed domem. Nie mogę stracić kontroli. Muszę pokazać mu, że mogę się trzymać w kupie i przedkładać jego uczucia nad moje.

- Louisie, jak wiele razy masz zamiar to robić? Wciągasz się z powrotem w coś, co wiesz, że nie zadziała - Carol już kłapie jadaczką, kiedy wchodzę do salonu. Zayn stoi w centrum pokoju, rozchlapując wodę po podłodze. Palce Louisa podszczypują mostek jego nosa, w znaku zupełnego niepokoju i po raz kolejny walczę aby utrzymać moje jebane usta zamknięte.

Tylko jedno moje złe słowo może sprawić, że on zostanie tutaj, może wysłać go godziny ode mnie.

- Matko, czy możesz po prostu przestać, proszę? Ja nic nie robię, chcę po prostu stąd wyjechać. Przebywanie tutaj nie pomaga w niczym, a mam pracę i zajęcia w Seattle.

Seattle?

- Wracasz dziś do Seattle? - pyta Carol swojego syna.

- Nie dzisiaj, ale jutro. Kocham cię, mamo, i wiem, skąd pochodzisz, ale chcę być blisko moich... cóż - Louis patrzy na mnie, z wyraźną niepewnością w jego szarych oczach - Liama. Chcę być teraz z Liamem.

Auć.

- Odwiozę cię - odzywa się Zayn.

- O nie, nie odwieziesz - nie mogę się powstrzymać przed wcięciem się. Próbuję być cierpliwy i w ogóle, ale to za wiele. Powinienem był wpaść tutaj, zabrać torbę Louisa i zanieść go do taksówki nim Zayn zdąży chociażby na niego spojrzeć.

Uśmieszek na jego twarzy w tej chwili, ten sam pieprzony uśmieszek, który wysłał mi tylko parę minut temu, prześladuje mnie. Próbuje mnie podjudzić, pchnąć mnie, abym wybuchnął przy Louisie i jego mamie. Chce sobie ze mną pogrywać, jak zawsze to robił, ale nie tej nocy. Nie dam mu satysfakcji bycia jego pionkiem.

- Louis, weź swoją torbę - odbite w lustrze grymasy widniejące na ich twarzach sprawiają, że ponownie rozważam swój dobór słownictwa. - Proszę, proszę, zabierz swoją torbę? - zdanie wychodzi bardziej jak pytanie, ale twardy wyraz twarzy Louisa mięknie, po czym chłopak idzie korytarzem i skręca do swojej starej sypialni.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz