Rozdział 263

479 29 77
                                    

Harry's POV:

- Gdzie jesteś? - jego wściekły głos rozbrzmiewa w holu, wdzierając się do kuchni. Plaskają frontowe drzwi, a ja zeskakuję z kuchennego krzesła, zbierając pośpiesznie książkę. Ramieniem zahaczam o butelkę na stole, sprawiając, że roztrzaskuje się na podłodze w zbyt wiele kawałków. Brązowy płyn pokrywa podłogę i pędzę, aby to ukryć, zanim on mnie znajdzie i zobaczy, co zrobiłem.

- Anne! Wiem, że tu jesteś! - wrzeszczy ponownie. Jego głos się teraz zbliża. Moje małe dłonie ściągają ręcznik z piecyka i rzucają go na podłogę, aby przykryć bałagan, jaki narobiłem.

- Gdzie jest twoja mama? - wzdrygam się na dźwięk jego głosu.

- Jej... jej tu nie ma - mówię mu, zrywając się na równe nogi.

- Co ty, do cholery, zrobiłeś? - krzyczy, przeciskając się obok mnie do wielkiego bałaganu, jaki stworzyłem. Ja nie chciałem nabałaganić. Wiedziałem, że będzie się złościł.

- Ta butelka szkockiej była starsza niż ty - mówi. Spoglądam na jego czerwoną twarz, kiedy on się potyka. - Zbiłeś moją pieprzoną butelkę - głos mojego taty jest powolny. Zawsze brzmi w ten sposób, kiedy późno wraca do domu.

Cofam się małymi krokami. Gdybym tylko mógł dostać się na schody, wtedy się wydostanę. Jest zbyt pijany, by mnie po nich gonić. Ostatnio z nich spadł.

- Co to jest? - jego gniewne oczy skupiają się na mojej książce. Przyciskam ją mocniej do piersi. Nie. Tylko nie ta też.

- Chodź tu, chłopcze - krąży wokół mnie.

- Proszę, nie - błagam mężczyznę, gdy wyrywa mi moją ulubioną książkę z rąk. Pani Johnson mówi, że jestem dobrym czytelnikiem, lepszym niż ktokolwiek inny w piątej klasie.

- Ty zbiłeś moją butelkę, więc ja muszę zepsuć coś twojego - uśmiecha się. Uciekam do tyłu, podczas gdy on rozdziera książkę na pół. Przykrywam uszy i obserwuję jak Gatsby i Daisy dryfują wokół pokoju w postaci białych skrawków. Wyrywa kilka stron i w powietrzu drze je na małe kawałeczki.

Nie mogę być dzidziusiem. Nie mogę płakać. To tylko książka. To jest tylko książka.

Oczy mnie palą, ale nie jestem dzidziusiem, więc nie mogę płakać.

- Jesteś zupełnie jak on, wiesz? Ze swoimi głupimi, pierdolonymi książkami - mamrocze.

Zupełnie jak kto? Jay Gatsby? On nie czyta tyle, co ja.

- Ona myśli, że jestem głupi, ale to nieprawda - chwyta dłońmi oparcie krzesła, aby utrzymać równowagę. - Ja wiem, co ona zrobiła - jego głos się wycisza, a ja zaczynam myśleć, że mój tata się rozpłacze.

- Posprzątaj ten pierdolnik - ryczy i zostawia mnie samego w kuchni, kopiąc na wychodne okładkę mojej książki.

***

- Harry! Harry, obudź się! - woła głos z kuchni mojej mamy. - Harry, to tylko sen, proszę, obudź się - moje oczy natychmiast się rozwierają. Wychodzą im na spotkanie zmartwione, szare oczy i nieznajomy sufit ponad moją głową. Zajmuje mi chwilę, żeby zdać sobie sprawę, że nie jestem w kuchni mojej mamy, nie ma rozlanej szkockiej ani zniszczonej powieści.

- Tak bardzo cię przepraszam, że zostawiłem cię tu samego. Wyszedłm tylko po śniadanie, nie myślałem, że... - jego głos się łamie, przechodząc w łkanie, a jego ramiona zaciskają się wokół moich pokrytych potem pleców.

- Ćśś - przeczesuję jego włosy. - Ze mną w porządku - mrugam kilka razy.

- Chcesz o tym porozmawiać? - pyta cicho.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz