Rozdział 258

732 35 141
                                    

Louis' POV:

- Jeszcze raz przepraszam za mówienie tego przy stole, to było niewłaściwe - mówi Ken, umieszczając swoją serwetkę na kolanach.

- W porządku. Naprawdę doceniam twoją propozycję - wymuszam uśmiech. Doceniam tę ofertę, ale jest to zbyt wiele do zaakceptowania.

- Porozmawiamy o tym później - mruczy mi Harry do ucha. Ulżyło mi, że ani Harry, ani Ken nie wrócili do jadalni z krwawiącym nosem lub podbitym okiem. Przytakuję, a Karen wstaje żeby posprzątać stół. Ledwie dotknęłem jedzenia, wzmianka o problemie mojego ojca... odebrała mi apetyt.

- Zjedz przynajmniej deser. - Harry przyciąga moje krzesło bliżej swojego. Znowu mam skurcze, ibuprofen przestał działać, a ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą.

- Spróbuję - przytakuję. Karen przynosi tacę z jej klonowymi smakołykami, sięgam po babeczkę. Harry chwyta jedno ciasteczko, przyglądając się idealnym lukrowanym kwiatom na szczycie.

- Ten to moja robota - kłamię.

Uśmiecha się do mnie, potrząsając głową.

- Żałuję, że musimy wychodzić - mówię mu, gdy spogląda na zegarek. Staram się nie myśleć o tym zegarku, który oddał jako zapłatę za długi mojego ojca. Czy odwyk naprawdę jest najlepszy dla mojego ojca? Czy będzie chciał zaakceptować ofertę?

- To ty spakowałeś się i wyjechałeś do Seattle - burczy.

- Mam na myśli stąd, dziś - wyjaśniam, mając nadzieję, że zrozumie.

- Och nie... nie zostaję tutaj.

- Ale ja bym chciał - dąsam się.

- Louis, idziemy do domu, do mojego mieszkania.. gdzie jest twój ojciec. Krzywię się, właśnie dlatego nie chcę wracać do domu. Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć i odetchnąć, a ten dom wydaję się być idealny do tego. Nawet wzmianka Kena o odwyku przy obiedzie tego nie zmieni. Kocham ten dom, a mieszkanie Harry'ego torturuje mnie odkąd wczoraj przyjechałem.

- Dobrze - dłubię w rogu swojego ciastka, a Harry wzdycha.

- W porządku, zostaniemy - wzdycha z poczuciem przegranej. Wiem, że tak zrobi. Pozostała część czasu przy stole nie jest niezręczna, jak wcześniejsza część. Liam jest cicho, zbyt cicho. Zamierzam zapytać go, co się stało, gdy skończę pomagać Karen w sprzątaniu kuchni.

- Brakowało mi cię tu - Karen zamyka zmywarkę i odwraca się w moją stronę, wycierając ręce w ręcznik.

- A mnie bardzo brakowało bycia tutaj - oświadczam, opieram się o blat.

- Cieszę się, że to słyszę. Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie jak syn. - dolna warga Karen drży, a jej oczy błyszczą w jasnym świetle kuchni.

- Wszystko w porządku? - pytam jej. Podchodzę do kobiety, na której tak bardzo mi zależy.

- Tak - uśmiecha się.- Przepraszam, ostatnio jestem często wzruszona. - otrząsa się i z powrotem się uśmiecha.

- Jesteś gotowy do łóżka? - Harry dołącza do nas w kuchni, chwytając kolejne klonowe ciasteczko na swojej drodze do mnie. Wiedziałem, że lubi je bardziej niż sugerował.

- Idź, mam po prostu mętlik w głowie - Karen przytula mnie i składa pocałunek na moim policzku, zanim Harry owija rękę wokół mnie, praktycznie zmuszając mnie do opuszczenia kuchni.

- Martwię się o nią i o Liama - wzdycham. Czuję, że coś jest nie tak.

- Jestem pewien, że u nich wszystko w porządku - Harry odprowadza mnie na górę, pod drzwi swojego pokoju. Drzwi do sypialni Liama są zamknięte, a spod nich nie wydostaje się światło.

AFTER III Larry Stylinson CD.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz