《żyję i jeszcze nie mam zamiaru wejść w trumnę, więc spodziewajcie się nowego rozdziału w sobotę. Pomysł na ten rozdział pewnie zrealizowałam kretyńsko, ale nie poradzę. U góry macie tapetę mojego wykonania, z naszym dzisiejszym celem》
au w którym nikt nie umiera, bo byłoby smutno i Wam i mnie
T/I = Twoje imię | T/N = Twoje nazwisko
~°✨*.~° 𝓴𝓸𝓷𝓲𝓮𝓬 𝓹𝓲𝓮𝓻𝓭𝓸𝓵𝓮𝓷𝓲𝓪 °~.*✨°~
Czerwcowa noc, około 01:30. Na ulicy nikogo, całe miasto już spało. Stałaś na krawędzi dachu budynku, w którym mieszkałaś. Łzawo patrzyłaś na pustą ulicę znajdującą się 20 metrów od Ciebie.
W pewnym momencie Twojego życia, trudności wzięły górę, a Ty nie mogłaś z tym nic zrobić. "Nie podejmuj decyzji, których nie będziesz mogła cofnąć!" Po co to ciągnąć, skoro nie da się pokonać swoich problemów? Jak cały świat chce utrudnić Ci życie, to co to zmieni jak po prostu je zakończysz? Jedna zła decyzja [każdy inaczej rozumie kwestię złych wyborów, więc miejsce zostawiam puste], bardzo łatwa do podjęcia, potrafi zniszczyć resztę Twojego istnienia. Po podjęciu jej, już się nie pozbierasz. No a w tym przypadku było jeszcze gorzej. Takich wyborów było za dużo, a o ich charakterze przekonałaś się na długo później.
Zastanawiałaś się jeszcze przez parę minut, nad tym co masz w planie zrobić. Pomyślałaś o swojej rodzinie i znajomych, którym nawet mogłoby zależeć na Twoim życiu. Obróciłaś się "do zobaczenia w piekle..." pozwoliłaś grawitacji zrobić swoje i poczułaś jak zaczynasz spadać.
Nie trwało to jednak długo. Ktoś Cię złapał, a ty nie wiedziałaś co się dzieje. Postać odstawiła Cię z powrotem na dach. Byłaś śmiertelnie przerażona tym, co się właśnie stało. To coś co uratowało Cię od upadku, nie było człowiekiem, ale po części go przypominało. Biało-niebieska postać ewidentnie była płci męskiej, jej oczy były zasłonięte czymś w rodzaju kasku. Była pokryta złotymi elementami, przypominającymi suwaki. Kreatura po prostu tam stała, a ty nie wiedziałaś, co masz dalej robić. Cofnęłaś się o parę kroków.
Po około 2 minutach usłyszałaś nasilające się kroki, od strony klatki schodowej. Dalej byłaś wystraszona i zdezorientowana, ale już mniej niż wcześniej. Nagle ktoś z hukiem otworzył drzwi. Stał w nich nie za wysoki mężczyzna w Twoim wieku. Był ubrany w biały strój w coś co przypominało kropki, z wcięciem w miejscu klatki piersiowej. Jak na faceta, miał całkiem długie włosy w kolorze między czarnym a granatowym, sięgające do podbródka. Jego fryzura była wyposażona w grzywkę i warkoczyk zapleciony na czubku jego głowy. Ogólnie chłop komponował się całkiem specyficznie, ale musiałaś przyznać, że był całkiem przystojny.
Gdy zobaczył Cię siedzącą pod ścianą, to dziwne coś co zamortyzowało Twój upadek, zniknęło. Dyszałaś ciężko. Jegomość podszedł do Ciebie i pomógł Ci wstać. "Nic ci nie jest? Bałem się już, że nie zdążę..." Poczułaś jak łzy zbierają Ci się w oczach. Najpierw chciałaś ze sobą skończyć, a teraz okazuje się, że masz trwać w tej chujni, bo jakiś chłop w posranym stroju postanowił Cię uratować. Zaczęłaś płakać "Nie musiałeś mnie ratować! Ja po prostu chciałam to zakończyć, a uratowała mnie jakaś popierdolona posta-" "Zaraz zaraz... spokojnie. Ty go widzisz?" To dziwne coś znowu się ukazało "Oczywiście, że widzę" Gość się rozpromienił "Musisz iść ze mną. Sama sobie nie poradzisz" Zwrócił się w stronę drzwi. Patrzyłaś na niego zakłopotana "Ale ja nawet nie znam twojego imienia" spojrzał na Ciebie przez ramię "Jestem Bruno, Bruno Bucciarati. Zapoznamy się później, a teraz chodź!" Zeszliście razem na dół. Dalej nie rozumiałaś, dlaczego Bruno chciał żebyś z nim poszła, ale jako że Twoje życie było w chuj nudne, postanowiłaś z nim pójść.
CZYTASZ
𝐉𝐉𝐁𝐀║x reader oneshoty [ZAWIESZONE]
Fanfiction[ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] disclaimery: - LEMONY SĄ WSTRZYMANE - nie piszę angst - nie piszę postać x postać (BO TO X READERY) - nie piszę postać x oc (inni zainteresowani na tym nie skorzystają) - pierwsze rozdziały mają kulawą interpunkcję i związe...