5.2. Wyostrzanie

271 28 121
                                        

Najpierw głosy brzmią, jakby wydobywały się zza grubej szyby. Ale z pewnością są zupełnie ludzkie. Potem zaczynają robić się coraz wyraźniejsze.

- ...twój cholerny meldunek!

Jaki meldunek? Co się dzieje? Powoli mi się przypomina, co się działo. Wyostrzanie. Nawet zaczynam rozpoznawać głosy.

- Mój jest ponad twoim.

- Nie masz pojęcia... - To słowa Martina. Denerwuje mnie okropnie. Wiem, że odpowiada Mai, ale to, co mówią nie ma dla mnie większego sensu.

- Och, zamknij się. Jestem pewna...

- ...przed pikiem.

- Nie kręć. Pik jest wyżej.

- Póki co, to chyba powinnaś nauczyć się grać.

Słucham wszystkiego, koncentrując się na tym, jak mogę. Czy oni grają w karty? Czyli żyję i jest na tyle stabilnie, że się nie martwią? Wykorzystuję całą siłę woli, by trzymać się tej małej cząstki mnie, która jest obecnie świadoma. Coś wciąż próbuje mnie wciągnąć z powrotem w ciemną otchłań i jest to, o dziwo, dość kuszące. Jednak ciekawość jest silniejsza i z każdą chwilą tej walki moje kolejne zmysły się uruchamiają.

- Ja? Dobrze, że chociaż wiesz, że pierwszy jest kier.

- Może ty nam powiesz? Pik czy trefl? Rany, przegrywasz już trzystoma punktami!

- Weź, daj mi spokój. Gram dla zabicia czasu, a nie po to, żeby wygrać. - Ten głos należy do Nathalii. Jest zimny i ostry, a jednak czuję jakąś ulgę, kiedy go słyszę. To wręcz dodaje mi nieco siły.

- No dobrze, dobrze. Więc? Trefl czy...

- Najpierw trefl - zaczynam słabo, nawet bym się nie zdziwiła, gdyby nie zrozumieli - i na końcu pik.

Z wysiłkiem otwieram oczy. Wszyscy równocześnie na mnie spoglądają. Znów na chwilę je zamykam, bo razi mnie światło.

- Czasem grywam w tysiąca - tłumaczę, próbując unieść się na łokciach.

- Mówiłem, że Śpiąca Królewna się zaraz obudzi? - Mówi Martin obojętnie.

Nathalia zrywa się na nogi, Maya zaraz za nią.

- Nie ruszaj się - nakazuje ta pierwsza. - Jak się czujesz?

Na jej twarzy maluje się prawdziwa ulga. Jakby właśnie się okazało, że coś strasznego jest tylko żartem. Maya wygląda podobnie. Tylko Martin stoi spokojnie, nonszalancko, a jednak ramiona ma napięte. Właściwie, to ich rozumiem. Pewnie nie do końca wiedzą, co się stało, że zemdlałam. Nie przewidzieli tego. Nawet robi mi się trochę głupio. W dodatku Diana nie wie, że robili mi wyostrzanie, więc gdyby coś się stało...

- Dobrze. Chyba.

Coś jeszcze jest nie tak. Widzę to w sposobie, w jaki na mnie patrzą. W tych zmarszczonych wątpliwościami brwiach. Rozglądam się dookoła. Patrzę na monitor, przy którym stoi blondynka, a który pokazuje moje czynności życiowe. Wszystko wygląda normalnie. A przynajmniej tak, jak przedtem. Więc co mogło się stać?

- Opium zadziałało?

Na początku odpowiada mi głucha cisza. Potem Nathalia rusza w stronę drugiego monitora i zdąża przed Martinem, nie dopuszczając go do ekranu. Ten jednak obserwuje go znad jej ramienia. Widzę, że, mimo że teraz mną już najprawdopodobniej gardzi, to nie może poskromić lekarskiej ciekawości.

Dziewczyna klika szybko i ze skupieniem. Zagryza dolną wargę i czyta jakiś fragment tekstu. Po chwili znów zaczyna klikać, a potem rozlega się dźwięk, jakby piknięcie, i igły wysuwają się z mojego ciała. Znów mnie to boli, ale jestem bardziej zdziwiona tym, że nie zostaje po nich nawet mała kropelka krwi. Jedynie malutkie dziurki.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz