Te karabiny to pierwsze, co w ogóle zauważam. Dopiero potem widzę, że trzymają je nie tylko ludzie, wyglądający, jak żołnierze, ale także naukowcy, którzy nadal są w kitlach. Wyglądają oni , jakby traktowali nasze odwiedziny jako atrakcję. Na środku pomieszczenia nie ma już stołu – został złożony i ustawiony pod ścianą. Żadne maszyny obecnie już nie pracują. Nigdzie nie ma ani śladu Jamesa. Nathalia rozgląda się z dostrzegalną dezorientacją na twarzy.
— Co jest, kurwa... — szepcze za mną Cassian.
— Zaskoczeni? — Jeden z żołnierzy, który nie trzyma broni, uśmiecha się szeroko. Ma czarne, zaczesane do tyłu włosy, z dużą ilością żelu, krzaczaste brwi i niewiarygodnie szerokie barki. Wygląda trochę jak uczłowieczony borsuk. Stoi zupełnie spokojnie, jakby była to dla niego dziecinna igraszka.
Widzę, jak Nathan patrzy w stronę drzwi, których RX nie mógł pokonać. Nie ma wątpliwości, że to stamtąd wyszli żołnierze. Moje dłonie stają się lekko wilgotne.
— Gdzie jest James? — warczy Nathalia, celując w jego gardło.
— Nie ma go tutaj. — Borsukowaty rozkłada ręce, by poprzeć swoją bezradność w tej sytuacji i śmieje się cicho, ironicznie. Zauważam u niego silny, hiszpański akcent. W innych okolicznościach byłoby to nawet przyjemne w odbiorze. — Ale jestem ja. Mówcie mi Valerio. Miło mi was poznać, dużo o was słyszałem i...
— Dobra, nie pierdol — niecierpliwi się Nathalia i podnosi karabin odrobinę wyżej. — Mów, czego chce James, albo rozwalę ci łeb.
Ten nie wydaje się tym w ogóle przejęty. Krzyżuje ramiona i lustruje dziewczynę wzrokiem, nawet chwili nie poświęcając na innych członków drużyny.
— Mówił, że nie dasz się nastraszyć. — Wzrusza ramionami i opiera się o ścianę. — Jest nas ponad dwa razy więcej. Możemy was zabić w każdej chwili.
— Nie zrobicie tego — oznajmia Nathalia z niezachwianą pewnością. Nawet przy tym nie drgnie, wzrok ma uparcie wlepiony w Borsukowatego. — Znam Jamesa. Chciałby być przy tym osobiście. Nie przepuściłby tej okazji. Obserwuje nas, tak? — wskazuje lufą na kamerę w rogu.
W odpowiedzi słyszymy jedynie:
— Xavier!
Jeden z żołnierzy zmienia położenie swojej broni i pociąga za spust. Najpierw rozlega się huk, aż drgam mimowolnie. Prawie równocześnie słyszę stłumiony jęk. Obracam się szybko, czując jak robi mi się słabo, bo boję się, co zobaczę. Michael zaciska dłoń na ramieniu, a strużka ciemnej krwi spływa mu po ręce. Kula chyba wbiła mu się prosto w biceps i jego ręka wisi zupełnie bezwładnie. Poza tym jednak wygląda na to, że będzie żyć.
Ja za to mam wrażenie, że będę musiała usiąść. Nigdy nie widziałam tyle krwi na raz. Czuję jak Nathalia muska dłonią moje biodro. Nie mam pewności, czy to celowe z jej strony, ale na pewno dodajemy trochę otuchy. Biorę się więc w garść, nie mam zbyt wielkiego wyboru.
— Ty... — zaczyna Nathan, robiąc krok w stronę Borsukowatego, a wszystkie karabiny kierują się na niego.
— Nate. — Głos Nathalii jest stanowczy i zatrzymuje chłopaka, który zaciska szczękę tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz ją sobie połamie. Jest tak silny, że może jest to nawet możliwe?
Borsukowaty uspokaja się trochę i na jego twarz znów wpływa zadowolony uśmieszek.
— Widzicie jakie to proste! Uwierzcie mi, że nie wszyscy jesteście równie cenni, więc jeśli coś odwalicie, to ktoś zginie. Zaczynając od tego blondynka. — Wskazuje głową na Michaela. Nie wiem, czy chłopak bardziej denerwuje się bólem, czy może faktem, jak bardzo został zlekceważony, ale mruczy w odpowiedzi tak niecenzuralne zdanie, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam. Muszę przyznać, że jestem w podziwie.
![](https://img.wattpad.com/cover/217666487-288-k442880.jpg)
CZYTASZ
Invictus
Science FictionInvictus to jednostka do zadań specjalnych, których członkami są tylko młodzi ludzie o specyficznych predyspozycjach. Dzięki genetycznym modyfikacjom przeprowadzanym w S-Bridge Lab są jeszcze bardziej wyjątkowi i przygotowani na różne warunki pracy...