Wychodzimy z budynku tylko dzięki temu, że Nathalia rozwala tylne drzwi i robi z nich kładkę, pozwalającą nam przejść przez głęboki rów, który się tam znajduje. Oczywiście tylko ja mam problem z przejściem przez niego, bo gwałtowne ruchy, w tym skakanie, sprawiają mi straszny ból. Trochę udaję, że nie jest tak źle, ale nie staram się za bardzo, bo dziewczyna i tak wie, jaka jest prawda. Oddycham ciężko i płytko, a ona tylko spogląda na mnie z niepokojem. W dodatku przechodzenie po drewnianych drzwiach sprawia, że mam nieprzyjemne uczucie, że mogą pęknąć. Jak ta podłoga. Jak ten most, podczas testu.
Problem z bramą również okazuje się błahy dla blondynki, która bardzo szybko radzi sobie z rozwaleniem kłódki, używając do tego dużego klucza francuskiego, po który musiała pójść do auta. Mruczy coś w stylu, że dobrze, że zardzewiała. Mi jednak ciężko jest znaleźć pozytywy tej sytuacji. Po prostu opieram się o bramę. Przykładam skroń do rurki i zamykam oczy. Modlę się, by nie zwymiotować. Przypuszczam, że ból byłby straszny.
— Jak z tobą? Może jednak od razu skoczymy do najbliższego szpitala? — pyta, gdy kończy się mocować z tym żelastwem.
— Dam radę.
Prostuję się i przechodzę przez bramę. Staję przy aucie. Moja towarzyszka otwiera je i zakazuje mi wsiadać, sama zagląda do bagażnika. Po strasznie długiej dla mnie chwili wraca z apteczką. Miałam nadzieję, że o tym zapomniała.
— Dobra, muszę to unieruchomić.
Mimowolnie protestuję, ale nic to nie daje. Cofam się o krok i w nagłym przypływie głupoty wyciągam przed siebie obie ręce. Widzę, jak jej źrenice się powiększają i zanim zdążam coś zrobić, łapie mnie za lewy nadgarstek, obracając moją dłoń w swoją stronę.
— Kiedy to ci się stało? — pyta, ale od razu widzę po jej oczach, że domyśla się, w którym momencie zraniłam wewnętrzną część dłoni.
Sama również totalnie o tej ranie zapomniałam, ale nie uśmiecha mi się spędzanie czasu jeszcze na jej opatrywaniu. Wystarczy, że klatka piersiowa strasznie boli i to już nie ma żadnego znaczenia. Chcę jak najszybciej jechać.
— Błagam cię, nie ruszaj tego, nie wytrzymam za długo, a mamy przed sobą kawał drogi. To nie jest teraz istotne.
Wzdycha, ale wie, że mam rację jakkolwiek jej się to nie podoba. Tak samo, jak ja wiem, że musi zrobić coś z moimi żebrami.
— Dobra, ale stabilizacji ci nie odpuszczę. Ściągaj koszulkę.
Zaczynam nieporadnie odpinać guziki koszuli. Trzęsą mi się ręce i w dodatku nie mogę przestać się zastanawiać, który mam na sobie stanik. Rany, czemu w ogóle przyszło mi to do głowy? Czuję się cholernie niezręcznie. Dziwi mnie, że przebieranie się na trening w grupie dziewczyn mi nie przeszkadza, ale przy tej jednej już jest problem.
Nathalia najwyraźniej zdając sobie sprawę, że nie opóźniam tego specjalnie, po prostu sama rozpina moją koszulę, przez co jestem pewna, że czubki moich uszu robią się gorące. Po chwili zsuwa mi ubranie z ramion i czuję przyjemnie chłodny podmuch wiatru. Dziewczyna przygląda się moim żebrom przez moment i zaczyna wyciągać bandaż elastyczny z apteczki.
— Striptiz dla ubogich — mruczę z niezadowoleniem. Pewnie skrzyżowałabym ręce na piersi, gdyby to tak strasznie nie bolało.
— Tylko ja cię widzę. I teraz może trochę boleć, ale będę delikatna — zapewnia i zaczyna owijać mnie bandażem.
Faktycznie trochę boli, ale odrobinę bardziej nie robi mi różnicy. Zresztą dziewczyna boi się mnie choćby dotknąć, więc jest naprawdę tak delikatna, jak tylko się da. W tej kwestii zaczynam jej powoli ufać. Widzę na jej twarzy wyraz takiego skupienia, że nie jestem pewna, czy zrozumiałaby cokolwiek, gdybym teraz się odezwała.
CZYTASZ
Invictus
Science FictionInvictus to jednostka do zadań specjalnych, których członkami są tylko młodzi ludzie o specyficznych predyspozycjach. Dzięki genetycznym modyfikacjom przeprowadzanym w S-Bridge Lab są jeszcze bardziej wyjątkowi i przygotowani na różne warunki pracy...