9.2. Glock 17

117 11 29
                                    

Wchodzimy na salę. Nathalia kiwa głową wszystkim i zaczyna biec lekkim truchtem. Czuję się trochę niekomfortowo, kiedy jest tu tylu ludzi, których nie znam. W dodatku to młodzi mężczyźni i jesteśmy jedynymi dziewczynami w pomieszczeniu. Jest ich kilkunastu plus Terry, Cassian i Michael. Unoszę rękę i macham nią niepewnie, by nie wyjść na niewychowaną i czym prędzej doganiam Nathalię, bo w jej towarzystwie czuję się o wiele bezpieczniej.

— Kim są ci ludzie?

— To żołnierze. Z jednostek specjalnych. Diana wspominała, że z nimi współpracujemy.

Rozglądam się dookoła i zauważam, że niektórzy z nich patrzą w tę stronę.

— Gapią się.

— Bo cię nie znają. Wyluzuj, są profesjonalni — uspokaja mnie, nie tracąc przy tym równego oddechu. — Jak twoje żebra?

— Trochę ciężko mi się oddycha, ale daję radę.

— Zwolnij trochę, nie chcę cię przeciążać.

— Ale ja...

— To rozkaz.

I zostawia mnie w tyle, kiedy przechodzę do szybkiego marszu. Rozkaz. Teraz będę wykonywać jej rozkazy. Dziwnie się z tym czuję, ale równocześnie, jeśli miałabym znieść czyjeś zarządzanie nami, to właśnie jej.

Idę spokojnie i zbliżam się do Terry'ego, Cassiana i Michaela, którzy rozciągają się na podłodze.

— Masz taryfę ulgową u kapitan? — pyta Cass, krzywiąc się lekko, ale potem się uśmiecha. W większości momentów nie rozumiem, co członkowie drużyny czują, czy myślą. A on dodatkowo jest... specyficzny.

— Mam połamane żebra, a mecz jest niedługo — odpieram obojętnie.

— Nie bądź zazdrosny. — Terry równocześnie daje mu kuksańca w ramię. — Siadasz, żeby się rozciągać?

Chcę odpowiedzieć, że nie wiem, czy mogę, ale nagle słyszę za sobą głos Nathalii:

— Tylko ostrożnie!

Czuję powiew powietrza, odwracam się i widzę, że dziewczyna jest już kawałek dalej, bo biegnie teraz dość szybko. Zapach jej perfum uderza mnie po raz kolejny tego dnia.

— To siadaj. — Michael przesuwa się, by zrobić mi miejsce i klepie podłogę pomiędzy sobą, a Terry'm.

Zanim siadam, rozciągam trochę nogi, robię parę wymachów i delikatnych skłonów. W tym czasie Nathalia mija nas ponownie. Kiedy siadam w stylu płotkarskim, zaczynam powoli pochylać się do mojej stopy. Czuję, jak kręgosłup się rozciąga i zdaje się wdzięczy, że w końcu postanowiłam nad nim popracować. Gorzej z żebrami, które sprzeciwiają się takim zabiegom. Muszę się zadowolić tym niezbyt głębokim skłonem.

— Dave i Ian byli tobą bardzo zaciekawieni — odzywa się Michael i kiwa głową w stronę grupki żołnierzy, robiących teraz pompki. Nie jestem w stanie w żaden sposób zgadnąć, którzy z nich to Dave i Ian. — Rzadko się zdarza, żeby zmieniali nam się członkowie. Ogólnie nie musisz się martwić, równe z nich chłopy. Zresztą wszyscy są naprawdę w porządku.

— Wyglądają bardzo sympatycznie — przyznaję, obserwując ich uważnie.

Każdy ma na sobie koszulkę koloru khaki i czarne dresowe spodnie. Wszyscy mają włosy obcięte na jeża i są umięśnieni. Śmieją się do siebie podczas robienia ćwiczeń. Nathalia akurat przebiega obok tej grupy. Jeden z nich podnosi głowę i woła coś do niej. Ona zatrzymuje się i odpowiada mu pogodnie. Do żartów włącza się reszta i wybuchają salwami śmiechu. Uśmiecham się pod nosem obserwując to i kręcąc delikatnie głową.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz