7.1. List

95 6 22
                                    

Posłusznie wsiadam do auta Nathalii, przypominając sobie znów o zepsutym motocyklu. W końcu będę musiała się za niego wziąć. Nie mogę wciąż jeździć z Holder. Czuję, że ją wykorzystuję, a wcale tego nie chcę. Nie lubię być też dłużna, ani w jakiś sposób zależna, a dziewczyna wzmaga we mnie to irytujące uczucie. Oczywiście jestem bardzo wdzięczna, że mi tak pomaga, ale chciałabym być już nieco bardziej... samodzielna.

Dziewczyna zaczyna cofać, a ja rozglądam się dookoła. Dzieciaki i moi rówieśnicy chłoną z zaciekawieniem obraz całej sytuacji. Może akurat te osoby przed szkołą mnie nie znają, ale z pewnością znają Nathalię. A nie widywali nas razem nigdy wcześniej, więc jest to zapewne dla nich ewenement. Oczywiście nie uważam, że jest to sprawa na taką skalę, żeby to zapamiętali na dłużej, o nie. Ale jednak zwróciłyśmy uwagę sporej części szkoły, która widziała nas rozmawiające w ostatnich dniach. Zauważam, że Cole patrzy na mnie, kiedy już odjeżdżamy. Jakiejś części mnie jest z tego powodu źle, więc udaję, że tego nie widzę.

Gdy tylko właściciele zaciekawionych spojrzeń znikają nam z oczu, badam wzrokiem wnętrze auta. W końcu mogę to zrobić bez stale bolących żeber, albo ogromnego stresu. Poza wyposażeniem w najnowszą elektronikę jest wyjątkowo czyste. Wychylam głowę do tyłu, patrząc na fotele za nami. Coś zaczyna mi tu nie pasować.

— Ludzie są strasznie ciekawscy... — zaczyna Nathalia.

— Nie masz zbyt wielu przyjaciół, co? — pytam, nim zdążę się powstrzymać. Dociera do mnie, że tylko potwierdzam słowa, które wypowiedziała.

— Czemu tak sądzisz?

Nie wydaje się zła, tylko zainteresowana tezą, którą postawiłam. Chyba już zdążyła zapomnieć o moim dzisiejszym wybryku. Atmosfera w samochodzie jest przyjemna– słońce wpadające przez przednią szybę razi w oczy, a zapach do samochodu buja się pogodnie, zawieszony na lusterku. Blondynka zakłada przeciwsłoneczne ray-bany o cienkich, złotych oprawkach. W nich i w rozpuszczonych włosach wygląda, jakby grała w jakimś filmie akcji. I chyba niewiele jej do tego brakuje.

— W samochodzie czuć tylko twój zapach. I mój, bo jechałam ostatnio. No i Mai. Poza tym – może jakieś trzy inne, ale stare. Tylne fotele wciąż lekko pachną nowością, chociaż auto zostało kupione z... Rok temu? — Marszczę brwi zastanawiając się.

— Jesteś moją stalkerką? — Jej brwi widać ponad okularami. Nie peszy mnie to jednak, bo czuję się merytorycznie przygotowana.

— Nie, po prostu zdarzyło ci się przyjechać do szkoły tym autem, choć bardzo rzadko. I chyba właśnie dlatego, że rzadko, Mick zwrócił na nie uwagę, zanim jeszcze wiedział, że jest twoje. Gadał o tym, jakie ono jest piękne i do kogo to na pewno nie należy...

— Zgadł, że moje?

— Nie. Kiedyś zobaczył. Mimo że się starał, to trochę mu to zajęło. Masz niesamowity dar pojawiania się i znikania, wiedziałaś?

— Dziękuję, pracuję nad tym. — Uśmiecha się pod nosem.

— Tak czy siak to było o wiele zbyt dawno, by wciąż utrzymywał się zapach, jak z fabryki.

— Wiesz, mogę nie wozić przyjaciół samochodem.

— Zdaję sobie sprawę. Dlatego zapytałam, a nie stwierdziłam. Chciałam się upewnić. Ale jak nie chcesz, to oczywiście nie musisz odpowiadać.

Jest zupełnie rozluźniona, co pokazuje mi, że nie czuje się skrępowana tematem. Swobodnie kręci kierownicą i zmienia biegi. Wzrusza ramionami.

— Nie ukrywam, że nie mam zbyt wielu bliskich przyjaciół, ale nie narzekam. Mam za to bardzo wielu znajomych, często nawet bliskich. Ale po prostu nie mam czasu dla większości z nich. Praca, szkoła, czasem rodzina... Stąd taki stan rzeczy.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz