14.1. Bomby

117 19 22
                                    

Wsiadamy do niewielkiego helikoptera, który jest podobno jednym z najcichszych, jakie mają w S-Bridge. Krótko witamy się z pilotem – jednym z młodych żołnierzy, których poznałam, kiedy ćwiczyli na sali. Będzie sterował sam, bo Nathalia wchodzi razem ze mną do tyłu. Ta maszyna nie potrzebuje dwojga. W środku nie ma żadnych siedzeń, ale miejsca jest dużo jak na dwie osoby. Chyba można powiedzieć, że siedzimy w ładowni. Zabezpieczamy tylko jeszcze rzeczy, które Michael kazał nam wziąć ze sobą i kilka drobiazgów takich jak broń, czy inny sprzęt, w tym również prowiant. Same jesteśmy już przebrane w szare koszulki z krótkim rękawem i cienkie zielone kurtki. Spodnie i buty także są przygotowane do zadań w terenie. Te same komplety drużyna ma w swoim helikopterze.

Nathalia zadaje mi jakieś pytanie, kiedy akurat płyty sufitu otwierają się z trzaskiem, więc nie jestem pewna, co właściwie powiedziała. Ona się domyśla, bo powtarza:

— Jak zareagowała ciocia?

Wzdycham. Rozmowa z ciocią nie była najprzyjemniejsza. W końcu byłam w pracy cały dzień, po czym powiedziałam jej, że wrócę za kilka dni. Tłumaczyłam jej, że to ważne, że to wyjazd i wielka szansa dla mnie. Oczywiście mi uwierzyła, ale była naprawdę zła.

— Powiedziała, że ma nadzieję, że dużo mi za to zapłacą.

— Tak, o to raczej nie musi się martwić — odpiera Nathalia, układając swój plecak tak, by mogła wygodnie się o niego oprzeć. — Lepiej, żebyś się trochę przespała. Czeka nas kilka godzin lotu, a dobrze byś była pełna energii.

— Nie wiem, czy dam radę zasnąć — przyznaję. — Za dużo tych emocji.

— Wiesz, może się mylę, ale patrząc na ciebie jestem przekonana, że zaraz padniesz — śmieje się Nathalia i wskazuje na swoje oczy. — Masz takie cienie na powiekach, że nie ma innej możliwości.

— Dzięki — prycham, ale uśmiecham się pod nosem.

Ściągam kurtkę i siadam na niej, żeby zniwelować twardość podłogi. Buty też zrzucam – są ciężkie i niby oddychają, ale ja tam nie wiem. Nie jestem co do tego przekonana. Kładę plecak tak, by było mi na nim wygodnie. Chwilę muszę się na nim układać, bo co jakiś czas coś wbija mi się w czaszkę. Mam podejrzenie, że to sucharki. W końcu jednak udaje mi się położyć całkiem wygodnie i patrzę na Nathalię.

Dziewczyna przez ten czas trochę mi się przyglądała, ale teraz pisze coś na telefonie. Jestem ciekawa, kto jest tym szczęściarzem piszącym z nią o tak późnej porze. Nie mam wątpliwości, że wiele osób tylko czeka, aż ona napisze. Kogo wybierze?

— A ty nie idziesz spać?

Jej pozycja wyraźnie wskazuje, że na ten moment nie zmierza się kłaść. Gasi telefon i krzyżuje ramiona.

— Nie zasnę przy kimś... — szuka odpowiedniego słowa, by mnie nie obrazić.

— Możesz to powiedzieć, spokojnie — zapewniam ją.

— Mam tak od dawna. Nie wiem do końca skąd to się wzięło, ale żeby przy kimś zasnąć muszę mieć do tej osoby niemal stuprocentowe zaufanie. Albo być naprawdę wyczerpana, ale to już skrajne przypadki.

Jest mi przykro, że nie ufa mi na tyle, ale rozumiem to. Tak to tutaj działa. Jestem ciekawa, co takiego się stało.

— Czyli nie sypiasz na misjach?

— Tylko jeśli naprawdę muszę. I śpię bardzo płytko. Byle szelest może mnie obudzić. Wkurza mnie jak wartownicy prowadzą sobie rozmowę.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz