Do S-Bridge jadę parę dni po pamiętnym wieczorze na dachu. Leżałyśmy na nim razem jeszcze z pół godziny i zeszłyśmy, gdy zaczęło się robić naprawdę zimno. Od tamtego czasu przestałam unikać Nathalii w szkole, ale i tak nie rozmawiałyśmy za wiele, bo dziewczyna wciąż była zajęta. Jednak dzięki temu mogłam spędzić ten czas z chłopakami.
Zresztą teraz siedzę w aucie z Cole'em, który zaofiarował się, że mnie podwiezie. Nie lubię nikogo wykorzystywać, ale on zapewnił mnie, że to będzie dla niego sama przyjemność. A właściwie miło jest jeszcze chwilę pobyć razem. Niby czasem gadamy w szkole i byłam u niego na treningach, ale już niedługo ten czas znów będzie mocno ograniczony.
— Szkoda, że nie będziesz już chodzić do mnie na boks — mówi, nie kryjąc lekkiego żalu. Wie, że mam napięty grafik, ale ten argument jest dość słaby, kiedy nie wie się dokładnie, dlaczego tak jest.
Mimo że naprawdę cieszę się z powrotu do S-Bridge, to też tego trochę żałuję. Oczywiście wolę treningi z Nathalią – są profesjonalne i też świetnie się przy tym bawię, ale jednak czas z chłopakiem też był bardzo dobrze spędzony. Gdyby doba miała więcej godzin, to pewnie byłoby inaczej. Ale skoro tak nie jest, to jednak praca i towarzystwo w niej jest dla mnie priorytetem. Poza tym mam jeszcze rodzinę i Micka. A ostatnio prawie nie widzę Rose. Aż boję się, że mnie zapomni.
Myślę nad tym, stukając palcami w deskę rozdzielczą samochodu. Chwilę bawię się wentylatorem. Ale w końcu muszę coś chłopakowi odpowiedzieć.
— Wiesz, to było dla mnie trochę za duże tempo. A teraz skończył mi się ban na pracę, więc nie będę miała tyle czasu. Ona i szkoła to moje priorytety. A jeszcze mam rodzinę... — urywam na moment, bo nie wiem, co mówić dalej. Nie ma zbyt wielu możliwości – po prostu brakuje mi godzin. — Ale raz na jakiś czas na pewno wpadnę poćwiczyć.
Zastanawiam się, czy rzeczywiście będę mogła wpadać do niego na lekcje, pomijając już kwestię czasu. Nie chcę, żeby w którymś momencie zorientował się, że podejrzanie dużo umiem.
— Nie wiem, czy raz na jakiś czas mnie satysfakcjonuje — wzdycha Cole. — Chciałbym częściej cię widzieć, rozmawiać z tobą i tak dalej.
Spoglądam na niego nieśmiało, bo to zabrzmiało bardzo poważnie. Przypominam sobie słowa Micka, że Cole na mnie leci. Coraz ciężej mi to ignorować. Cieszę się, że on musi mieć teraz wzrok utkwiony w drodze i mogę go spokojnie obserwować i myśleć. Szybko skanuję wzrokiem całą sylwetkę chłopaka. Jest dobrze zbudowany i widać to nawet przez bluzę. Nie raz widziałam go bez koszulki. Jeśli ściągnie ją, zanim zejdzie z boiska, to mam wrażenie, że wszystkie laski na niego patrzą. Sportowiec. W dodatku niegłupi. Doskonale wiem, ile dziewczyn dałoby się posiekać, żeby być teraz na moim miejscu. A on zawsze był skromny – zupełnie tak, jakby tego nie zauważał. Nie odrzucił Briana, który, cokolwiek by mówić, był dziwny. Był z nami, kiedy tego potrzebowaliśmy. I ten chłopak, mogąc spędzać czas z każdym, chce to robić ze mną.
— Ja też bym tego chciała, Cole. Ale jest jeszcze praca i szkoła — powtarzam to z bezsilnością w głosie. Naprawdę nie widzę rozwiązania. A to jeszcze przecież nie jest wszystko. — Nie mogę też zaniedbywać Micka ani...
— Nathalii? — pyta cicho.
Na chwilę aż mnie zatyka, nie będę tego ukrywać. Nie mam pojęcia, o co mu teraz chodzi. Nie chce na mnie spojrzeć, chociaż stoimy na światłach. W końcu odzyskuję głos.
— Chciałam powiedzieć rodziny, ale... Co miałeś na myśli?
— Parę dni temu przechodziłem obok tego opuszczonego budynku na Wallstone... — wspomina w lekkim zamyśleniu, a mnie coś ściska w żołądku. Urywa na dłuższą chwilę. Wiem, że zamierza zadać konkretne pytanie i aż robi mi się odrobinę niedobrze, chociaż nie wiem dokładnie dlaczego. Nie mam przecież nic do ukrycia. — Coś was łączy?

CZYTASZ
Invictus
Science FictionInvictus to jednostka do zadań specjalnych, których członkami są tylko młodzi ludzie o specyficznych predyspozycjach. Dzięki genetycznym modyfikacjom przeprowadzanym w S-Bridge Lab są jeszcze bardziej wyjątkowi i przygotowani na różne warunki pracy...