8.2. Kret

225 24 113
                                    

W Pokoju Obrad panuje miłe ożywienie. Muszę przyznać, że lubię to pomieszczenie, zwłaszcza kiedy kipi energią, jak teraz. Nathan, Terry i Clara stoją w jednym kącie i rozmawiają żywo o czymś wesołym. Przynajmniej tyle mogę stwierdzić z ich min. Mam wrażenie, że nawet Terry w tym momencie całkiem dobrze bawi się w towarzystwie Nathana. Cassian pokazuje Michaelowi jakiegoś małego, latającego robocika. Jest wielkości trzmiela i chłopak steruje nim za pomocą swojego telefonu. Muszę przyznać, że jestem tym wyjątkowo zaciekawiona. Nigdzie nie widzę Nathalii, więc postanawiam do niego podejść.

— Co to?

Cassian obdarza mnie szybkim spojrzeniem, a potem uśmiecha się z dumą i jego ciemnozielone tęczówki znów wpatrują się w ekran. Szybko przesuwa po nim palcami i robot pojawia się tuż przed moim nosem. Wygląda, jak robak. Ma metalowy, błyszczący tułów w kształcie jajka, który jest złożony z paru pierścieni. Wyrastają z niego cienkie robotyczne odnóża, a z przodu ma czerwoną, świecącą się diodę. Na środku jego brzucha znajduje się mały silniczek, który pozwala mu latać. Na górze natomiast ma antenkę.

— Wystaw rękę.

Robię, co każe, a robocik ląduje na mojej otwartej dłoni. Jego odnóża są zimne i lekko kłujące. Powoli zaczyna się wspinać po mojej ręce. Obserwuję to z nieskrywanym zafascynowaniem. Jest malutki, a jednak to, jak Casper precyzyjnie nim steruje, jest niesamowite. Robot staje na moim ramieniu i z niego znów podrywa się do lotu.

— To jest, moja droga, moje najnowsze dzieło – RX-20 — oznajmia uroczyście, kiedy robot wisi w powietrzu nad jego głową. — Póki co nie ma jeszcze kamery, ani mikrofonu, ale cieszę się, że lata.

— Jest świetny! — Nadal przyglądam mu się z szaloną ciekawością.

— To jeszcze nic — wtrąca Michael.

— Sam go robiłeś?

— Oczywiście. Nawet szybko poszło...

Kliknięcie w drzwiach każe mi się odruchowo obejrzeć przez ramię. Nathalia wchodzi do Pokoju i wydaje się trochę zmęczona. Zastanawiam się, co robiła, kiedy wróciła już z komisariatu.

— O, widzę, że dziewczyny też wróciły. — Przechodzi obok nas, posyła nam uśmiech i odsuwa swoje krzesło. — To dobrze, możemy zamknąć sprawę dzisiejszego dnia. Mam nadzieję.

Siada na swoim miejscu, więc wszyscy robią to samo. Tak, jak myślałam, znów siedzimy tak samo. Kapitan wzdycha ciężko i przesuwa wzrokiem po naszych twarzach. Zatrzymuje się na blondynie.

— Michael, namierzyłeś Jamesa?

— Nie, nic nie znaleźliśmy. Jego stara komórka jest na dnie rzeki.

— A tego, co chciał mnie znaleźć po tych moich wyszukiwaniach w bazie policyjnej?

— Nie. Zaszyfrowane na amen. Nie da się namierzyć, już prawdopodobnie nie istnieje.

— Więc to pewnie on... Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą – byłyśmy na policji. Nie mieli pojęcia, kim był ten człowiek, który się powiesił. Nie udało im się ustalić jego tożsamości, nic nowego. Z pozwoleniem na zobaczenie ciała nie było problemu, bo znajdowało się jeszcze w kostnicy, na szczęście. To od razu pojechałyśmy i Clara pobrała próbkę DNA.

— I jak? To on? — Nathan pochyla się lekko do przodu. Muszę przyznać, że ja też jestem tego wszystkiego szalenie ciekawa.

— A skąd. Nawet nie był podobny. — Dziewczyna wydaje się tym z lekka rozgoryczona, ale nie zaskoczona.

— Przecież mówiłaś, że jesteś pewna — zauważa Cassian i upija łyk kawy.

— Chyba miałam małą nadzieję, że będzie spokój. Lepiej, gdyby nie żył. — Pociera skroń. — Dla zasady pobrałyśmy DNA, na wypadek, gdyby nauczył się przybierać różne postacie. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że nie jest zgodne z DNA Jamesa.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz