5.1. Wyostrzanie

80 6 2
                                        

- Cześć, wszystko gotowe? - pyta bez ogródek.

Sala jest duża, biała i sterylnie czysta. Ze swoimi zakurzonymi spodniami czuję się co najmniej nie na miejscu. Obok operacyjnego łóżka stoi jakaś dziwna maszyna z mnóstwem cieniutkich szpileczek na kabelkach. Mają około dwóch centymetrów. Szpileczki, nie kabelki. Wyglądają przerażająco. Na ekranie wyświetla się napis GOTOWE. Po prawej stronie łóżka stoi maszyna z takim samym napisem na ekranie. Ale do niej są przyczepione klamerki, jakie zdarzało mi się widywać w filmowych szpitalach. Wszystko wygląda bardzo nowocześnie. Tak bardzo, że jest to lekko przerażające. Przez moment czuję się trochę, jakbym znalazła się w filmie science-fiction, np. Star Wars. Czekam tylko na to, żeby wyświetlił się jakiś hologram z Palpatinem.

Maszyny przykuwają mój wzrok tak bardzo, że nie zwracam uwagi na rozmawiających ze sobą ludzi, których twarze zwracają się w naszą stronę, kiedy tylko wchodzimy. Dwie dziewczyny (w tym Maya) i jakiś mężczyzna są w białych fartuchach. Kolejną osobą w pomieszczeniu jest dziewczyna zwykłym stroju. Kojarzę ją. Widziałam, jak ćwiczyła z resztą, ale wtedy miała ochraniacz na twarzy. Nathalia chyba nazwała ją Clarą. Poznanie choć jednego członka Invictusa sprawia, że zalewa mnie fala ekscytacji. Z bliska dziewczyna zupełnie nie wygląda na osobę, która mogłaby kogoś zabić. Taki schemat myślenia niestety siedzi w mojej głowie. Jest szczupła, mniej więcej w naszym wieku. Mulatka. Ma kręcone średniej długości, brązowe włosy. I właśnie do nas podchodzi, ale zupełnie ignoruje moją obecność.

- Przepraszam, że zapomniałam powiedzieć o tej sali.

Nathalia przytula ją na przywitanie. Są tego samego wzrostu. Zwracam uwagę na jej pełne usta i piękne, duże, jasnozłote oczy.

- Jasne, nie szkodzi. A teraz zostają tylko ci, którzy będą przeprowadzać zabieg. Raz raz, ruszcie się. Mamy tu złamane żebra.

Natychmiast wszyscy podrywają się, gotowi do czynności poprzedzających wyostrzanie. Clara wychodzi, uśmiechając się do mnie uspokajająco i jeszcze raz patrząc w stronę mężczyzny. Maya rzuca mi zaniepokojone spojrzenia, zapisując coś w pliku kartek. Jedyny facet w pomieszczeniu przechodzi obok nas w stronę maszyny moich przyszłych tortur. To jego Nathalia musiała nazwać kretynem. I, sądząc po roztargnieniu Clary, zapewne zrobiła to, bo chyba z nią flirtował. Nie jestem najlepsza w dostrzeganiu takich rzeczy, ale ta teza jest chyba najlogiczniejsza.

Kiedy przechodzi obok nas, Nathalia łapie go za łokieć.

- A z tobą sobie porozmawiam, Martinie.

- Dobrze, szefowo. - Unosi ręce do góry w obronnym geście.

Coś w jego tonie głosu sprawia, że ciężko jest mi go polubić. Jakaś protekcjonalna, flirciarska nutka. Ma wyraźny, elegancki brytyjski akcent. Odnoszę wrażenie, że brakuje mu tylko monokla i fajki. Jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, że o siedemnastej, w czasie operacji, pobiegnie na herbatkę. Wydaje się Brytyjczykiem z krwi i kości. To i jego niezaprzeczalny urok paradoksalnie mnie od niego odpychają. Jest wysoki i szczupły. Ma czarne włosy, niebieskie oczy, kwadratową szczękę jak marzenie i lekki, zadbany zarost. Zdaje się jednak nie robić żadnego wrażenia na blondynce. Może to dlatego, że ona zapewne zna go już dłuższy czas.

Nathalia nagle pojawia się w białym kitlu - takim, jakie ma reszta. Jej przyjaciółka z jakiegoś powodu obrzuca ją niechętnym spojrzeniem. Najpierw każą mi usiąść na fotelu przy maszynie. Blondynka pozwala mi samej podejść do niego i pomaga mi na nim usiąść, a następnie ułożyć wygodnie w półsiedzącej pozycji. Fotel ma specyficzne dla szpitali, seledynowe, znośne obicie. Niezbyt wygodne, ale nie o to w tym chodzi. Odchylam głowę do tyłu, zaciskając oczy.

InvictusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz