XXV

343 21 1
                                    

Czas spędzony na komisariacie dłużył się w nieskończoność. Co chwila nerwowo sprawdzałam telefon lub chodziłam po całej komendzie. To miejsce zaczęło mnie lekko przytłaczać, a musiałam tam siedzieć. Nie mogłam się stamtąd ruszyć, ponieważ takie dostałam „zadanie". Pewnie po prostu chcieli mnie czymś zająć, abym nie sprawiała kłopotów. Jednak wyjście stąd nie pomogłoby mi w przekonaniu wszystkich, że naprawdę chcę i mogę pomóc.

Gdy zaczęłam już tracić nadzieję, że poszukiwania posuną się do przodu, mój telefon zawibrował na znak, że dostałam SMSa. Od razu wyjęłam telefon i go odblokowałam.

DEREK:
Dasz radę utrzymać nerwy na wodzy i nas nie pozabijać?
MARIKA:
Postaram się. Co się dzieje?
DEREK:
Jest mi potrzebny wilkołak, który umie walczyć...
MARIKA:
Gdzie?
DEREK:
Loft. Będziemy tam przed tobą.

Schowałam telefon do kieszeni i natychmiast zerwałam się z miejsca. Szybko zabrałam kurtkę, rękawiczki i kask. Pożegnałam się z Parrishem i w biegu założyłam wszystkie rzeczy na siebie. Kask włożyłam już kiedy byłam przy motocyklu, na który wsiadłam i odjechałam w stronę loftu.

Byłam zaskoczona tym, że Hale poprosił mnie o pomoc. Moja wataha próbowała go zabić, ponieważ nie chciał się do nas przyłączyć. W sumie to mógłby zrobić jak Isaac, który oskarżał mnie również o zabicie Eriki i Boyda. Nie była to bezpośrednio moja wina, ale wiara w odpowiedzialność zbiorową jest dość silna. Derek jednak mimo wszystko przyznał, że mogę być mu potrzebna.

Weszłam ostrożnie do budynku i wyostrzyłam zmysły, aby nic mnie nie zaskoczyło. Kiedy byłam tuż przy drzwiach, zobaczyłam Dereka oraz Argentów, którzy na coś czekali. Podeszłam do nich po cichu i czekałam na rozwój wydarzeń, ponieważ nie mogłam ich się o nic spytać.

- Nie jesteś moim synem- usłyszałam głos szeryfa, który dochodził z pomieszczenia przed nami i zaraz potem dało się usłyszeć dźwięk upadającego metalu.

Cała trójka zerwała się z miejsca, więc instynktownie poszłam za nimi. Zobaczyłam Stilinskiego, który stał przed Stilesem. Pierwsza podjęła działanie Allison. Wyciągnęła z kieszeni paralizator i wystrzeliła nim w stronę chłopaka. Ten tylko złapał drucik, po czym odrzucił całe urządzenie na bok. Potem był Hale, który- częściowo przemieniony- rzucił się na Stilesa. Jednak brunetowi nie sprawiło wiele wysiłku, aby rzucić Derekiem o ścianę. Gdy tylko chłopak odwrócił się z powrotem w naszą stronę, Chris już mierzył do niego z pistoletu.

- Argent, posłuchaj. Nie rób tego- poprosił łagodnym głosem szeryf, lecz mężczyzna nawet nie drgnął.

- Dlaczego? Już zabijałem. Wilkołaków, berserków. Mogę dodać do tej listy Nogitsune- oznajmił Argent, na co Noah wyciągnął broń i wymierzył w niego, a ja wyciągnęłam pazury.

- Tak się składa...- zaczęłam mówić, przystawiając swoje pazury do jego gardła.- że też zabijałam wilkołaki. Mogę dodać do tej listy łowcę- stwierdziłam, naśladując rzeczowy ton Argenta. Widziałam kątem oka morderczy wzrok Allison, skierowany w moją stronę, lecz w ogóle się tym nie przejęłam.

- Nie zastrzelisz mojego syna- powiedział Stilinski, trzymając tatę Allison na muszce.

- Sam powiedziałeś, że to nie jest twój syn- oznajmił Argent.

- Odłóż broń- nakazał szeryf, ale mężczyzna pozostał nieugięty, mimo tego że w tym samym momencie poprawiłam chwyt prawej ręki, która była na jego gardle.

- Tato, on mnie zastrzeli- odezwał się Stiles ze łzami w oczach.- Zabije mnie. Marika, proszę... zrób coś- zwrócił się do mnie.

Wtedy nagle oprzytomniałam i nieznacznie poluzowałam uścisk. Nie dam zabić Stilesa, choćbym miała to przepłacić własnym życiem, jednak coś szczególnie zwróciło moją uwagę. Mianowicie prosił mnie abym „coś zrobiła", co najprawdopodobniej można zrozumieć jako prośba, żebym zabiła Chrisa. Stiles byłby ostatnią osobą, która prosiłaby mnie o skrzywdzenie kogokolwiek, ponieważ jak nikt inny wie, przez co przeszłam po wyrżnięciu swojej pierwszej watahy.

Miłość, Śmierć i Kłamstwo|| teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz