Siedziałam w pokoju, co chwila przeglądając nerwowo telefon. Od wczoraj nie dostałam od Stilesa i reszty znaku życia.
- Ja się na to nie piszę- dobiegł mnie głos Ethana, dochodzący z salonu.
- Niech ci będzie. W takim razie biorę ze sobą Aidena i Marikę- oznajmiła Kali.
Zastanawiałam się, czego ode mnie chcą. Było przecież parę godzin do pełni i dodatkowo zaćmienia. Chwilę później do pokoju, w którym się znajdowałam weszła Kali.
- Idziesz ze mną coś załatwić- powiedziała kobieta.
- Dobra- odparłam, podnosząc się z łóżka.
Kali wyglądała na trochę zdziwioną, że tak szybko się zgodziłam. Zostawiła to jednak bez komentarza.
Zebrałam się dość szybko, ponieważ nic nie miałam do zabrania. Kali wraz z Deucalionem obmyślili plan działania, a ja i Aiden czekaliśmy na ostateczny plan. Ethan w tym czasie wyszedł, lecz nikogo to w tamtym momencie nie interesowało.
Po dość długim czasie wyszliśmy pod przywództwem Kali. Biegliśmy tak długo, aż znaleźliśmy się przy dobrze znanym mi budynku i nagle wszystko stało się jasne... idziemy po Dereka.
Gdy weszliśmy do loftu, alarm zaczął piszczeć. Kali jednak skutecznie to uciszyła, wykopując go ze ściany. Na miejscu nie było Dereka, tylko Ethan i Lydia.
- Gdzie on jest?- zapytała Kali.
- Chyba poszedł na zakupy. Miał jakieś sprawy do załatwienia. Takie tam wilkołacze sprawy- zacząła kręcić Martin.
- Wiesz z kim rozmawiasz?- spytała kobieta.
- Z kimś desperacko potrzebującym pedicure. Mogę ci polecić dobry salon- powiedziała Lydia.
Aiden zaczął warczeć. Pewnie był wściekły na brata, że przyprowadził Martin. Mnie też to się nie podobało, ale utrzymywałam nerwy na wodzy.
- Naprawdę? Ktoś wziął swoje zadanie zbyt poważnie?- zaczęła mówić Kali do Aidena.
- Ona nie jest problemem- wyjaśnił chłopak.
- Problemem jest twoja lojalność- kontynuowała.- Twój braciszek się wyłamał. Ty pewnie niedługo zrobisz to samo. Jesteście tu dobrowolnie... w przeciwieństwie do Mariki, która stoi tu, gdzie stała i nigdzie się nie wybiera- powiedziała Kali.
W tej samej chwili szklany dach rozbił się i do środka wpadła Jennifer. Ethan złapał Lydię, aby ochronić ją przed odłamkami szkła.
- To co? Kto pierwszy?- zapytała kobieta, gdy wstała.
Oczywiście pierwsza rzuciła się na nią Kali, która zdążyła się już w pełni przemienić. Pod wpływem adrenaliny moje oczy zrobiły się czerwone. Wystawiłam również kły i pazury. Czekałam, kiedy będę mogła zaatakować, ponieważ pchanie się pomiędzy nie, nic by nie dało. Chwilę później Kali wylądowała pod ścianą. Bliźniacy najpierw zaatakowali osobno, lecz po chwili chcieli się połączyć. Aby dać im trochę czasu, stanęłam do walki z Jennifer. Wymieniłam z nią parę ciosów, ale w końcu podcięła mnie i wylądowałam na ziemi. Chłopaki nie zdążyli się połączyć, a Blake rozdzieliła ich siłą, przez co na chwilę stracili przytomność. Kali i ja już się podniosłyśmy, lecz kobieta była mną o wiele mniej zainteresowana.
- Popatrz na mnie. Spójrz na moją twarz. Wiesz ile trzeba, żeby tak wyglądać? Żeby wyglądać normalnie?- mówiła Jennifer, kiedy stała twarzą w twarz z alfą.
- Mam to gdzieś- stwierdziła Kali.
- Potrzeba mocy. Takiej, jak ta- oznajmiła Blake i nagle wszystkie odłamki szkła zaczęły podnosić się.
CZYTASZ
Miłość, Śmierć i Kłamstwo|| teen wolf
Fanfiction"Nie miałam innego wyjścia. Jedyna osoba, która mogła mi pomóc, to Deucalion. A żeby on mnie przyjął... po prostu musiałam. Nie mogłam łudzić się, że uwierzą w moją wersję wydarzeń. To było... konieczne. Albo ja, albo one. Przynajmniej tak sobie będ...