Przyjechałam rano pod szkołę, w której było pełno policji. To mogło oznaczać tylko jedno- kolejne ciało. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to znalezienie Stilesa. Weszłam do szkoły i pospiesznie wrzuciłam wszystkie rzeczy do szafki. Przeglądałam kolejne miejsca w szkole, póki go nie znalazłam. Zobaczyłam, jak rozmawiał chwilę ze swoim ojcem. Poczekałam aż skończą i poszłam w stronę chłopaka.
- Co się stało?- spytałam Stilesa.
- A co? Jeszcze nie wiesz?- odparł chłopak.
- O co ci chodzi?- zapytałam, nie rozumiejąc, co go ugryzło.
- Byłaś tam? Byłaś tej nocy w lofcie?- spytał, patrząc na mnie załzawionymi oczami.
- Odłączyłam zasilanie w budynku- odpowiedziałam, a Stilinski pokręcił nerwowo głową. Nie zamierzałam kłamać.- Czyli mi nie powiesz?- bardziej stwierdziłam, niż spytałam i oddaliłam się.
Rozumiałam reakcję Stilesa i nie zamierzałam się przed nim tłumaczyć. Bolało mnie to jednak. Nie chciałam, żeby ktoś zginął, ale wataha, to w końcu wataha. Stilesowi zależało na wszystkich, a ja jeszcze wtedy tego nie rozumiałam... dla mnie liczyła się tylko wataha.
Poszłam na lekcję przedsiębiorczości. Usiadłam w ławce z tyłu klasy i rozpakowałam potrzebne rzeczy.
W połowie lekcji zaczęło mi się nudzić. Chciałam przejrzeć telefon, lecz gdy sięgnęłam do kieszeni, zorientowałam się, że zapomniałam telefonu z szafki.
Wstałam z miejsca i wyszłam z sali. Szłam w stronę swojej szafki. W pewnym momencie usłyszałam znajome głosy na schodach, więc przystanęłam, żeby podsłuchać.
- Mamy wobec nich dług. Zwłaszcza wobec Deucaliona- usłyszałam głos Ethana.
- Marika też?- zapytał Stiles.
- Też. Deucalion zapewnił jej godne życie, jeśli chcesz wiedzieć- odpowiedział mu.- Jak go poznaliśmy, nie byliśmy jak Kali i Ennis. Nie byliśmy alfami- wyjaśnił.
- To czym byliście?- dopytał Scott.
- Omegami... a Taylor była betą. W wilczych watahach omegi są takimi kozłami ofiarnymi, lecz ona będąc betą, też była popychadłem swojej alfy. Omegi jedzą ostatnie i są wykorzystywane przez inne wilki- stwierdził Ethan.
- Byliście takimi sukami w stadzie?- spytał Stiles z nutą kpiny.
- Coś w tym stylu- odpowiedział mój przyjaciel.
- I co się stało?- dopytał McCall.
- To byli zabójcy. Przedstawia się nas jak potwory, ale to przez nich mamy taką opinię. A nasz alfa był najgorszy z nich- zaczął Ethan.
- Czemu nie walczyliście o swoje? Czemu nie skopaliście im tyłków jako Voltron?- zapytał Stilinski.
- Nie wiedzieliśmy jeszcze, jak to się robi- odparł blondyn.
- Deucalion was nauczył- dopowiedział Scott.
- Potem walczyliśmy. Wyeliminowaliśmy całą watahę. Kiedy doszliśmy do własnego alfy, błagał, żebyśmy darowali mu życie. Rozerwaliśmy go na strzępy. Dosłownie- opowiedział.- Z Mariką było trochę inaczej. Deucalion zaproponował jej alfie dołączenie do watahy. Uznała, że najprościej zacząć od świeżej bety, która w ogóle nad sobą nie panuje. Rzuciła się na nią, lecz Marika była szybsza. Potem przyszła do nas, bo nie miała dokąd pójść, lecz Deucalion spodziewał się właśnie jej- wyjaśnił Ethan.
- A wasz emisariusz? Wszyscy zginęli? Kali i Ennisa też?- spytał McCall.
- Wszyscy oprócz Deucaliona, a wataha Mariki nie miała nikogo takiego- odpowiedział.
CZYTASZ
Miłość, Śmierć i Kłamstwo|| teen wolf
Fanfiction"Nie miałam innego wyjścia. Jedyna osoba, która mogła mi pomóc, to Deucalion. A żeby on mnie przyjął... po prostu musiałam. Nie mogłam łudzić się, że uwierzą w moją wersję wydarzeń. To było... konieczne. Albo ja, albo one. Przynajmniej tak sobie będ...