Parę dni po następnej pełni dowiedziałam się, że się przenosimy. Konkretniej do Beacon Hills. Podobno jakiś nowy alfa werbuje zakompleksionych nastolatków. Deucaliona jednak bardziej niepokoił inny wilkołak z tego miasta- Scott McCall. Niektórzy myślą, że na zadatki na prawdziwego alfę... cokolwiek to znaczy. Dowiem się kiedy indziej.
~
Deucalion zadbał o nasz komfort i zapewnił nam wszystkim mieszkanie w pięknym budynku.
Przez miesiąc zebrałam parę rzeczy osobistych, które chciałam szybko rozpakować. Niestety nie było mi dane... ani mi, ani bliźniakom.
- Wy najpierw musicie coś załatwić- stwierdził alfa, wskazując na naszą trójkę.
- Co takiego?- spytałam trochę zmęczona podróżą. Wierzcie mi, lub nie, ale pół dnia spędzonego na motorze, to nic przyjemnego.
- Musicie ładnie się przedstawić tutejszym wilkołakom- oznajmiła Kali z tym swoim złowieszczym uśmieszkiem. Kompletnie nie zrozumiałam, o co chodzi. Bliźniacy jednak chwilę później byli gotowi do wyjścia.
- Chodź- rozkazał mi Ethan i wskazał ręką drzwi frontowe. Tak... nauczyłam się ich rozróżniać. Żyję z nimi dopiero miesiąc, ale traktuję ich wszystkich jak rodzinę. Dziwną, morderczą rodzinę.
Wyszłam razem z blondynami na zewnątrz, lecz o dziwo nie poszliśmy po motory chłopaków, tylko szliśmy dalej przed siebie.
- Gdzie tak właściwie idziemy i co będziemy robić?- spytałam, kiedy skręciliśmy w stronę lasu.
- Musimy oznajmić nasze przybycie- stwierdził Aiden.
- Super! Dużo mi to mówi- powiedziałam z przekąsem.
- Musimy namalować symbol naszej watahy na drzwiach domu tego nowego alfy. Nazywa się Derek Hale- wytłumaczył mi Ethan. Popatrzyłam na niego wdzięcznym wzrokiem.
Chwilę później byliśmy już przed jakimś spalonym domem, a raczej jego pozostałościami. Jaka rudera! Chłopaki szybko zabrali się z malowanie symbolu naszej watahy, na spróchniałych, rozwalajacych sie drzwiach. Ja przyglądałam się wszystkiemu z niewielkiej odległości od ganka. Ogólne wspierałam ich duchowo. Nie zajęło im to długo.
Chłopaki chcieli sie rozejrzeć trochę w tym domu, jednak przeszkodziły nam w tym kroki. Nie mieliśmy czasu na wycofanie się, więc postanowiliśmy sie gdzieś schować. Byliśmy na tyle daleko, aby nas nie zauważyli, ale na tyle blisko, aby wszystko słyszeć.
Po chwili zobaczyłam trzy postacie. Kiedy zauważyli symbol, zaczęłam nasłuchiwać.
- Nie powiedziałeś mu jeszcze wszystkiego- bardziej stwierdził niż spytał jeden z mężczyzn. Był chyba najstarszy z całej trójki.
- Jak to?- zapytał młody blondyn, odciągając wzrok od drzwi, aby spojrzeć sie na mężczyznę.
- Jak myślisz czemu Derek spieszył się z tworzeniem watahy?- zapytał retorycznie.-Zmiana alfy została zauważona- powiedział ze spokojem.
- Ale przez kogo?- dopytywał dalej blondyn.-Co to?
- Ich symbol.- odezwał się wreszcie trzeci mężczyzna.-Nadchodzą.
- Kto?
-Alfy- odpowiadał na kolejne pytania.
- Więcej niż jedna?
- Cała wataha- Dobrze, że wiesz. To chyba był Derek. Tak sądzę.
- I nie nadchodzą, tylko już tu są- powiedział najstarszy mężczyzna. Jesteśmy bliżej, niż wam się wszystkim wydaje.
Musieliśmy trochę poczekać na dogodną okazję, aby się ulotnić. Trwało to strasznie długo, a ja byłam zmęczona... a za tym szła złość. Zacisnęła mocniej palce na korzeni drzewa. Usłyszałam jednak niepokojący, głuchy dźwięk. Popatrzyłam się na swoje dłonie- pazury.
- Serio?! Akurat teraz?!- zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować i nakręcać. Aiden był niedaleko mnie i chyba mnie usłyszał.
- Co jest?- spytał cicho. Popatrzyłam się w jego stronę. Momentalnie spoważniał.- Twoje oczy.
Mam bardzo duży problem z opanowaniem takiej mocy. Miałam ten problem dwa miesiące temu, kiedy zostałam przemieniona, miesiąc temu, kiedy pokłóciłam się z rodzicami. Potem wzięłam na siebie całą moc alfy i każdego członka mojej poprzedniej watahy. Taka moc jest trudna do opanowania, a co dopiero dla mnie... wilkołaka z dwumiesięcznym stażem.
Ethan i Aiden mieli mnie pilnować, bo wszystko jest w stanie doprowadzić do mojej przemiany. Niestety oni nie pamiętają już, co robili na początku, aby zapanować nad przemianą. Teraz kontrola jest dla nich naturalna. Zawsze kiedy zaczynam się przemieniać, zaczynają do mnie mówić, a ja staram się skupić na ich słowach. Rzadko kiedy działa, ale lepsze to, niż nic.
Starałam uspokoić swój oddech i myśli, które mnie nakręcały. Niestety to nie jest takie łatwe.
- Marika, popatrz na mnie- rozkazał Aiden. Wykonałam rozkaz prawie natychmiast.- Oni wiedzą, co się dzieje i się boją. Teraz pewnie myślą, co z nami zrobić- zaczął mówić, lecz mnie to wcale nie pomogło. Wręcz przeciwnie... mnożyło to tylko kolejne pytania i wątpliwości. Blondyn musiał to zauważyć, bo zmienił temat.- Wiesz, że niedługo idziemy do szkoły?- spytał retorycznie. No nie powiem... zaintrygował mnie.- Deucalion chce, żebyśmy mieli na oku McCalla i jego przyjaciół- przerwał na chwilę, aby dać znać o czymś Ethanowi, po czym kontynuował.- Jednak on chce również, abyś ty trochę większy nacisk miała na naukę. Nie podał konkretnego powodu, lecz tobie to chyba nie przeszkadza- bardziej stwierdził, kończąc tym samym wypowiedź, ponieważ usłyszał swojego brata. Ja w tym czasie zobaczyłam, że pazury zamieniły się z powrotem w piękne, zadbane paznokcie. Jednak wiedziałam, że moje oczy nadal się świecą na czerwono. Tak, czy siak jakiś progres.
- Dobra, zmywamy się za 3...2...1- usłyszałam przyciszony głos Ethana. Gdy skończył odliczać, chłopaki pędem zerwali się z miejsc i pobiegli przed siebie. Instynktownie pobiegłam za nimi.
Po niecałych pięciu minutach intensywnego biegu znaleźliśmy się na skraju lasu. Do budynku, w którym mieszkamy było niedaleko, jednak zatrzymaliśmy się.
- Co jest?- spytałam zdezorientowana, patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Twoje oczy cały czas są czerwone- oznajmił Ethan, a Aiden w tym czasie grzebał w plecaku. Po chwili wyjął z niego swoje okulary przeciwsłoneczne.
- No co? Myślisz, że będziemy czekać aż to ogarniesz... bo jest jeszcze ta ewentualność, że będzie gorzej- tłumaczył się.- ogarniemy to w domu, obiecuję- zakończył i podał mi okulary.
- Bardziej mnie zastanawia, skąd mogliście wiedzieć, że może się coś takiego stać- zaczęłam swoją wypowiedź, biorąc od jednego z braci okulary i obracając je w dłoniach.- kolejna sprawa... jeśli macie zamiar to wykorzystywać częściej, musimy iść kupić mi okulary- mówiłam cały czas patrząc na czarne okulary przeciwsłoneczne.- ale niech wam już będzie- skończyłam swój wywód i założyłam okulary przeciwsłoneczne Aidena.
Ruszyliśmy w stronę budynku. Chłopaki cały czas „dyskretnie" sprawdzali, czy aby napewno nie mam pazurów i kłów. No cóż... był czas przywyknąć. Weszliśmy do budynku i wjechaliśmy windą do apartamentu.
- Co tak długo?- spytał Deucalion od razu, jak nasz zobaczył.
- Mieliśmy drobne komplikacje- stwierdził Aiden.
Nasz alfa chciał się czegoś więcej dowiedzieć od bliźniaków. Ja w tym czasie zdjęłam okulary i skierowałam się w stronę mojego nowego pokoju.
- To jest jedna z tych komplikacji?- zapytal Ennis, wskazując na mnie palcem. Czyli nadal mam czerwone oczy... albo po prostu chce się do czegoś przyczepić. Ja jednak nie dałam mu tej satysfakcji. Poszłam dalej do swojego pokoju i pokazałam mu przez ramie środkowy palec. Usłyszałam tylko cichy śmiech Deucaliona.
Zamknęłam drzwi od pokoju, położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.
CZYTASZ
Miłość, Śmierć i Kłamstwo|| teen wolf
Fanfiction"Nie miałam innego wyjścia. Jedyna osoba, która mogła mi pomóc, to Deucalion. A żeby on mnie przyjął... po prostu musiałam. Nie mogłam łudzić się, że uwierzą w moją wersję wydarzeń. To było... konieczne. Albo ja, albo one. Przynajmniej tak sobie będ...