XXXVIII

96 4 0
                                    

Przed meczem podeszłam do Kiry i Scotta, którzy żywo o czymś dyskutowali. Widać było, że są zdenerwowani, a to nie wróżyło nic dobrego.

- O co chodzi?- zapytałam od razu, gdy za nimi stanęłam. Przez to niechcący wystraszyłam Kirę, za co od razu przeprosiłam.

- Gdzieś ty była cały dzień?- zignorował moje pytanie McCall.- Obiecałaś mi pomóc.

- Wiem, ale możesz winić tylko waszego trenera- próbowałam się obronić. Oni zaś spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem, więc rozwinęłam temat.- Kazał mi wprowadzić zawodników Davenford, co jest strasznie zajmującym zadaniem, kiedy jednocześnie chce się uzyskać jakieś informacje o twojej becie. Niestety nie udało mi się. Miałam już do was wracać, kiedy znowu złapał mnie trener. Spytał się, czy nie ogarnę wszystkiego do meczu, w zamian za stanie z nim przy linii- wyjaśniłam.

- Przynajmniej jedna dobra informacja- westchnął Scott.- Czy w razie potrzeby dasz radę zmanipulować trenera?- spytał nagle.

- Mów, czego ci potrzeba i nie wątp w moje umiejętności- skwitowałam podirytowana.

- Widzisz tego chłopaka z numerem 7?- Pokazał na grupkę naszych zawodników gadających po lewej.- Możliwe, że to nasz kolejny zabójca. Poluje na Liama, ale musimy działać dyskretnie.- Super! Ledwo pozbyliśmy się jednego, a już jest następny. Przerażała mnie wizja, że jest on w naszym otoczeniu szkolnym już od jakiegoś czasu.

- Czyli mam rozumieć, że jakbym zobaczyła coś niepokojącego, to mam reagować?- upewniłam się, próbując stłumić niepokój. Scott przytaknął.

- Taylor!- usłyszeliśmy rozemocjonowany głos trenera.

- Na mnie już pora- powiedziałam podekscytowana.- Powodzenia- rzuciłam w ich stronę i odeszłam szybkim krokiem.

Dawno nie byłam tak podekscytowana tak przyziemną rzeczą, jaką jest mecz lacrosse'a. Na początku myślałam, że chodzenie na treningi i jakaś drobna pomoc, to dobry sposób na zabicie nudy. Jednak, kiedy szłam w stronę trenera, zrozumiałam, że robiłam to wszystko, ponieważ faktycznie to lubiłam. Nie mogłam się doczekać, aż stanę przy linii, obok trenera, który respektuje moje zdanie w sprawie prowadzenia drużyny. Dzięki temu mogłam poczuć się normalnie i to mnie chyba najbardziej uszczęśliwiało.

- Do boju! Dalej, jazda!- Finstock zwoływał wszystkich zawodników pierwszego składu na rozpoczęcie meczu. Scott jednak podszedł do trenera.- McCall, zabieraj tyłek na boisko!

- Noga Liama ciągle się goi i nie powinien dzisiaj grać- oznajmił alfa z troską w głosie.

- Nic mu nie jest- stwierdził trener.

Chciałam się wstawić za opinią Scotta. Niestety związał mi ręce jednym zdaniem:

- Jako kapitan sugeruję, żeby dziś nie grał- powiedział McCall pewnym siebie tonem, ale trener tylko się zaśmiał.

- Jako prezydent Stanów Zjednoczonych zgłaszam veto do tej sugestii- odpowiedział kpiąco Finstock.

- A co z kontuzją?- Nie dawał za wygraną.

- Ej, Liam! Orientuj się!- usłyszeliśmy nagle Bretta, który rzucił piłkę w stronę bety, a ten złapał ją w locie. Po czymś takim nie było nawet mowy o dalszych negocjacjach.

Scott chciał się dalej wykłócać, więc bez chwili zastanowienia złapałam go za ramię i odprowadziłam na bok.

- Odpuść. To nic nie da. Nie po czymś takim- oznajmiłam i popatrzyłam kątem oka na Dunbara.- Jedyne, co możecie teraz zrobić, to pilnować Liama i Garetta. Spróbuję któregoś z nich ściągnąć z boiska, ale to nie będzie łatwe- obiecałam.- Dasz radę mnie usłyszeć przy tym hałasie?- spytałam, na co on przytaknął.- Może uda mi się coś wymyślić na poczekaniu.

Miłość, Śmierć i Kłamstwo|| teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz