Dziś jest piątek. Co oznacza, że jutro jest sobota, a to oznacza, że też impreza na którą zaprosił mnie Alex. Jest naprawdę fajny, ale nic mnie nie cieszy bardziej niż fakt, że wkurzę Dylana.
Jadłam właśnie śniadanie, gdy do kuchni wszedł Ian.
-Hej, hej młoda - powiedział normalnie, co było trochę podejrzane.
-Hejj? - mojego zaskoczenia nie dało się ukryć. Uniosłam brwi, a mój brat lekko się zaśmiał. Co go tak bawi?
-Słyszałaś o imprezie u tego....no jak mu tam? Arona ?
-Alexa - poprawiłam go
-Nieważne - co za ignorant !
-Dlaczego o to pytasz, skoro podałeś mu mój numer?
-Oh. Podałem? - zapytał z kpiną w głosie. - Nie sądziłem, że jednak cię zaprosi- ale z niego dupek.
- Kto kogo, gdzie zaprasza ? - tata wszedł do kuchni z parującą kawą.
- Oh , my tylko - próbowałam się wymigać, ale Ian mi przerwał.
-Violet wybiera się z Amber do centrum handlowego. Podobno ma tam być jakiś zespół- okej? skąd on to wziął? I dlaczego mnie nie wkopał, że ide na imprezę. Doskonale wie, że tata by mnie nie puścił.
- A jaki to zespół? - zapytał wyczekująco, a Ian tylko wzruszył ramionami.
Mój wzrok powędrował na pomidora, a zaraz potem na ziemniaki, które stały i czekały na swoją kolej.
-Tomatoes & Potatoes - wypaplałam i przybiłam sobie mentalną piątke...krzesłem. Ian parsknął śmiechem, a tata wypluł kawę i również zaczął się śmiać. Oh serio, no weźcie nie jest tak źle, prawda?
-Kto wymyślił tak idiotyczną nazwę?! - zapytał tata nadal się śmiejąc, mój brat spojrzał na mnie wymownie i już otwierał usta, ale widząc mój wzrok szybko je zamknął.
-Oh daj spokój tato! Może ci chłopcy lubią pomidory i ziemniaki? - próbowałam uratować sytuacje.
-Masz racje, mogłem dać ci na imię Chicken (kurczak), a twojemu bratu Plum (śliwka). - okej to nie jest śmieszne. Miny nam zrzedły.
-Tato to nie jest śmiesz...
-Ależ jest ! - powiedział zginając się ze śmiechu. Mój tata nie zna się na żartach.
-Musisz koniecznie załatwić tacie autograf - dodał Ian, a ja zabijałam go wzrokiem.
-Tak ! Koniecznie, jeżeli go nie dostaniesz nie masz po co wracać do domu - wstał puszczając mi oczko i wyszedł.
-Wielkie dzięki frajerze - warknęłam zirytowana zachowaniem brata.
-Do usług - puścił mi oczko i zostawił jak tata.
-Palant - mruknęłam do siebie.
-Słyszałem !
- I dobrze !
***
- Nie gadaj, że idziemy na tą impreze ?! - zapiszczała podekscytowana Amber, gdy wchodziłyśmy do szkoły.
- Tak, idziemy. Pora zacząć realizować plan.
-A Alex?
-A Alex mi w tym pomoże - powiedziałam cwanie się uśmiechając.
- Okej, twój uśmiech mnie przeraża - powiedziała tajemniczo Am.
Zobaczyłam, że Alex idzie w naszą stronę a za nim idzie Dylan i Ian.