18.

14.4K 954 214
                                    

Joe prowadził mnie po jakichś ciemnych uliczkach, których nigdy wcześniej nie widziałam. Nie miałam pojęcia w jakiej części miasta się znajdowaliśmy.

Mam tylko nadzieje, że nie chce mnie gdzieś zabić, czy zgwałcić. Na ulicy nie było żywej duszy.

-Ymm...Joe? Gdzie idziemy? - zapytałam niecierpliwa i lekko spanikowana.

-Zobaczysz jak dojdziemy - powiedział z chytrym uśmiechem i złapał moją dłoń. Dzięki temu poczułam się odrobinę lepiej.

Po dłuższej chwili usłyszałam krzyki ludzi i ryk silników...

Nie on nie mógł mnie tu zabrać !

-Joe?

Nie odpowiedział, tylko dalej uparcie ciągnął mnie do przodu. Próbowałam wyszarpnąć dłoń ale był zbyt silny.

-Joe! Puść mnie - chłopak na te słowa zatrzymał się i spojrzał na mnie z wyrzutem.

-Dlaczego ? - zapytał od niechcenia.

-Bo nie lubię nielegalnych rzeczy, a poza tym wyścigi ? serio...to jest tak jakby, no przereklamowane?

Czuję się jak w tych wszystkich filmach o gangsterach i w ogóle ... - nerwowo się zaśmiałam.

Joe nie wyglądał na zadowolonego. Jego twarz była kamienna a mi zrobiło się gorąco.

Po chwili usłyszałam gromki śmiech. Skrzywiłam się lekko.

-Skąd pomysł, że nielegalne? - zapytał rozbawiony.

-Bo wszystkie takie są?

-Nie, nie wszystkie. Choć będzie fajnie. Nie będę się ścigał. Chcę tylko byś poszła tam ze mną.

-Zgoda.

Gdy doszliśmy na miejsce poza tłumem ludzi, dostrzegłam dwa ścigające się auta. Jechały z taką prędkością, z jaką ja nigdy nie miałam do czynienia i nigdy nie będę miała.

Nie wiedziałam czy mam ufać Joe. No ale w końcu, to jest to co kocha.

Spojrzałam na niego z boku. Stał i uśmiechał się spoglądając na ścigające się auta.

-To jest to co kochasz? Auta ? - zapytałam.

-Nie i tak. To co kocham najbardziej to prędkość.

Uśmiechnęłam się lekko.

Auta zatrzymały się przy prowizorycznej mecie.

Chłopak, który przegrał wysiadł z samochodu mocno trzaskając drzwiami. Nie oszczędzał sobie również epitetów.

Drzwi zwycięzcy powoli się otworzyły a ja cała zbladłam.

Dylan wysiadł z tego pieprzonego auta. DYLAN.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że ja wcale go nie znam. Nawet w najmniejszym stopniu.

Odwróciłam się powoli. Musiałam stąd wyjść, Joe gdzieś zniknął a ja nie wiedziałam co mam robić.

Rozglądałam się nerwowo po ludziach, jednak gdy mój wzrok skrzyżował się z brązowymi tęczówkami zbladłam jeszcze bardziej. Nie czekając na nic, po prostu zaczęłam biec.

Przepychałam się przez ludzi i co chwilę na nich wpadałam.

-Vet? - usłyszałam głos, gdy po raz kolejny zatrzymała mnie czyjaś klatka piersiowa.

-Alex?! Co ty do cholery tutaj robisz?

-J-ja...mógłbym zapytać cię o to samo - powiedział zmieniając ton z przestraszonego na pewny siebie.

Philanderer // Dylan O'Brien ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz