Kochanie Ciebie jest trudne, a niekochanie jeszcze trudniejsze ...
Obudziłam się w środku nocy. Na moim czole znajdowały się kropelki potu, a ja nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Spojrzałam w stronę dużego okna. W spokojnej tafli jeziora odbijał się biały księżyc. Spojrzałam w stronę śpiącego Dylana. Wyszłam z łóżka najciszej jak potrafiłam, jednak podłoga nie pomagała mi w tym w ogóle. Deski były tak stare, że przy najdelikatniejszym kroku skrzypiały okropnie głośno. Skrzywiłam się gdy po raz kolejny coś zaskrzypiało. Jednak to nie byłam ja. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się dokładnie. Dom spowity był w ciemności i oświetlony jedynie słabiutkim światłem księżyca. Nie zauważyłam niczego podejrzanego.
Zgarnęłam bluzę z wieszaka i wyszłam na zewnątrz. Zaciągnęłam się niesamowitym zapachem lasu i jeziora. Tego było mi trzeba. W moim życiu nie było niczego, co sprawiało, że czułam się żywa. Gdy poznałam Dylana wszystko się zmieniło. Włożyłam ręce w kieszenie i zeszłam z werandy. Pomimo lasu nie było ciemno. Wszystko dzięki blasku księżyca, który oświetlał jezioro. Widok był magiczny.
Usiadłam na małym pomoście i spuściłam nogi do wody. Nie była zimna. Zastanawiam się jak z rodzicami. Czy rzeczywiście to już koniec ich małżeństwa? Przecież zawsze byli idealną parą. Mama zawsze czuła się przez niego kochana, a on nigdy jej nie zdradził... Tak myślę.
Czy Dylan jest w stanie mnie zdradzić ? Na świecie są miliony dziewczyn ładniejszych ode mnie. Kiedyś napewno Się znudzi. Nagle posmutniałam, wizja chłopaka z inną dziewczyną nie sprawiała mi przyjemności. Jak to się mówi, jeśli kogoś kochasz daj mu odejść, jeśli nie wróci znaczy, że nigdy nie był twój, czy jakoś tak ... Może nigdy nie odejdzie ? Kogo ja oszukuje zawsze był i będzie Dylanem Dupkiem O'Brienem i nic tego nie zmieni. Nawet ja...
Usłyszałam skrzypnięcie gałęzi i momentalnie się odwróciłam. Zmrużyłam oczy i gdy w końcu to zobaczyłam w panice wpadłam do wody. Sekundy mijały a ja nadal nie miałam ochoty się wynurzyć. Gdy brak powietrza utrudniał mi oddychanie powoli to zrobiłam. Gdy zobaczyłam czarne buty na pomoście, zrobiło mi się gorąco. Chciałam się znów zanurzyć ale ktoś był szybszy i złapał mnie za włosy.
Zaczęłam krzyczeć.
-Och zamknij się - mało co nie dostałam zawału gdy zobaczyłam jego twarz.
-Co ty tutaj robisz!? Dylan zaraz tu przyjdzie.
-Doprawdy? Chyba nie masz pojęcia co trzyma w szafce z lekami - usłyszałam jego okropny śmiech.
-A teraz wyłaź.
Nie miałam pojęcia jak się tu znalazł.
Wychodząc z wody dostrzegłam jego samochód.
-Jak nas znalazłeś?
-Och Vet nie znasz mnie ? Nie trudno jest namierzyć czyjś telefon. Nie wyglądasz na głupią więc się nie zgrywaj.
Czyli nie miałam omamów, gdy słyszałam coś w domu.
-Dlaczego to robisz? - spytałam gdy Joe prowadził mnie do auta.
-To ja jestem najlepszy. Dylan najwyraźniej o tym zapomniał i właśnie mu to przypominam.
Gdy zatrzasnął moje drzwi wzdrygnęłam się.
-Gdzie jedziemy ? - zapytałam zaniepokojona.
Spojrzał na mnie z udawanym współczuciem.
-Szkoda, że jesteś taka ładna...- położył dłoń na moim kolanie i sunął w górę.
-...ale nie chcę być przewidywalny. Gdy to powiedział tak po prostu mnie pocałował. Chciałam się odsunąć ale drzwi mnie blokowały.
-A teraz jedziesz na szkołę przetrwania. Zgaduję, że nie masz pojęcia jak wielki jest ten las - zaśmiał się tępo a ja zaczęłam szarpać klamkę.
-Wypuść mnie psycholu - zaczęłam płakać.
- Dowiesz się również jak wyglądają różne groźne zwierzęta - kontynuował a ja płakałam jeszcze głośniej.
-Jesteś nienormalny.
-Wiem to i on też to wie - jego śmiech to jedyne co słyszałam.>>>>
Po godzinnej jeździe w końcu się zatrzymał. Byliśmy w środku ogromnego lasu, blask księżyca tu nie dochodził więc było strasznie ciemno.
-Wysiadaj.
-Błagam cię Joe, zrobię co zechcesz ale mnie tu nie zostawiaj - ponownie załkałam. Nie chciałam umierać.
-Chyba żartujesz. Nie ominę takiego przedstawienia jakie zrobi mi twój kochaś. Ale znaj moją dobroć. - gdy to powiedział podał mi latarkę.
-A teraz wypad - wiedziałam, że nic nie wskuram.
-Zgnijesz w piekle - wysyczałam.
-Liczę na to - powiedział puszczając mi oczko i odjeżdżając.
Co ja mam zrobić ? Jestem gdzieś w środku lasu i nie wiem jak mam się stąd wydostać. To obłęd. Moje ciuchy są mokre, a ja czuję, że za chwilę zamarznę. Starałam się nie panikować i iść śladami kół. Jeżeli przeżyje obiecuje, że znajdę White'a i go zabiję.Nie mam pojęcia ile szłam, ale widząc coś co błyszczało pobiegłam w tamtym kierunku. Byłam już coraz bliżej gdy usłyszałam skomlenie.
Odwróciłam się bardzo wolno.
Jego oczy błyszczały z podniecenia a sierść zjeżyła się.
Wilk.
Nie wiedziałam co teraz. Byłam zaledwie pięć metrów od jeziora.
Puściłam się biegiem w tamtą stronę upuszczając latarkę.
Wbiegłam do wody w nadziei, że wilk za mną nie popłynie. Miałam rację. Stał na brzegu wyjąc do wschodzącego już słońca.To jezioro było ogromne. Nie miałam już sił by dalej płynąć. Postanowiłam iść brzegiem. Tak jest bezpiecznie. Byłam coraz bardziej głodna, a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Dopóki jest jezioro jest okej. Gorzej będzie jeżeli zniknie a ja nie dotrę do Dylana. Właśnie Dylan! Ciekawe co Joe mu podał. On jest niespełna rozumu. Powinien siedzieć zamknięty w psychiatryku.
Otarłam się o bardzo ostrą gałąź. Syknęłam a z nogi zaczęła płynąć krew.
Rozdarłam lekko spodnie by móc choć trochę zatamować krwawienie. Teraz poruszałam się jeszcze gorzej niż zombie, na tych niby horrorach. Starałam się myśleć pozytywnie, ale łzy same gościły w moich oczach.
Naglę poczułam się słabo, nie miałam już siły. Ostatnie co usłyszałam to czyjś głos.
•••••••••••••••••••••••••••