*Rok wcześniej*
DYLAN
-Siema stary ! Wbijasz dzisiaj do mnie na imprezę? - Zapytał Joe. Joe był w ostatniej klasie collage'u. Trzymałem się z nim, odkąd tylko do niego poszedłem. Był jednym z popularnych dzieciaków, a ja chcąc się wpasować, stałem się taki jak on. Chociaż nie...on był gorszy.
-Jasne White ! Będzie zajebiście - powiedziałem entuzjastycznie.
-Weź ze sobą Carle - powiedział głupio się uśmiechając. Carla jest moją dziewczyną, jest urocza i myślę, że nawet ją kocham mam do niej poważne plany. Tak myślę.
-Hej West, niezły makijaż, ale i tak ci nie pomoże - Joe krzyknął do dziewczyny, która właśnie przechodziła obok nas. Oparłem się o szkole szafki i wywróciłem oczami. Czasami potrafi być taki chamski.
-To do zoba, stary - puścił oczko i zniknął z jakąś blondynką.
-Będziemy się świetnie bawić ! - krzyknęła roześmiana Carla i pociągnęła mnie w stronę domu przyjaciela.
Pocałowałem ją i gdy tylko weszliśmy do środka zabrałem ją na parkiet. Dzisiaj nie piłem.
Za to ona, tak.
Zniknęła dosłownie na chwilę, a ja nie widziałem w tym nic dziwnego.
Postanowiłem jej poszukać.
Na dole jej nie był.
Otwierałem każde drzwi na górze. Zobaczyłem, że z ostatnich wychodzi już lekko pijany Joe, zapinający rozporek. No tak, pewnie się z kimś zabawił. Zaśmiałem się w duchu. Jednak coś mnie tknęło i wszedłem do tego pokoju. To co tam zobaczyłem, złamało moje serce doszczętnie.
Carla leżała półnaga na łóżku i łkała.
Ten psychopata ją zgwałcił. Moją Carlę...
Od tamtego czasu jej nie widziałem. Wyjechała z miasta chcąc zapomnieć. Joe również zniknął, aż do teraz, kiedy w moim życiu znów pojawiła się osoba, mająca pozostać na dłużej.
-Dylan? Co się stało? - Vet złapała mnie za rękę, a ja szybko ją zabrałem. Nadal staliśmy na środku ulicy. Było późno, więc wcale nie było ruchu.
-Nie będziesz się z nim spotykać. - powiedziałem nie chcąc słyszeć sprzeciwu.
-Dlaczego? Jesteś poważny? - zapytała z wyrzutem.
-Tak, jestem bardzo poważny.
-Dylan nie możesz mi tego zabronić.
-Mogę.
-Nie? Jeszcze nie dałam ci żadnej odpowiedzi, więc jak na razie gówno możesz -prychnęła i szykowała się do wysiadki z auta.
-Co robisz?
-Wysiadam?
-Oszalałaś?!
-Ja? Nie. Ty? Tak.
-Violet daj spokój, mam swoje powody, żeby ci zabronić.
-Tak, na przykład jakie? Hmmm...
-Nie mogę ci powiedzieć - mruknąłem wściekły.
-Cóż...w takim razie, ja nie mogę pozostać dłużej w tym aucie.
Gdy to powiedziała wysiadła czym prędzej z auta.
-Violet ! - próbowałem ją zatrzymać.
-Daj mi spokój i nawet nie próbuj za mną iść! - krzyknęła wściekła.
-Cholera ! - krzyknąłem wściekły i uderzyłem pięściami w kierownice.
VIOLET
Co on sobie do cholery myśli? Że jest moim pieprzonym ojcem? Który nie wiem gdzie się teraz szlaja...
Yhh...jest żałosny. Niby dlaczego nie lubi Joe? To naprawdę zabawny gość i przystojny w dodatku, ale jeśli mam być szczera to nie dorasta Dylanowi do pięt. Okej to było nieuprzejme.
Szłam sama po ciemnej ulicy. Nawet nie wiem dokąd szłam. Po cholerę wysiadałam z jego auta? Ale z ciebie idiotka Violet.
-Hej! - usłyszałam za sobą odgłosy biegu.
Odwróciłam się z uśmiechem.
-Hej, gdzie cię wcięło? Już myślałam, że mnie zostawiłeś.
-Wybacz musiałem coś załatwić - powiedział Joe chytrze się uśmiechając.
Uśmiechnęłam się.
-Odprowadzisz mnie do domu? Nie bardzo wiem, gdzie jesteśmy....-skwitowałam.
-Jasne.
Zobaczyłam, że podjeżdża do nas jakaś czarna duża furgonetka. Spojrzałam z ukosa na chłopaka.
Joe był nerwowy.
-Idź stąd szybkim krokiem - powiedział do mnie powoli.
-Ale...
-Idź! - krzyknął ale nie za głośno. Posłuchałam go. Nie wiem co się dzieje.
Obejrzałam się za siebie i zauważyłam, że wysiadło z niej trzech gości w kapturach.
Jeden z nich mnie zauważył i zaczął mnie gonić. Zaczęłam biec. Krążąc po uliczkach, nie wiedziałam co mam robić, ani dokąd zmierzać.
Poczułam jak ktoś wciąga mnie do ciemnego zaułka.
Zakrył mi twarz dłonią i przyciągnął do siebie. Czułam jak oddycha i słyszałam jego szybko bijące serce.
-Mówiłem, żebyś nie wysiadała? - zapytał, a nagle cała złość na niego mi minęła.
Mimo, że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że głupio się uśmiechał. Ale co było w tym takiego zabawnego?
-Skąd wiedz...- nie dał mi dokończyć.
-Powiedzmy, że moim kumplom Joe, również zalazł za skórę.
-O co w tym chodzi Dylan?
-Nie twoim zadanie, jest się tym przejmować.
Czułam jak całuje moją szyję.
-Nie wydaje mi się, że to dobry moment na ...
-Jaja sobie kurwa robisz...- wysyczał wściekły Joe, kiedy tylko zorientował się, że słyszał głos Dylana.
-Biedny Joey...widzisz jednak nie możesz mieć wszystkiego.
_____________________________________
Suprajjjss :DD Cieszycie się ?
Jak podoba wam się nowy rozdział? Wybaczcie, że taki krótki. xx